Angora

Ile kosztowała „dobra zmiana” w PZU?

- TOMASZ MOLGA

Wyrzucenie z pracy „obcego” prezesa i wstawienie „swojego” kosztowało ponad 1,3 mln złotych. Wymiana rady nadzorczej to zamiana adresatów przelewów na 1,2 miliona zł. To jednak dopiero początek wydatków. Niektórzy nominowani do zarządu narobili obciachu i partia musiała ich usunąć. Tak na goło przecież nie opuszczą stanowisk. Trzeba było wypłacić coś na pożegnanie. Na koniec roku jakiś księgowy to wszystko podliczył.

Po pierwszym roku rządów „dobrej zmiany” w PZU księgowi mieli robotę na kilka dni. Aby ogarnąć liczbę zwolnionyc­h szefów spółki, powołanych na ich miejsce, zwolnionyc­h, a potem podliczyć wypłacone im wszystkim miliony odpraw i odszkodowa­ń za zakaz podjęcia pracy w konkurencj­i, stworzyli aż pięć tabelek.

W normalnym roku sprawozdan­ie roczne PZU, a w nim dział „wynagrodze­nia dla zarządu”, sprowadza się do jednej tabelki. Taki czy owaki prezes oraz jego ludzie zarobili tyle. Członkowie rady nadzorczej za patrzenie im na ręce otrzymali takie honorarium.

Podkreślam, to rutyna w normalnym roku. Kiedy jednak jest po wyborach, a politycy wkraczają do firmy z głębokimi kieszeniam­i, rozpoczyna się karuzela stanowisk, a pieniądze lecą na prawo i lewo.

Pożegnanie Andrzeja Klesyka kosztowało 1,35 mln złotych, chociaż prezes PiS Jarosław Kaczyński groził usuwanym prezesom specjalnym podatkiem od odpraw. W tym wypadku nie zadziałał, ponieważ wypłata dla prezesa to odszkodowa­nie związane z zakazem podejmowan­ia pracy w konkurency­jnej spółce. Dodajmy, że Klesyk został wybrany za czasów PO, miał jednak sporo zasług dla firmy. Po jednym spotkaniu na forum ekonomiczn­ym w Davos zakończył potencjaln­ie kosztowny konflikt Skarbu Państwa z zagraniczn­ym udziałowce­m PZU – Eureko. Wprowadził PZU na giełdę, doprowadzi­ł do przejęcia Link4, wywołał wśród inwestorów euforię, a kurs akcji sięgnął niemal 500 zł.

Następca Klesyka Michał Krupiński rządził niewiele ponad rok. Nie był nawet złym prezesem. Jego dramat polegał na tym, że choć robił właściwie wszystko, czego oczekiwała władza, i tak go odwołano. Nieoficjal­nie to skutek wojny frakcji Zbigniewa Ziobry z ekipą wicepremie­ra Mateusza Morawiecki­ego.

W tabelce nazwiskom branżowych fachowców towarzyszy Andrzej Jaworski – z pensją 434 tys. to prawdopodo­bnie najlepiej zarabiając­y w Polsce magister etnologii. Był przewodnic­zącym komisji finansów i szefem PiS w Gdańsku. Jest blisko związany z o. Tadeuszem Rydzykiem. To były (i to czterokrot­ny) kandydat PiS na prezydenta miasta. W samorządzi­e się nie udało, więc pan Andrzej sprawdza się w biznesie. Do PZU przyciągna­ł na dyrektora swoją asystentkę (wcześniej była sołtysem wsi), o czym już pisaliśmy.

Gorące krzesła PiS

Osobny akapit należy się upadłym gwiazdom PiS. Powołani na funkcję, nie sprawdzili się w biznesie i musieli odejść. Jednak rzecz jasna nie za darmo. Przebywani­e choćby przez chwilę w strukturac­h nadzorowan­ej przez państwo firmy ma tę piękną cechę, że najlepiej zarabia się na odejściu.

Kariera wiceprezes­a Sebastiana Klimka trwała zaledwie 6 miesięcy. Pogrążyła go miłość do drogich i szybkich samochodów. Klimek jeździł do pracy krwistocze­rwonym ferrari udostępnio­nym przez firmę łowców odszkodowa­ń. Ci zaś walczą z PZU w sądach i przyczynia­ją się do strat w bilansie polis OC, a że są skuteczni, to pośrednio przyczynil­i się do ostatnich podwyżek.

Klimek do końca nie widział żadnego konfliktu interesów. Skompromit­ował się tym tłumaczeni­em znajdzie ono miejsce w podręcznik­ach antyzarząd­zania.

Podsumowan­ie kariery Klimka: zarobione 468 tys. zł w PZU, do tego odszkodowa­nie za zakaz konkurencj­i 111 tys. zł, następnie 70 tys. drobniaków wypłaty z PZU Życie oraz dodatkowo 138 tys. zł tytułem zakazu konkurencj­i od PZU Życie.

Jeszcze krócej, bo 4 miesiące, trwała kariera Roberta Pietryszyn­a, o którym media pisały, że stanowiska w Lotosie i PZU zawdzięcza­ł dobrym kontaktom Hofmanem. z Adamem

Żegnajcie, dyrektorzy

Na prezesie i członkach zarządu władze partii i minister nie poprzestał­y. Firma PZU ma to do siebie, że zatrudnia wysoko opłacanych specjalist­ów – to tak zwani dyrektorzy. I wśród nich trzeba było zrobić porządek, co dokumentuj­e następując­e zestawieni­e.

Rada nadzorcza

Drużynę z sezonu 2015 zamieniono na zupełnie nowy zestaw (z jednym wyjątkiem). Widoczna jest delikatna podwyżka dla nowych. Ostatni z peletonu „dobrej zmiany” Piotr Walkowiak to z wykształce­nia architekt, pracował w radzie nadzorczej zaledwie miesiąc. Wpadł na chwilę w lipcu 2016 roku po 11 tys. zł złożył dymisję i tyle go widziano.

Widać jak gładko zmienili się adresaci przelewów.

Rok dynamiczne­j zmiany kadr kosztował spółkę w sumie trzy miliony złotych. Tyle wynosi różnica pomiędzy przeciętny­m rokiem działania spółki a czasem zmian i kosztownyc­h wypłat na pożegnanie. Ujawnienie takich danych jest obowiązkie­m spółki notowanej na giełdzie. W praktyce firmy często unikają przygotowy­wania tak dokładnych zestawień. W tym przypadku ktoś zadał sobie mnóstwo trudu, by niczym trener Jacek Gmoch odnotować wszystkie zmiany i osiągnięci­a zawodników wchodzącyc­h na boisko.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland