Opieka nad zwierzakami to odpowiedzialne zajęcie
Kilka pytań do Bartka Kusza
Bartek Kusz chodzi do Gimnazjum im. Stefanii Sempołowskiej w Warszawie. Chociaż ma tylko 16 lat, już zarabia pieniądze. Wyprowadza innym psy na spacer oraz założył hotel dla zwierząt.
– Skąd pomysł na zostanie petsitterem?
– To nie było łatwe i wpadnięcie na to zajęło mi jakieś pół roku. Gdyby nie wsparcie mamy, która oznajmiła, że pomoże mi, jeśli tylko będę pewien swego, prawdopodobnie szybko zniechęciłbym się do jego realizacji. Zatem trochę z przekory, żeby pokazać, jak to jest być dorosłym, dała mi szansę. Musiałem być punktualny i odpowiedzialny, jednocześnie będąc jeszcze dzieckiem. To było zarówno trudne, jak i fajne, bo nie czekając na dorosłość, mogłem spełnić swoje wielkie marzenie – kupić stacjonarny komputer do gier. W domu ciągle słyszę, że marzenia są po to, by je realizować – nie tylko o nich marzyć.
– Jak wyglądały działalności?
– Szczerze mówiąc – myślałem, że pójdzie łatwiej i szybciej, ale grubo się myliłem. Ten projekt początkowo wiązał się głównie z inwestycją. Trzeba było założyć fanpage #PetsitterBartekKusz, stworzyć stronę internetową z cennikiem, opisem usług i galerią. Początkowo było na niej tylko kilka moich prywatnych zdjęć. No i inwestycja w reklamę, która nie jest tania, ale jak się okazuje – niezbędna. Umówiliśmy się z mamą, że część dochodu przeznaczamy na marketing. Mama chciała mi pokazać, że praca to nie tylko zyski, ale też koszty, które są niezbędne, żeby móc cokolwiek osiągnąć.
Byłem bardzo młody i nie miałem zbyt wielkiego doświadczenia w pracy z obcymi zwierzakami poza spacerami z psami schroniskowymi. Teraz mogę powiedzieć, że posiadanie własnego stworzenia to zdecydowanie za mało, by podejmować się takich wyzwań. Trzeba być naprawdę zdeterminowanym, by się szybko nie zniechęcić.
Mój pierwszy podopieczny, którego wizytowałem w domu, podrapał mnie bole- początki twojej śnie, więc nie chciałem do niego jeździć. Ale tata wsadzał mnie do auta i zawoził, mówiąc: „Chciałeś pracy, to ją wykonaj!” i asekurował przy kolejnych wizytach. Potem było już łatwiej; byłem bardziej przygotowany na różne reakcje. A z biegiem czasu nabierałem też więcej doświadczenia. – Czym zajmujesz się teraz? – Generalnie skupiliśmy się na hotelowaniu zwierzaków u nas. Wychodzimy na spacery, jak również oferujemy opiekę dzienną dla psów, a nawet transport zwierzaków, co nierzadko bardzo nam się przydaje.
– Dlaczego ważne jest wypełnianie ankiety przez osoby pozostawiające zwierzęta pod twoją opieką?
– Ankieta zawiera kilkanaście ważnych pytań, dotyczących przede wszystkim podopiecznego. Dzięki niej, zanim pies do nas przyjedzie, wiem już, czego możemy się spodziewać. Jak pupil reaguje na inne zwierzęta, na dzieci, na rozstania z właścicielem, poza tym czy ucieka, czy ma uczulenia, czego mu nie wolno. Staramy się stosować do wszystkich zaleceń właściciela, to on tu jest najważniejszy. My nie inicjujemy niczego nowego w wychowanie zwierząt, o ile właściciel nas o to nie prosi. – Twoi pomocnicy... – Kasia i Patryk są w podobnym wieku co ja. Podobnie jak ja kochają zwierzaki i kiedy okazało się, że mogą nam pomóc, bo firma się cały czas rozwija, a przy okazji mieć z tego jakieś swoje pieniądze, zaprosiliśmy ich do współpracy. Zgadzamy się we wszystkim, są bardzo obowiązkowi i odpowiedzialni, dzięki czemu możemy na nich polegać.
– Jak można ze szkołą?
– Można, to kwestia wypracowania pewnych priorytetów i dyscypliny. Jestem synem oficera Wojska Polskiego, dyscyplinę, punktualność i odpowiedzialność mam we krwi. Praca ze zwierzętami to nie praca na etat, osiem godzin, które trzeba spędzić na stanowisku. Godziny pra- pogodzić pracę cy są elastyczne, co pozwala ją pogodzić z innymi obowiązkami. Od rana: spacer, szkoła, spacer, praca domowa, spacer. To nie zajmuje więcej niż 3 – 4 godziny dziennie. Poza tym pomagają mi inni. Mama na tę chwilę zajmuje się sprawami organizacyjnymi. To też jest dużo pracy – odbieranie telefonów, wpisanie terminów do kalendarza, potwierdzenia rezerwacji, podpisywanie umów i wystawianie faktur.
– Najśmieszniejsza historia związana z pracą.
– Nie wiem, czy coś takiego miało kiedyś miejsce. Praca ogólnie jest przyjemna, bywają zabawne chwile, kiedy bawimy się ze zwierzakami, ale to przede wszystkim bardzo odpowiedzialne zajęcie. Jeśli komuś się wydaje, że w wakacje sobie dorobi, bo to nic trudnego, to się myli. Można poważnie się rozczarować, kiedy nagle okazuje się, że pies zrobił sobie krzywdę, że wydarzyło się coś złego i właściciel chce nas pociągnąć do odpowiedzialności, a nie mamy umowy, regulaminu współpracy, zakresu obowiązków. Tu wszystko trzeba przewidzieć i mieć oczy dookoła głowy. Bezpieczeństwo to największy priorytet w tej pracy, bo piesek, nawet słodko baraszkując z nami, może źle postawić łapkę i jest kłopot. – Kilka słów o twoich zwierzakach... – Prywatnych zwierzaków miałem dotąd kilka. Rybki, królika, który gryzł tatę w stopę, i kota, który tak jak królik tatę traktował moje pośladki:) Miałem też psa, którego wziąłem na chwilę od babci i został na długo. Obecnie jest z nami również kot, którego zostawiła klientka. Mimo nieustannych pytań, kiedy go odbierze, nie pojawiła się po niego, a my nie mieliśmy serca go oddać, więc został. To cudowna kotka, wychowywała się z psem, więc świetnie odnajduje się w naszym domowym hoteliku. Doskonale wie, kiedy może chodzić między psami, a kiedy nie wchodzić im w drogę.
– Co lubisz robić w wolnych chwilach?
– Jak chyba większość nastoletnich chłopaków gram ( śmiech) na komputerze, jeżdżę na rowerze, chodzę do kina, a czasem na paintballa. To jedna z moich pasji, ale ciągle mam na to zbyt mało czasu.
Przyjaciół nie mam wielu, ale też wielu nie potrzebuję. Wolę wartościową relację z jednym niż kilka błahych znajomości z innymi.
Przyjaciele są ważni, ale moje zdanie na ten temat brzmi: „lepiej mieć jednego prawdziwego niż kilku byle jakich”.
– Słyszałam, że gotujesz – masz jakieś specjalne danie?
– Owszem, gotuję, ale tylko w duecie z moją przyjaciółką mamą. Wspólne pichcenie to świetna zabawa, a my w kuchni rozumiemy się jak nikt:)
Moje ulubione danie to sałatka gyros i pierogi. Kocham pierogi, przypominają mi wizyty u babci – mniam!
– Dlaczego gotowanie dość?
– Odpręża, można zrobić coś pysznego. Zawsze jest przy tym sporo śmiechu, coś spadnie, coś się wysypie, jest luz bez stresu i spiny. Może też dlatego, że to jedna z rzeczy, które robię wspólnie z mamą. A to najwspanialsza osoba na świecie. Cokolwiek bym zrobił, ona mnie nie skrytykuje, więc potem sam z przyjemnością robię coś dla niej lub dla siebie. Kiedy jestem w domu sam, nie umieram z głodu. – Plany na przyszłość, marzenia... – Najbliższe plany to wybór liceum i zrobienie matury. Ukończenie szkoleń związanych ze zwierzakami. Mam kilka na liście. Zdobywanie kwalifikacji i przede wszystkim wiedzy jest bardzo ważne w pracy ze zwierzakami. Potem zrobienie prawa jazdy i usamodzielnienie się. A przede wszystkim rozwijanie mojej działalności. daje ci ra-