Najaktywniejszy członek PiS
– Jak zaczęła się pana przygoda z Prawem i Sprawiedliwością?
– Zapisałem się 4,5 roku temu. Namówił mnie sekretarz powiatowy tej partii, którego poznałem w siłowni. Zobaczył, że mam ładne ciało, powiedział, że też by takie chciał. Od słowa do słowa zeszliśmy na temat braku pracy i perspektyw, no i zaproponował zapisanie się do partii. Poszliśmy do mnie do domu, wyciągnął ankietę, spisał moje dane osobowe, potem rekomendował mnie do przyjęcia, dostałem plakietkę. A ja mu pomagałem w ćwiczeniach.
– Ma pan 38 lat, mieszka w Sejnach, pracował kolejno jako fotomodel, pisarz, tancerz, ochroniarz...
– Z rynkiem pracy jest na Podlasiu bardzo ciężko. Nie ma możliwości, żeby się rozwinąć, dostać skrzydeł. Wszystko jest zamykane. Mimo to nie chciałem wyjeżdżać na Zachód.
– I dlatego wybrał pan karierę polityczną na prawicy?
– Przeglądałem programy różnych partii, PiS spodobało mi się ze względu na obronę interesów najsłabszych, ale także swoją siłę i skuteczność. – Brał pan udział w życiu partii? – Jeszcze jak! Jeździłem na posiedzenia, narady. Na głosowania do Warszawy i Białegostoku. Zebrania były średnio raz w miesiącu lub częściej, dyskutowało się o polityce, linii partii.
– W pana regionie PiS-em rządzi minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel, numerem 2 jest Jarosław Zieliński, sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. Widywał ich pan na spotkaniach?
– Oczywiście, od ministra Jurgiela dostałem nawet książkę z podziękowaniami za wyjątkowe zaangażowanie.
– Identyfikuje się pan z poglądami PiS na gospodarkę, edukację, kulturę, politykę zagraniczną?
– Chciałem po prostu zrobić coś dla Sejn, zmienić perspektywy tutejszym mieszkańcom. Ograniczyć bezrobocie, dofinansować miejscowy szpital, pomóc niepełnosprawnym.
– Grzegorza Zubowicza, sekretarza PiS poznanego przez pana na siłowni, obwinia pan o to, że upublicznił sprawę.
– Miał do mnie numer telefonu. Zamiast zadzwonić, zrobić zebranie partii w Sejnach, powiedzieć, że nie widzi mnie dalej w naszych szeregach, zaczął wszystko nagłaśniać.
– Film z pana udziałem podesłali mu podobno znajomi.
– Trudno mi powiedzieć, czy pan Zubowicz zagląda na stronki porno, bo go to podnieca, czy robi to z nudów. Tak czy owak zobaczył mój występ, o czym poinformowała mnie przez telefon przewodnicząca zarządu PiS w regionie.
– Stał się pan miejscową sławą? Ludzie proszą o autografy?
– Tak, jestem rozpoznawalny, ale bardziej na zasadzie pośmiewiska. Rodzina się ode mnie odwróciła. Firmy odmawiają zatrudnienia. Pracowałem jako konserwator w miejscowej szkole, ale nie przedłużono ze mną umowy. – Ze względu na porno? – Umowa się skończyła. Miała zostać przedłużona, ale dyrektor szkoły też należy do Prawa i Sprawiedliwości.
– 6 kwietnia ma się odbyć w miejscowym sądzie rozprawa przeciwko Grzegorzowi Zubowiczowi.
– Tak, zarzucam mu zniesławienie, wykorzystywanie i wysyłanie moich danych osobowych stacjom telewizyjnym, radiowym... Jeżeli członek Prawa i Sprawiedliwości na takim stanowisku miał do moich prywatnych informacji takie podejście, to powinien iść jeszcze raz do szkoły i się poduczyć. Dopóki nie narobił wokół sprawy rozgłosu, dopóty o filmie i moim w nim udziale wiedzieli tylko ludzie, którzy wchodzili na strony porno.
– Zubowicz twierdzi, że pornosa z pana udziałem obejrzał w styczniu. Następnie wysłał wiadomość do Krzysztofa Jurgiela – ministra rolnictwa i szefa PiS w regionie – i 2 dni później postanowieniem zarządu okręgu podlaskiego wyrzucono pana z partii. Odwołał się pan od tej decyzji?
– Napisałem do pana Jurgiela, do zarządu partii. Chciałem wrócić. Ale myślę, że po tym wszystkim nie warto dalej współpracować. Utraciłem do partii zaufanie.
– Jarosław Zieliński stwierdził, że naruszył pan etos partii i działał niezgodnie z zasadami etyki.
– Ja takich wielkich słów nie używam, ale przez cały okres mojego bycia w PiS dostawałem pochwały, nikt mnie nie krytykował. Stawiałem się zawsze, gdy mnie potrzebowano.
– Pochwały zebrał też pan od widzów za swój debiut w branży pornograficznej. Skąd pomysł na taki wytęp?
– Kobietę, z którą wystąpiłem w filmie, znałem już wcześniej i oboje zadecydowaliśmy, że warto spróbować. I mimo że sprawa się rozniosła, było warto. Pieniądze z tego są niewielkie. A ja chciałem przede wszystkim spróbować swoich sił jako aktor, coś osiągnąć – dostaje się do nauczenia 3 strony A4 scenariusza i trzeba je wykuć w 10 minut, urealnić na wizji.
– Dialogi akurat w takim filmie nie są najważniejsze. Może trzeba było najpierw zagrać w czymś nierozbieranym? „W11”, „Trudne sprawy”...
– Pisałem do producentów tych seriali, ale nie było odpowiedzi.
– Denerwował się pan podczas seksu przed kamerą?
– Myślę, że poszło mi dobrze. Nagrano dwie sceny. Jedna, w której byłem tylko ja i partnerka. I druga, gdzie oprócz mnie i kobiety był jeszcze jeden facet. – Żałuje pan tego występu? – Nie żałuję i zrobiłbym to jeszcze raz. Trzeba mieć dużą odwagę, by to zagrać, wiedząc, że będzie to udostępniane. Politycy PiS są pewnie zazdrośni. Oglądają filmy porno tak samo jak wszyscy. Niby wstydliwi, a w domu wiadomo co robią.
– Można powiedzieć, że swoim występem promował pan dzietność w narodzie, a także program „500 plus”.
– Owszem. Dzieci z powietrza się nie biorą.
– Jakie ma pan plany polityczne? Przejście do opozycji? Do kogo panu najbliżej: PO, Nowoczesna, Kukiz’15, a może chłopstwo z PSL?
– Najbliżej mi chyba do Platformy. Na pewno chętnie by mnie przyjęli, gdyż dużo wiem o działaczach PiS.
– Z tą całą seksualnością wydaje się pan skrajnie odmienny od Jarosława Kaczyńskiego.
– Dlaczego? Ja też nie mam żony, jestem sam i wybrałem inną działalność ponad prywatne szczęście.
– Beata Szydło jest w pana typie?
– Yyy... Jak by to powiedzieć. Nie chciałbym mówić. Na pewno to ciekawa osoba, ciekawe ma poglądy... – Kręci pan całkiem jak ona. – No dobrze, powiem szczerze: wolę młodsze.
– W Smoleńsku doszło do zamachu czy była to zwykła katastrofa lotnicza?
– Myślę, że był to po prostu niefortunny wypadek.
– Czyli wszystko jasne. Pan i bez tych pornosów do PiS-u się zwyczajnie nie nadawał.