W ostatnich trzech latach obroty spółki wzrosły o 2200 proc.
Spółka z Dolnego Śląska, która jeszcze kilka lat temu była niewielką manufakturą, dziś przygotowuje się do walki o globalny rynek.
Konferencja prasowa w Villi Foksal zgromadziła blisko setkę dziennikarzy. Jak na prezentację nowej kuchenki gazowej to wynik wyśmienity. Atrakcją imprezy była ryba po japońsku przygotowana przez Roberta Makłowicza, który po 20 latach stracił właśnie swój kulinarny program w telewizji.
Z pozoru to normalna kuchenka, podobna do tych, na których miliony Polaków codziennie gotują posiłki. Jednak, jak zapewniają producenci, nikt nigdy wcześniej nic takiego nie widział.
Na płycie nie ma żadnych kurków, wszystko jest sterowane elektronicznie.
25 poziomów mocy gazu. Funkcja automatycznego gotowania, która sprawia, że każdą potrawę możemy podgrzewać z dokładnością do jednego stopnia. „Timer”, dzięki któremu można utrzymywać wybraną temperaturę wiele godzin.
Funkcja czajnika elektrycznego – po zagotowaniu wody płomień sam się wyłącza.
„Booster” – szybkie gotowanie. Palniki w krótkim czasie zwiększają moc o kilkadziesiąt procent, po czym zatrzymują się na zaprogramowanej temperaturze, dzięki czemu nic nam nie wykipi, nic się nie przypali. Dodatkowe chłodzenie płyty. Czujnik, który rozpoznaje temperaturę wewnątrz garnka.
Przyciskając „pauzę”, w każdej chwili możemy przerwać przyrządzanie posiłku, a następnie błyskawicznie wrócić do wcześniejszego programu gotowania. Blokada przed dziećmi. System bezpieczeństwa, który sprawia, że gdy temperatura w naczyniu osiągnie 240 stopni, automatycznie zostanie wyłączony płomień, aw razie awarii dostajemy odpowiedni komunikat, usłyszymy sygnał dźwiękowy i w ostateczności zostanie zamknięty dopływ gazu.
Pomysł na opracowanie tej inteligentnej kuchni jej autorzy zaczerpnęli z... tankowców, gdzie stosuje się specjalne czujniki kontrolujące temperaturę ropy w beczkach i zbiornikach. Alarmują one załogę statku, gdy paliwo staje się zbyt gorące. Japończycy, którzy często przyrządzają swoje potrawy w bardzo gorącym oleju, przenieśli to rozwiązanie do kuchni. Solgaz poszedł jeszcze dalej, automatyzując za pomocą elektroniki cały proces gotowania.
– Nie ma drugiej takiej kuchni gazowej na świecie, która jest tak funkcjonalna, bezpieczna i praktycznie sama gotuje – zapewnia Ireneusz Bartnikowski, dyrektor generalny Solgazu.
Choć nie ma jej jeszcze w sprzedaży, firma już przyjmuje na nią zapisy. Cena detaliczna nie przekroczy 2,5 tys. zł.
Kuchenne rewolucje
Jeszcze kilka lat temu prawie nikt nie słyszał o Solgazie. W znajdujących się u podnóża Ślęzy Marcinowicach, w niewielkim zakładzie, grupa pasjonatów pracowała nad pierwszym w kraju modelem nowoczesnej kuchni gazowej bez płomieni. Żeby mieć na to środki, zarabiali na produkcji promienników gazowych stosowanych do ogrzewania magazynów i hal fabrycznych.
W 2006 r. szefem spółki został Mieczysław Kaczmarczyk, zdolny menedżer, który z sukcesami pracował w Amice i największym w kraju producencie mocowań budowlanych.
– Wydawało się, że w kuchenkach gazowych wymyślono już wszystko i przyszłość należy do płyt indukcyjnych, ale gdy poznałem prototyp płyty gazowej bez płomieni, wiedziałem, że to musi być rynkowy przebój. Byłem przekonany, że ten produkt ma wielką przyszłość. Pojechałem do Marcinowic i zacząłem przygotowywać strategię rozwoju firmy – wspomina Kaczmarczyk.
Strategia okazała się dobra, gdyż spółka zaczęła być rozpoznawalna wśród polskich producentów AGD. Piekarniki, okapy, płyty indukcyjne i wspomniana już kuchnia gazowa bez płomieni zyskały opinię nowatorskich i trwałych wyrobów. Nadal jednak z kilkoma milionami obrotów rocznie przy Amice, nie mówiąc już o zagranicznych koncernach, Solgaz był jedynie kopciuszkiem.
Przełomowe okazały się trzy ostatnie lata, gdy obroty wzrosły o 2200 procent, osiągając blisko 25 milionów złotych rocznie. W tym będzie jeszcze lepiej i spółka ma szansę dojść do 40 milionów.
W 2009 roku z niewielkiej siedziby w Marcinowicach firma przeniosła się do Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej w Świdnicy, gdzie zaadaptowała na swoje potrzeby budynek liczący półtora tysiąca metrów kwadratowych. Jednak już w chwili zakończenia remontu było wiadomo, że jest on zbyt mały na rosnące potrzeby zakładu. Dlatego w przyszłym roku spółka wzbogaci się o ponad trzy tysiące metrów w obiekcie specjalnie zaprojektowanym pod jej indywidualne potrzeby.
Potrzebne są pieniądze
Dziś Solgaz ma dwóch właścicieli. Większościowym jest niezwiązany z branżą AGD, tajemniczy inwestor z Warszawy, którego nie znajdziemy na liście najbogatszych Polaków tygodnika „Wprost”, mniejszościowym – prezes Kaczmarczyk.
Na razie Solgaz ma zaledwie 2 proc. polskiego rynku, ale już uważnie obserwują go najwięksi potentaci.
Na gaz i prąd
Za wynalazcę kuchenki gazowej uważany jest Austriak Zacheusz Winzler, który w 1799 r. zbudował tzw. lampę cieplną, a trzy lata potem we własnej kuchni wykorzystał gaz, używając go do gotowania. Pomysł nie spotkał się jednak z uznaniem, gdyż dopiero w latach 80. XIX stulecia kuchenki gazowe odniosły sukces komercyjny.
Nieco krótsza jest historia kuchni elektrycznej, którą w 1891 roku wynalazł John Strychoza i już kilka miesięcy później jej produkcję na dużą skalę rozpoczęła firma z amerykańskiej Minnesoty.
– Nie konkurujemy z wyrobami, które można kupić w każdym dużym markecie – zapewnia prezes. – Oferujemy tylko takie produkty, które charakteryzują się nowatorskimi rozwiązaniami lub wyjątkowym designem.
W czasie najbliższych 3 – 5 lat właściciele chcą kilkukrotnie zwiększyć sprzedaż, a w dłuższej perspektywie stać się marką globalną.
– Pod względem technologicznym nasze produkty są na światowym poziomie, aw przypadku kuchenek gazowych to my wytyczamy trendy – mówi z dumą prezes. – Jakość naszych wyrobów też jest bardzo wysoka, a do tego za granicą jesteśmy przeszło dwa razy tańsi od renomowanych światowych marek. Za 10, najdalej 15 lat w europejskich domach nie będzie już tradycyjnych kuchenek gazowych, jakie znamy od pokoleń. Będą płyty gazowe i indukcyjne wyposażone w nowoczesne rozwiązania techniczne. I nasza firma chce uczestniczyć w tym podziale europejskiego i światowego rynku.
Żeby stać się globalną marką, nie wystarczy mieć świetny produkt. Konieczne są jeszcze wielkie pieniądze. Właściciele już zastanawiają się, jak w przyszłości pozyskać kilkaset milionów. Jednym ze sposobów jest wejście na giełdę, innym znalezienie bogatych inwestorów, którzy zainwestują swoje pieniądze pod warunkiem, że Solgaz będzie rozpoznawalną marką.
Na razie jego wyroby można kupić tylko w 50 sklepach. Jednak każdego tygodnia przybywa średnio siedem, osiem kolejnych.
Szybko wzrasta w internecie.
Spółka świetnie sobie radzi z reklamą i PR. Jest obecna w internecie, pismach specjalistycznych, a nawet telewizji.
Bierze udział w największych targach AGD na świecie, jakie od lat odbywają się w Berlinie.
W Amsterdamie, na najbardziej prestiżowych targach jachtów i łodzi, Solgaz zdobył nagrodę za dwupalnikową kuchenkę dostosowaną do morskich podróży.
To przynosi już pierwsze efekty. Jeszcze nie tak dawno eksport praktycznie nie istniał, teraz zbliża się do 10 proc. i szybko rośnie.
Pierwsze duże partie dobrze sprzedały się zarówno w Wietnamie, jak i Stanach Zjednoczonych.
Kuchenka, która „sama gotuje”, dopiero trafi do pierwszych klientów, a konstruktorzy Solgazu już kończą opracowywać jeszcze bardziej nowatorskie modele. też sprzedaż Zdjęcie: archiwum firmy