Nie bójmy się kryzysu
Od czasu wstąpienia do Unii Europejskiej inwestycje zagraniczne w Polsce przekroczyły kwotę pół biliona złotych. Najważniejszymi inwestorami są Niemcy, Francja, Hiszpania i Wielka Brytania, a główne branże, w jakich lokują kapitał, to handel (zarówno hurtowy, jak i detaliczny), motoryzacja, usługi oraz finanse i ubezpieczenia. Według raportu przygotowanego przez ekspertów z banku DNB i międzynarodowej firmy doradczej Deloitte, roczne inwestycje zagraniczne w Polsce sięgają 40 mld zł. 96 proc. z nich napływa z krajów unijnych. Ich łączna wartość była do tej pory większa niż środki, jakie otrzymaliśmy z rozwojowych funduszy europejskich od początku naszego członkostwa w UE. Raport zakłada, że w tym roku nastąpi u nas przyśpieszenie wzrostu gospodarczego i kolejny napływ kapitału. – Polska ma stabilny udział w światowych inwestycjach zagranicznych i jest zdecydowanym liderem na tle nowych krajów członkowskich Unii Europejskiej. Napływ inwestycji jest ponaddwukrotnie większy niż do Czech czy na Słowację – twierdzi Katarzyna Piętka-Kosińska z Deloitte. Ale dalsza przyszłość może nie być już tak różowa. – Poziom inwestycji zagranicznych w najbliższych latach będzie uzależniony od tego, jak będą rozwiązywane ekonomiczne problemy w poszczególnych gospodarkach unijnych, czy Unia Europejska zachowa obecny kształt, czy podzieli się na Europę dwóch prędkości i Polska znajdzie się w tej wolniejszej grupie – ostrzega ekonomistka.
Forsal.pl „Amica” została właścicielem jednego z największych francuskich dystrybutorów sprzętu AGD, kupując pakiet 60,71 proc. akcji spółki Sideme SA Societe Industrielle d’Equipement Moderne. Był to już drugi zakup francuskich akcji. Pierwszy odbył się w 2015 roku, kiedy to „Amica” nabyła 39,29 proc. papierów Sideme. Cała transakcja, która kosztowała w sumie 5,4 mln euro, została sfinansowana z pieniędzy własnych wielkopolskiego przedsiębiorstwa. Przejęcie Sideme to krok ku zwiększeniu ekspansji na Zachód. – Francja jest trzecim pod względem wielkości rynkiem AGD w Europie o wartości około 2,5 razy większej niż rynek polski. Po pełnym przejęciu Sideme uzyskaliśmy możliwości zwiększenia dynamiki sprzedaży Grupy Amica we Francji. Naszym celem jest uzyskanie w tym roku 12 mln euro sprzedaży na tym rynku, co oznaczałoby wzrost w ujęciu rok do roku o 90 proc. – mówi Jacek Rutkowski, prezes firmy. Dwa lata temu „Amica” zakupiła również udziały w brytyjskiej spółce CDA, wkraczając na drugi co do wielkości europejski rynek AGD. Puls Biznesu Wybrała i oprac. E.W.
Ponad połowa klientów nie wraca do sklepu, który im się nie spodobał kolorystycznie lub wizualnie. Większość wybiera produkt, za który jest gotowa zapłacić, kierując się kolorem. Właściwie dobrane barwy to potężne narzędzie budowania marki i kreowania wizerunku firmy. Coraz więcej sprzedawców wie, że nawet najlepszy produkt sam się na konkurencyjnym rynku nie obroni.
Dr Marek Borowiński, założyciel firmy Shop Doctor, specjalista Visual Merchandisingu (sposób prezentacji produktu i tworzenia atmosfery miejsca sprzedaży, mający na celu zachęcenie klienta do zakupu), opiekuje się kolorystyką sklepów w całej Polsce. Są to sieci wnętrzarskie, sklepy spożywcze, rodzinne firmy piekarniczo-cukiernicze. Jest absolwentem łódzkiego liceum plastycznego i Akademii Sztuk Pięknych, gdzie obronił również pracę doktorską. Już podczas studiów zajął się projektowaniem dla klientów – tworzył wzory firan, pościeli, zasłon, zajmował się wzornictwem użytkowym. Na drugim roku studiów wybrał specjalizację: komunikacja wizualna na Wydziale Grafiki. Pierwsze projekty dla przemysłu zaczął sprzedawać już na trzecim roku studiów. I ciągle chciał się uczyć, jak sprzedawać.
– W 1996 r. uzbierałem pieniądze, by pojechać na targi Heimtextil do Frankfurtu. Podchodziłem do przedstawicieli polskich firm tekstylnych, które się wystawiały, przedstawiałem się jako student, opowiadałem, że chcę projektować. Po powrocie do kraju obdzwoniłem wszystkich dyrektorów tych firm i, ku mojemu zdziwieniu, chętnie umawiali się na spotkania – wspomina Marek Borowiński. Tak zaczęło się projektowanie m.in. dla firmy tekstylnej Zwoltex. Przez cztery lata młody projektant sprzedał ponad 500 wzorów.
Szefowie firm, nastawieni na sprzedaż, często pytali, skąd wiadomo, że wybrane kolory się sprawdzą, czyli sprzedadzą. Wtedy Marek Borowiński zaczął się interesować psychologią koloru, komunikacją, wpływem barw na emocje. Dokształcał się na własną rękę, jak komercyjnie wykorzystywać kolor. Producentom sprawa się tak spodobała, że gdy przyjeżdżali klienci z dużych sieci, zaczęli zapraszać go na wykłady i prelekcje. Od 2000 r. jest stałym prelegentem podczas Targów Mody w Poznaniu. Pojawiły się kolejne propozycje i wyzwania. Przez wiele lat wytyczał trendy kolorystyczne dla marki farb do wnętrz Magnat, produkowanych przez Fabrykę Farb i Lakierów Śnieżka. Po półrocznych zmaganiach wygrał konkurs na stanowisko stylisty Leroy Merlin w latach 2006 – 2008 r., co uznaje za kontrakt życia.
– Nie chodzi o pieniądze, lecz o poznanych ludzi i zdobyte kompetencje. Właściciel sieci chciał sprawdzić, czy są wspólne trendy dla Francji, Hiszpanii, Włoch i Polski. Sześć razy w roku jeździłem do Paryża, by spotykać się z projektantami, wspólnie opracowywaliśmy trendy na kolejny rok. Okazało się, że moje propozycje bardzo odstawały od wizji kolegów z innych krajów. Szybko doszliśmy do wniosku, że wynika to z położenia geograficznego. W Polsce przez trzy czwarte roku jest zimno, więc wolimy cieplejsze barwy. Oni mają więcej słońca – lubią kolory chłodniejsze. W tym samym czasie zaczęli się do mnie zgłaszać przedstawiciele sklepów z prośbami o porady dotyczące układania i prezentowania produktów, aby się lepiej sprzedawały – opowiada Marek Borowiński.
Narodziny Shop Doctora
Projektowanie wzorów to coś zupełnie innego niż aranżowanie sklepów, jednak umiejętność projektowania i doświadczenie w sprzedaży okazały się cenne. Zaczął analizować zachowania klientów w sklepach. Obserwował, badał, budował bazę wiedzy.
– Doszedłem do wniosku, że warto wykorzystać moje plastyczne wykształcenie. Prowadzący sklep nie uczył się tego, czego mnie uczono na ASP, np. jak narysować jabłko lub cytrynę. On ma gotowy produkt, który powinien wyeksponować i oświetlić. Przygotowanie scenografii dla produktów w sklepach wydało mi się fascynującym wyzwaniem – wspomina przedsiębiorca.
Bywa, że sprzedawcy wiedzą, jak eksponować towar, lecz lekceważą niektóre produkty.
– Odpowiadam za sklepy Yamaha Polska. Okazało się, że sprzedawcy bardzo lubią swoje motocykle, które są świetnie wyeksponowane, lśniące. Natomiast dodatki – ubrania, gadżety, kaski, ochraniacze – nie są kochane. Umieszczane w ciemnej części sklepu, nieoświetlone, nie widać fascynacji sportem, do którego są używane, a sprzedać trzeba... – mówi Marek Borowiński.
Od ośmiu lat uczy, jak w piekarniach układać bułki i eksponować ciastka, torty, jak zestawiać kolory lodów, by budziły apetyt.
– Produkty cukiernicze zdecydowanie lepiej się prezentują na czarnych tackach niż na srebrnych. Czarny kolor