Afera golonkowa w Mszanie
Gdzie się podziały 173 kg śląskiego przysmaku?
– Obecnie prowadzimy postępowanie w sprawie. Na razie nie postawiliśmy żadnych zarzutów – wyjaśnia Marcin Felsztyński, prokurator rejonowy w Wodzisławiu Śląskim, dodając, że dokumentacja i rozliczenie imprezy nie wykazują nieprawidłowości. Sprawa opiera się na zeznaniach świadków, którzy golonki nie widzieli. – Ale są tacy, którzy pamiętają, że golonkę jednak jedli – mówi Felsztyński.
Ze zdjęć opublikowanych na stronie gminy można wywnioskować, że na festynie było ponad 100 osób. Zapytaliśmy znanego w regionie kucharza Michała Bałazego, ile porcji potrawy można by przygotować ze 173 kg golonki. – To jest 360 porcji mięsa, taka strata, łzy same cisną się do oczu – stwierdził z przymrużeniem oka Michał Bałazy. Więc każdy na imprezie powinien dostać golonkę, a jeszcze by zostało... Tymczasem urzędnikom do śmiechu nie jest... Zdaniem dyrektora Gminnego Ośrodka Kultury i Rekreacji w Mszanie, Rafała Jabłońskiego, golonki na imprezie były, ale... nie wszystkie.
– Część mięsa została wykorzystana na dwóch imprezach organizowanych przez GOKiR Mszana w tym samym miesiącu. Zapewniam jednocześnie, że ani ja, ani żadna inna osoba zaangażowana w przygotowanie „Mszańskich Smaków Jesieni” nie wykorzystała choćby jednej golonki prywatnie – zapewnia Jabłoński. Także wójt bije się w piersi... – Radni chcieliby, abym stwierdził, że za to jest odpowiedzialny dyrektor GOKiR Rafał Jabłoński, podczas gdy ja biorę wszystko na swoje barki, bo to gmina realizowała projekt i ja się podpisałem pod umową – stwierdza wójt Mirosław Szymanek, zaznaczając, że na całej sprawie i zaangażowaniu w nią organów ścigania najbardziej cierpią gminni społecznicy, szczególnie Bogu ducha winne członkinie kół gospodyń. Ale to nie jedyny kłopot. Bo oprócz zaginionych golonek podczas śledztwa pojawił się również wątek piwa, które było sprzedawane na festynie. Ale nie widać kas fiskalnych... – Mieszkańcy kilkakrotnie pytali, dlaczego na niektórych imprezach nie ma piwa, dlatego też poprosiłem firmę posiadającą koncesję na sprzedaż alkoholu, by pojawiła się na imprezie. Rozeszła się jedna beczka piwa. Część rozdano bezpłatnie gościom, wykonawcom oraz osobom bezpośrednio zaangażowanym w przygotowanie imprezy – tłumaczy Jabłoński. – Interesuje nas kwestia rozliczenia tego piwa, z jakich środków zostało zakupione i co stało się z pieniędzmi ze sprzedaży. I dlaczego nie ma kas przy stoiskach – mówi nam prokurator Marcin Felsztyński. W Urzędzie Marszałkowskim słyszymy, że sprzedaż piwa na imprezie mogła się odbywać, jednak nie mogło być ono zakupione z unijnej dotacji.