Marzena Radziszewska Zielona Góra
Do doniczek warto już posadzić agapanty. Kłącze umieszczamy w niewielkich donicach, bo roślina lubi mieć ciasno. Kłącza pacioreczników dzielimy i sadzimy też do pojemników na głębokość ok. 5 cm. W każdym odciętym fragmencie musi być co najmniej jeden pąk i korzonki. Gloriozę umieszczamy w donicach poziomo i lekko ukośnie – grubszy odcinek bulwy, ten z pączkiem, umieszczamy wyżej. Bulwy umieszczamy na głębokość 5 – 6 cm. Rośliny muszą jednak pozostać jeszcze w pomieszczeniu. Wystawiamy je na dwór dopiero po 15 maja.
Róże z gołym korzeniem, po całonocnym moczeniu w wodzie i przycięciu korzonków, sadzimy tak, aby miejsce szczepienia (zgrubienie pomiędzy pędami a korzeniami) znalazło się ok. 5 cm poniżej gruntu. Drzewka owocowe z kolei sadzimy tak, aby miejsce okulizacji znalazło się nad ziemią.
Perovskię tniemy bardzo nisko – na wysokość ok. 10 cm. Nieprzycięta roślina będzie ogałacała się od dołu.
Przycinamy lawendę, nadając jej półkolisty kształt. Skracamy tylko młode niezdrewniałe pędy. Środkowe gałązki tniemy mocniej, a boczne słabiej. Regularne cięcie sprawi, że lawenda będzie miała bardziej zwarty i krzaczasty pokrój. Przycinamy trawy ozdobne. Wygrabiamy i napowietrzamy (aeracja) trawnik. Aerację przeprowadzamy dopiero na trawnikach 3 – 4-letnich. Dwa lata temu kupiłam ciemiernika w doniczce, bo zimą chciałam mieć kwitnącą roślinkę w domu. Wiosną przesadziłam go do ogrodu i w tym roku po prostu zachwyca. Ma mnóstwo kwiatów i piękne zielone liście. Nie boi się zim i przymrozków wiosennych, dlatego polecam roślinę nawet mniej doświadczonym ogrodnikom. Poza tym to już wiosna – są przebiśniegi, śnieżyce i krokusy. Z każdym rokiem jest ich coraz więcej. jola.b@angora.com.pl
Co czwarte zwierzę w schronisku umiera. Z wycieńczenia, chorób, często z głodu. Jest na to społeczne i urzędowe przyzwolenie.
Tadeusz K. spod Warszawy wygląda jak biznesmen. Garnitur, wyglansowane czarne buty, krawat. Katarzyna wygląda zupełnie inaczej. Zwykle w ubłoconych kaloszach i starej porwanej kurtce. To jego pracownica, a to jej strój roboczy. Nie wolno jej mówić, co dzieje się w pracy.
Czy Tadeusz K. to biznesmen? Nie. To dobroczyńca.
Teren otacza kamienny płot, a brama jest kryta. Nie widać nic, co dzieje się za płotem. Na stylizowanym parkanie wisi tabliczka: „Hotel dla zwierząt”. Niedawno zmieniona. Wcześniej był napis: „Schronisko dla bezdomnych zwierząt”, ale z powodu nieludzkiego traktowania podopiecznych i fatalnych warunków, w jakich przebywały, powiatowy lekarz weterynarii nakazał zamknąć interes. Powstał więc hotel. Tutaj już nie ma wstępu powiatowy lekarz weterynarii. To prywatny biznes. Warunki i zasady działania pozostają jednak te same.
Właścicielem jest Tadeusz K., który ma podpisaną z gminą umowę na odławianie bezdomnych zwierząt. Za jedno dostaje 1840 zł. Potem za każdy dzień pobytu zwierzaka w jego hotelu (bo gmina nadal jemu powierza wyłapane bezdomniaki) dostaje 10 zł.
– W hotelu psy przebywają latami. Nie szuka się im domów, bo to się nie opłaca – mówi pracownik schroniska.
O tym, że często w rejestrze są zwierzęta, które już dawno zostały uśpione, nie chce mówić. A sprawdzić tego nikt nie może. To prywatna działalność. Nikomu nic do tego.
– Wystąpię do sądu, jeśli pani źle napisze – wydziera się przez telefon Tadeusz K.
Takich przykładów interesu na bezdomnych zwierzętach są tysiące. Bo ustawodawca po wprowadzeniu nakazu odłowienia bezdomnego zwierzaka zupełnie zapomniał o tym, kto za tego zwierzaka jest odpowiedzialny. Okazuje się, że według przepisów nikt. Hycel łapie bezdomnego psa i teoretycznie powinien zawieźć go do schroniska. Ale wcale nie musi, bo nie regulują tego żadne przepisy. Dlatego często hycel inkasuje pieniądze, ale zwierzę
Najczęściej umowa o wyłapywanie zawiera lakoniczne lub niejasne sformułowanie, z którego wynika, że zwierzę ma trafić do jakiegoś schroniska lub jest przeznaczone do adopcji. Zdecydowanie bardziej konkretne są zapisy mówiące o warunkach płatności. Przedmiotem umowy jest fakt samego
Po wejściu w życie nowej ustawy o ochronie zwierząt w 2012 r. w Polsce powstały wręcz kombinaty zarabiające na bezdomnych zwierzętach.
Umowy gmin z takimi kombinatami stanowią pułapkę finansową,