Bujam w obłokach Rozmowa z RYSZARDEM KOTYSEM, aktorem serialowym, filmowym i teatralnym
BOHDANA GADOMSKIEGO
20 marca skończył 85 lat. Nieprawdą jest, że z powodu choroby przestał grać rolę Mariana Paździocha w serialu „Świat według Kiepskich”, z którym jest związany od 29 sezonów (18 lat). Absolwent PWST w Krakowie. Występował na wielu scenach; najdłużej w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi. W ciągu blisko 60 lat kariery aktorskiej zagrał ponad 40 ról serialowych i niemal 150 w filmach fabularnych.
– Ale się do pana przyczepiły plotkarskie media! Zrobiły z pana słabego, chorego aktora, który nie daje rady grać w sitcomie. Czytał pan o sobie? – Nie czytałem, nie, nie... – Naprawdę? – Nie, bo nie czytam bulwarowej prasy. Do internetu też nie zaglądam.
– Przyznam się panu, że dałem się nabrać i zamierzałem napisać artykuł „Pożegnanie Paździocha”.
– Tak? To mogłoby być ciekawe. Przeziębiłem się na pogrzebie Bohdana Smolenia. Po nim umarł mój drugi kolega z sitcomu – Jerzy Cnota. Obaj byli świetnymi kumplami. – À propos. Jak pan się czuje? – Dobrze, ale nie za bardzo. – A jednak! – To norma w moim wieku, bo może się raptem okazać, że niczego nie pamiętam.
– Zaraz to sprawdzę. Czy pogodził się pan z faktem, że został aktorem jednej roli i na wieki wieków będzie kojarzony z Paździochem?
– Pogodziłem się, bo nic innego już nie zagram. Ale mam tak duży dorobek aktorski, szczególnie w filmie i teatrze, że jestem aktorem usatysfakcjonowanym.
– Pamięta pan, w ilu teatrach grał?
– Zaczynałem w teatrze w Kielcach, potem byłem w Radomiu, Nowej Hucie, Opolu, we Wrocławiu, w Białymstoku, Tarnowie, Gdańsku i Łodzi ¸ gdzie grałem najdłużej.
– Dzisiaj będziemy rozmawiali o pana kultowej roli Paździocha w „Świecie według Kiepskich”. Czy prywatnie w jakimkolwiek stopniu identyfikuje się pan z jego postacią?
– Nie, absolutnie nie. Natomiast Paździoch jest obok mnie, i patrząc na niego, wiem, że jest to obca postać, którą ja manipuluję. Nie utożsamiam się z Paździochem i jest mi obojętne, gdy słyszę, jak ludzie wołają za mną „Paździoch”, bo jest to nazwisko postaci, którą gram, a nie moje.
– Podobno na początku miał pan grać Ferdka Kiepskiego?
– Rzeczywiście, takie były plany, ale okazało się, że autorzy sce- nariusza zapomnieli, ile ja mam lat. Ferdek był stosunkowo młody. Rola Paździocha na początku nie była rozpisana, po prostu twórcy sitcomu chcieli mnie w nim mieć. Dopiero w trakcie zdjęć ta postać bardzo się rozwinęła.
– Szkoda, że nie zagrał pan Ferdka, bo Andrzej Grabowski w tej roli jest kiepski – powtarza ciągle te same miny, ruchy, grypsy...
– Nie miałem szans, bo do tej roli byłem za stary.
– Ale za to stworzył pan najlepszą postać sitcomu.
– Chciałbym to usłyszeć, przeczytać...
– No to słyszy pan ode mnie. Jak trafił pan do „Świata według Kiepskich”?
– Zadzwonił do mnie asystent reżysera i zaproponował udział. Minął rok, zanim rozpoczęły się zdjęcia. Ostatecznie zaproponowali mi rolę, która dopiero się tworzyła. Początkowo była mała, na trzy odcinki, które miały się sprawdzić albo nie.
– Spodobało się i pomysł został kupiony. Co zadecydowało, że rola Paździocha rozrosła się do jednej z głównych ról?
– Myślę, że moje aktorstwo i trafne odczytanie postaci bohatera. Traktowałem to jako zadanie aktorskie. Różne rzeczy robiłem na planie, byłem wykorzystywany do wielu ciekawych pomysłów scenarzystów i reżyserów.
– „Świat według Kiepskich” jest jednym z najdłużej emitowanych sitcomów na świecie. Ma pan z tego tytułu satysfakcję?
– Mam, bo mimo upływu czasu gram wciąż coś innego. Moja postać się przemienia, nie jest jednolita. Paździoch nie jest tak wąsko określony jak na przykład Ferdek, tylko buja w obłokach.
– Nie znużył się pan graniem jednej roli?
– Nie, bo kręcimy zdjęcia przez miesiąc dwa razy w roku. Latem i zimą. Zawsze spotykamy się na planie z przyjemnością. Potem mamy wolne, co powoduje, że nie jestem znużony ani zmęczony. Rola Paździocha jest dla mnie zadaniem zabawnym i inspirującym do odnajdywania w niej ciągle czegoś nowego.
– Zastanawiał się pan, na czym polega fenomen tego sitcomu?
– Tak, i doszedłem do wniosku, że jest to coś, co naśladuje życie, ale nie jest życiem. I w tym tkwi tajemnica powodzenia „Świata według Kiepskich”.
– Marian Paździoch nie jest kryształową postacią. Ma wady, a jednak ludzie go lubią?
– Ludzie sądzą, że jestem taki jak on, i bardzo często mi mówią: „Pan to jest prawdziwy, pan posiada takie cechy, jakie my, Polacy, mamy”. Ludzie przyznają się, że są podobni do Paździocha. On jest sympatyczny i prawdziwy. Nigdy nie spotkałem kogoś, kto byłby na niego obrażony.
– Do jakiego stopnia Polacy na serio traktują to, co dzieje się w „Świecie według Kiepskich”?
– Zauważyłem, że traktują wszelkie zdarzenia naprawdę serio, ale są dwa typy publiczności. Jeden typ wierzy, że to się dzieje naprawdę, drugi wie, że to, co prezentujemy, jest żartem.
– Czy męcząca?
– Wciąż spotykam się z tym, że scenarzyści napiszą mi coś ciekawego do grania. I to jest plus w tej pracy. Ludzie, którzy rozpoznają mnie na ulicy, są przekonani, że zobaczyli Paździocha, a nie Ryszarda Kotysa. Nie mogę swobodnie nigdzie się poruszać. I to jest minus.
– Jaka jest geneza nazwiska Paździoch?
– Jeden z kolegów, który już nie pracuje, a był jednym z głównych scenarzystów, usłyszał piosenkę „U Paździocha na podwórku” i tak mu się to spodobało, że koniecznie chciał, żeby moja postać nosiła takie nazwisko. I tak się stało.
– Gdy ogląda pan poprzednie odcinki, to widzi pan rozwój swojej postaci?
– Oczywiście. Paździoch zmienia charakter, przyzwyczajenia, jest człowiekiem, który nosi na sobie różne rzeczy.
– Przejdźmy do Ryszarda Kotysa. Skąd pan pochodzi?
– Ze wsi Mniów w województwie kieleckim. popularność bywa