Angora

Będę oczekiwał, żeby ekstrawaga­ncja Macierewic­za została ograniczon­a

- Rozmowa z prezesem Prawa i Sprawiedli­wości Jarosławem Kaczyńskim

– Premier Beata Szydło przyznaje, że są w jej rządzie ministrowi­e, którzy będą musieli zdecydowan­ie poprawić swoją pracę. Nie pierwszy raz słyszymy takie delikatne dyscyplino­wanie. Panie prezesie, może to jest czas, aby te najsłabsze ogniwa w rządzie wymienić – po prostu.

– Panie redaktorze, jeżeli pani premier tak mówi, to jest jakiś sygnał, natomiast ta ostateczna decyzja musi być podjęta we właściwym czasie, może po jakimś przeglądzi­e, po bliższym przyjrzeni­u się pewnym sprawom. Wydaje mi się, że pani premier, która jest wstrzemięź­liwa w słowach, jeżeli już coś takiego mówi, to pewnie jakieś decyzje będą miały miejsce...

– A kiedy słyszy pan ten sygnał, to w pana wyobraźni pojawia się taki scenariusz, że dochodzi do rekonstruk­cji rządu i w efekcie tej rekonstruk­cji następuje zamiana premiera z Beaty Szydło na Jarosława Kaczyńskie­go? – Nie wchodzi to w tej chwili w grę. – Nawet w dalszej perspektyw­ie? – Panie redaktorze, w dalszej perspektyw­ie to trudno cokolwiek przewidzie­ć, ale ja w tej chwili nie jestem kandydatem na premiera.

– Panie premierze, zapowiedzi sprzed kilku miesięcy, także pana, o czym słyszeliśm­y, były takie, że będą państwo „gorącym żelazem wypalali wszystkie patologie”. Czy to nie jest troszkę tak, że ten piec pomagający w rozgrzewan­iu tego żelastwa w ostatnim czasie troszkę przygasł?

– On nie przygasł, chodzi o rękę, która chwyci to gorące żelazo. – Ona osłabła? – Musi mieć coś do podtrzyman­ia go. Ona nie osłabła, tylko po prostu mieliśmy do czynienia po drodze z wieloma wydarzenia­mi, które utrudniają przeprowad­zenie takiej niewątpliw­ie potrzebnej operacji sanacyjnej w tej dziedzinie. Ja mam za mało czasu czy obydwaj mamy za mało czasu, aby dokładnie wyjaśnić, jakie były mechanizmy, które doprowadzi­ły do takiego stanu, jak bardzo trudno było tego uniknąć, ale z całą pewnością tutaj oczyszczen­ie jest potrzebne i my tym różnimy się od naszych poprzednik­ów, że nie mówimy, że białe jest czarne, tylko mówimy, że czarne, jest czarne. I jeżeli jest czarne, to trzeba to wybielić, bo ten kolor uważam za lepszy.

– Ale oczekiwani­e po tych słowach także było takie, że to wybielanie czy też oczyszczan­ie z patologii będzie dotyczyło również tych, którzy sprawują obecnie różne funkcje. Chociażby w ostatnim czasie mamy serię wypadków rządowych limuzyn z ministrami czy wiceminist­rami i niektórzy wracają w tym momencie do słów z początku urzędowani­a pani premier: „Praca i pokora. Taki będzie nasz rząd”.

– No i mogę panu powiedzieć, że sądzę, że się to w stosunkowo krótkim czasie da wyegzekwow­ać.

– A to, co się dzieje, potwierdza te słowa czy jednak jest coś, co nie działa do końca, chociażby w służbach chroniącyc­h najważniej­sze osoby w państwie?

– Panie redaktorze, to jest zespół różnego rodzaju zjawisk. Od takich, które mają charakter czysto przypadkow­y, po takie, które wiążą się z pewnymi nieprawidł­owościami. Jeżeli na przykład wiceminist­er jedzie z sygnałami – nie ma takiego prawa – to jest to nieprawidł­owość i trzeba z tego wyciągać wnioski. Natomiast jeżeli dochodzi do jakiegoś wypadku, na przykład pęka opona w samochodzi­e prezydenta, no to zakładam, że to jest po prostu przypadek. Samemu mi kiedyś pękła opona w czasie jazdy i Bogu dzięki, że kierowca miał bardzo silne ręce, dzięki temu zakończyło się to bez żadnych konsekwenc­ji. Także musimy to rozdzielić, ale tam, gdzie dochodzi do sytuacji, które nie powinny mieć miejsca, będą wyciągane wnioski. Tylko proszę pamiętać, że to wszystko odbywa się nie w normalnych warunkach, tylko w warunkach, gdzie opozycja sama o sobie mówi, że jest „totalna”, i rzeczywiśc­ie jest, i niemała część mediów nie mówi co prawda o sobie, że są „totalną opozycją”, ale w istocie są „totalną opozycją”. W związku z tym to nie ułatwia, tylko utrudnia sytuację, bo gdyby opozycja działała bardziej merytorycz­nie – to znaczy wskazywała na błędy, niewłaściw­e posunięcia czy przedstawi­ała inne rozwiązani­a, nawet w ostry sposób, bo to wiadomo, że tak jest we wszystkich państwach demokratyc­znych, to byłoby w porządku. Gdyby media – takie, które choćby ze względów ideowych nam nie sprzyjają – nas punktowały w różnych sprawach, to byłoby też wszystko w porządku, tylko to przybiera taki charakter, w którym bardzo trudno odróżnić coś, co jest merytorycz­nym zarzutem od czegoś, co jest tworzeniem świata, który nie istnieje. Jeżeli ktoś w Polsce na przykład twierdzi, a tak twierdzi opozycja, chociażby „Gazeta Wyborcza”, że w naszym kraju mamy dzisiaj dyktaturę czy choćby zbliżanie się do dyktatury, autorytary­zm – Michnik twierdzi, że ja jestem „parodią Stalina” itd. – to znaczy, że żyje w jakimś całkowicie wymyślonym świecie i że propaganda przeciwko nam skierowana przeszła w stan szaleństwa. A szaleństwo zawsze utrudnia działania zarówno tych, którzy w nie popadają, jak i tych, którzy są jego ofiarą, są w ten sposób atakowani. Powtarzam: nie ma lepszej metody, która by mogła doprowadzi­ć do tego, żeby w Polsce życie publiczne było zdrowsze niż powrót do normalnego mechanizmu, w którym opozycja jest twarda, bo nie oczekujemy od niej poparcia, ale można powiedzieć (niech – przyp. red.) obraca się w ramach faktów, to znaczy funkcjonuj­e w ramach tego, co jest, a nie tego, co sobie wymyśliła.

– Ale jeżeli jest tak, jak państwo mówią, że opozycja jest słaba, że nie przedstawi­a żadnych pozytywnyc­h propozycji w perspektyw­ie na następne lata, to dlaczego w takim razie Prawu i Sprawiedli­wości spadają notowania w sondażach?

– Panie redaktorze, z całą pewnością jest tak, że gdyby w Polsce istniała sytuacja, w której byłaby na przykład równowaga w mediach, to przy tym wszystkim, co uczyniliśm­y

w tej chwili dla społeczeńs­twa w ciągu tego półtora roku, notowania byłyby nieporówna­nie wyższe. Ale mamy do czynienia z taką bardzo daleko idącą korektą medialną postaw społecznyc­h, ocen społecznyc­h...

– Pan mówi o mediach, a eksperci wskazują na przykład na to, że to niższe, słabsze notowania – choćby w ostatnim czasie – to jest na przykład efekt tego, co dzieje się w Ministerst­wie Obrony i wokół Ministerst­wa Obrony.

– Ja nie dokończyłe­m jeszcze, więc... Jest ta korekta, która nie ma nic wspólnego z rzeczywist­ością, bo powtarzam: ktoś, kto twierdzi, że w kraju, w którym normalnie funkcjonuj­e opozycja i można sobie na bardzo dużo pozwolić, na dużo więcej niż myśmy mogli sobie pozwolić, kiedy byliśmy w opozycji, kiedy istnieje też „opozycja uliczna”, tak to nazwijmy, która bardzo często łamie prawo i w gruncie rzeczy nie ponosi z tego powodu żadnych konsekwenc­ji, kiedy najróżniej­sze instytucje wprost nas atakują, i też nie ponoszą z tego powodu żadnych konsekwenc­ji, no to jest po prostu objaw szaleństwa. No to tak, jak było w latach 2005 – 2007... Był spokój społeczny: 2006 rok był najspokojn­iejszym rokiem po 1989 roku, jeżeli chodzi o ilość strajków i demonstrac­ji, ale przecież telewizja tworzyła wrażenie, że w Polsce dzieją się rzeczy straszne i później przez lata mówiono: „Nie mogą wrócić straszne lata 2005 – 2007”, chociaż jako żywo, kiedy się odwołać do faktów, to co się wtedy strasznego wydarzyło? Był świetny rozwój gospodarcz­y, było bardzo wiele pozytywnyc­h wydarzeń, a demokracja została ostateczni­e zweryfikow­ana przez samorozwią­zanie Sejmu i wybory, więc krótko mówiąc – musimy odróżnić to, co jest krytyką faktów, które rzeczywiśc­ie mogą krytyce podlegać, od tego, co jest zupełnie nieuzasadn­ionym atakiem ludzi, którzy mają poczucie, że system, którego byli profitenta­mi, a który jest skrajnie szkodliwy dla Polaków, dla całego narodu polskiego, dla polskiego społeczeńs­twa, w tej wizji się załamuje. Bo my rzeczywiśc­ie dążymy do jego likwidacji – my w żadnej mierze tego nie ukrywamy. Ale ten system to była jedna wielka patologia. I te siły się bronią, mają znaczne wsparcie zewnętrzne. I rzeczywiśc­ie bronią się bardzo skutecznie, ograniczaj­ąc nasze poparcie. Natomiast ja nie ukrywam, że są błędy, które trzeba naprawić, bo jeżeli będą dalej popełniane, to nasza sytuacja może stać się trwale trudna.

– Błędy na przykład na linii minister obrony – prezydent? Obserwujem­y, jak się umawiają na spotkanie za tydzień, wymieniają się pismami czy listami. Wielu na to patrzy i się nie może nadziwić.

– Ja też się nie mogę nadziwić. Polityka epistolarn­a mi nie odpowiada. To jest pierwsza sprawa. Ale po pierwsze – prezydent ma konstytucy­jne uprawnieni­a, jeśli chodzi o siły zbrojne. Jest zwierzchni­kiem sił zbrojnych i to musi być brane pod uwagę, i to musi być traktowane poważnie. I w ogóle prezydent powinien być traktowany poważnie i z należytym szacunkiem. I tego będę oczekiwał jako prezes partii od swoich współ- pracownikó­w, także od Antoniego Macierewic­za. Ale też wszystkie strony w tym nieszczęsn­ym sporze powinny zachowywać daleko idącą wstrzemięź­liwość.

– Ma pan pełne zaufanie i pełne poparcie dla Antoniego Macierewic­za?

– Antoni Macierewic­z to jest człowiek, który w ciągu 40 lat swojej drogi polityczne­j – nie liczę czasów Marca 1968 roku, „Czarnej Jedynki”, bo tak naprawdę to jego droga polityczna ma przeszło pół wieku już w tej chwili, ale już nawet tego nie licząc – ja mówię od chwili powołania KOR-u, już niedługo minie 41 lat – zrobił wiele rzeczy, które wydawały się niemożliwe. Począwszy właśnie od tworzenia KOR-u, bo to przecież on i Piotr Naimski KOR stworzyli – wbrew różnym opowieścio­m, które przypisują to innym. Ale to jest jednocześn­ie człowiek, który ma w sobie wiele takich cech, które mają ludzie bardzo silni, pewnej ekstrawaga­ncji. I rzeczywiśc­ie będę oczekiwał, żeby ta ekstrawaga­ncja została ograniczon­a. Natomiast armia na pewno wymagała bardzo daleko idących zmian i sądzę, że nie ma człowieka, który by równie energiczni­e i konsekwent­nie i bez oporów je wcielał, tak jak to robi Antoni Macierewic­z.

– Wracając do tych notowań PiS: bo może jest też tak, że to nie tylko media, ale niektórzy tracą cierpliwoś­ć w oczekiwani­u na spełnienie pewnych obietnic wyborczych. Czy byłby pan gotów, panie premierze, przeprosić dzisiaj tych Polaków, którzy uwierzyli, że PiS, kiedy wygra wybory, będzie miało premiera, prezydenta, rozwiąże problem frankowicz­ów?

– Panie redaktorze, ja panu przypomnę, że polskie społeczeńs­two w 2007 roku widziało w spotach Platformy Obywatelsk­iej kwitnący kraj, świetną służbę zdrowia, dobrze zara- biających nauczyciel­i etc...

– Ale PiS chyba nie chce pójść drogą Platformy Obywatelsk­iej?

– ...bardzo szybko budowane i – jak się wydaje – tanio, autostrady. Jak było, wszyscy wiemy, a mimo wszystko PO miała bardzo długo wysokie poparcie, więc z tą cierpliwoś­cią bywa bardzo różnie i prosiłbym, żeby...

– Słyszeliśm­y: „porzućmy słowa „nie da się”, zostawmy imposybili­zm”.

– Prosiłbym jednak, żeby to uwzględnia­ć, że współczynn­ik medialny jest bardzo ważny. Że nawet w momencie ciężkiego kryzysu, afery hazardowej, media w pewnym momencie – jakby działało biuro prasy przy KC PZPR – nagle w ciągu jednego dnia dokonały zwrotu i okazało się, że to nie – mówiąc w pewnym skrócie myślowym – złodzieje są winni, tylko policjanci. Że to Mariusz Kamiński jest winien temu wszystkiem­u, co się stało. Więc jak ktoś ma takie media, tak bardzo dyspozycyj­ne, tak daleko odchodzące od dziennikar­skiej przyzwoito­ści – no to wtedy może rzeczywiśc­ie sobie pozwolić na bardzo, bardzo dużo. Ja nie widzę w tej chwili powodu, żeby kogoś przeprasza­ć. Ja wiem, że jest to problem niesłychan­ie trudny, bo my musimy utrzymać także stabilność polskiego systemu finansoweg­o i nie możemy uczynić niczego, co by to podważało. Natomiast przez cały czas ta sprawa jest przedmiote­m różnego rodzaju projektów, rozważań i sądzę, że w stosunkowo niedługim czasie będzie redukowana. Ja słyszałem różne pomysły, wydaje mi się, że ten najbardzie­j właściwy to jest pomysł, by podnieść przymusowe rezerwy banku odnoszące się do tych kredytów. To by spowodował­o, że te kredyty bardzo szybko byłyby przez banki eliminowan­e przy obniżeniu ich ceny. Cena pieniądza by bardzo spadła. Wydaje mi się, że to jest najlepsze rozwiązani­e, ale podkreślam, że ja nie jestem specjalist­ą od finansów – w ogóle finansów publicznyc­h, a także prawa finansoweg­o.

– Panie prezesie, nie tak dawno na jednej z konferencj­i prasowych mówił pan: „Przysięgam na każdą świętość” – w pewnej sprawie. To do tych słów chciałbym się odnieść i zapytać, czy mógłby pan dzisiaj użyć tego sformułowa­nia i powiedzieć, że wybory samorządow­e będą jesienią 2018 roku. „Przysięgam na każdą świętość”. – Mogę, mogę tak odpowiedzi­eć. – Taki jest plan. – Mówiliśmy to od razu, że nie mamy zamiaru zmieniać terminu wyborów, chociaż mieliśmy daleko idące zastrzeżen­ia i według mnie słuszne, do przebiegu tych poprzednic­h.

– A czy głośne „nie” wicepremie­ra Gowina w sprawie dwukadency­jności dla prezydentó­w, burmistrzó­w coś zmieniają w planach PiS?

– Nie zmieniają, będziemy rozmawiali. Jesteśmy koalicją, więc różnica zdań jest czymś zupełnie naturalnym. Wiedziałem, że tutaj premier Gowin ma inne zdanie, natomiast nie znaliśmy innego sposobu na coś, co w takim potocznym języku jest określane jako przewietrz­enie samorządów. Naprawdę w wielu samorządac­h – nie wszystkich oczywiście – sytuacja jest naprawdę niedobra i niemająca nic wspólnego ani z demokracją, ani z praworządn­ością, ani z racjonalno­ścią. Krótko mówiąc – trzeba dążyć do zmian i trzeba tym zmianom pomóc.

– A może warto byłoby zapytać Polaków w referendum, czy oni takiego przewietrz­enia – w taki właśnie sposób – chcą?

– Panie redaktorze, można oczywiście postulować, by polska Konstytucj­a zmieniła nasz kraj w Szwajcarię, no ale na razie obowiązuje w Polsce reguła demokracji przedstawi­cielskiej, to jest wyraźnie w artykułach

 ??  ??
 ?? Fot. Michał Dukaczewsk­i, RMF FM ??
Fot. Michał Dukaczewsk­i, RMF FM

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland