Zabójstwo wozaka z Rytra
Fajbusiewicz na tropie
W dniu 21 lutego 1996 roku dwaj mieszkańcy miejscowości Obidza, przechodząc mostem nad Dunajcem, zauważyli leżące w wodzie zwłoki mężczyzny. Szybko ustalono personalia denata, gdyż dzień wcześniej mieszkanka Rytra zgłosiła zaginięcie męża – Jana T. Gdy pokazano jej ciało, potwierdziła tożsamość zmarłego. Stwierdziła jednak, że kurtka, w którą był ubrany denat, nie należała do męża.
W trakcie oględzin lekarskich bardzo się zdziwiono, ponieważ mężczyzna miał obcięte genitalia, a na szyi ślady duszenia.
Czas zgonu określono na 12 – 15 godzin przed znalezieniem zwłok. Jednocześnie stwierdzono, że w wodzie znajdowały się stosun- kowo krótko. Sekcja zwłok przeprowadzona w Zakładzie Medycyny Sądowej w Krakowie wskazała m.in., że wycięcie narządów płciowych nastąpiło już po śmierci ofiary. Biegli ustalili również, że mężczyznę duszono, używając linki lub sznurka. Brak było śladów całkowitego oplotu wokół szyi, tzw. krawata. Przyjęto więc hipotezę, że Jan T. mógł być duszony na przykład poprzez zagłówek siedzenia samochodowego lub w podobnych okolicznościach.
41-letni Jan T. mieszkał w Rytrze. Latem woził turystów wozem po okolicy, a zimą organizował kuligi. Tak też było 18 lutego 1996 roku. Tego dnia wozak zarobił trochę pieniędzy. Ponieważ nie stronił od alkoholu, szybko je przepijał. Ostatni raz widziano go wieczorem w drink-barze. Około godziny 23 został wyrzucony przez właściciela lokalu. Od tej pory, tzn. od 18 lutego do nocy z 20 na 21, kiedy zakończył życie, nie wiadomo, gdzie i w jakim towarzystwie przebywał zamordowany.
Według mętnych zeznań niektórych świadków ustalono, że wozak był widziany na rynku w Starym Sączu rano 19 lutego. Tam też spotkał kobietę i mężczyznę narodowości romskiej. Cała trójka znalazła się w pobliskim barze. Jak twierdzą kolejni świadkowie (niestety, wtedy pijani), kobieta wyraźnie kokietowała pana Jana. Po godzinie biesiadnicy opuścili lokal. Nigdy nie udało się ustalić personaliów Romów, którzy rzekomo biesiadowali z wozakiem. W tej sprawie przyjęto aż sześć wersji śledczych. Począwszy od tej, że zbrodni mógł dokonać ktoś z bli-