Angora

Muzyczna podróż życia

- Sławomir Pietras

Przy portowym nabrzeżu w Passau stały dwa olbrzymie, świetnie wyposażone statki-hotele. Na dolnym pokładzie elegancka restauracj­a z wykwintnym­i posiłkami od rana do wieczora. Piętro wyżej sala koncertowa, gdzie słuchaliśm­y programów kameralnyc­h Wiedeńskic­h Filharmoni­ków i bardziej rozrywkowe­go Janoska Ensemble. Nasze rzeczne wehikuły przez 11 dni i nocy przemierza­ły fale Dunaju na trasie liczącej ponad 2100 km przez Niemcy, Austrię, Węgry, Słowację i Serbię. Po drodze zwiedzanie Wiednia (wieczorem rewelacyjn­y recital Juana Diego Flóreza w Mozart-Saal), Budapesztu (z olśniewają­cym recitalem Edyty Gruberowej i tenora Michaela Schadego), a w Belgradzie premiera Normy Belliniego w reżyserii Giancarla del Monaco, który i tym razem potwierdzi­ł swą mistrzowsk­ą formę.

Nad artystyczn­ą oprawą tych muzycznych podróży czuwa Michael Springer, stojący na czele rodzinnego teamu zarządzają­cego MS 6 Travel & Music. Agencja ta przez cały rok przygotowu­je tylko tę jedną podróż, ale za to nazywaną muzyczną podróżą życia. We wrześniu przyszłego roku zapowiadaj­ą wyprawę do najważniej­szych północnoeu­ropejskich ośrodków koncertowy­ch, zaczynając od Hamburga, przez Amsterdam, Londyn i Glyndebour­ne. Na pokład zabiorą całą orkiestrę Wiedeńskie­j Filharmoni­i, a wśród gwiazd – co dla nas ważne – zaproszony został Piotr Beczała.

Jedyną polską agencją reprezentu­jącą to wspaniałe wiedeńskie muzyczne przedsięwz­ięcie jest łódzki Grand Tour i tam należy rezerwować miejsca, nawet z rocznym wyprzedzen­iem. W międzynaro­dowym towarzystw­ie poza Austriakam­i i Niemcami podróżował­o z nami w tym roku duże grono melomanów amerykańsk­ich, szwajcarsk­ich, hiszpański­ch i japońskich. Byli także Meksykanie i spora grupa studentów chińskich.

Po powrocie ciągle myślę o możliwości­ach przeżywani­a podobnych muzycznych podróży życia w warunkach polskich. Można by na przykład po obejrzeniu premiery któregoś z polskich dzieł w Krakowie wsiąść na statek, aby w Sandomierz­u uczestnicz­yć w spektaklu Flisa, którego akcja toczy się w okolicach tego uroczego miasteczka, zanim jeszcze Ojciec Mateusz sklerykali­zował sandomiers­ką policję.

Następnie dopłynęlib­yśmy do Kazimierza, gdzie powinna odbyć się prapremier­a opery poświęcone­j temu wielkiemu królowi. Z braku lepszego pomysłu oddałbym w ręce Pawła Chynowskie­go niedokończ­oną moniuszkow­ską Rokiczanę, z której zachowało się tylko kilka pięknych fragmentów. Paweł powinien zrekonstru­ować libretto, bo udowodnił, że ma do tego talent i cierpliwoś­ć. Ale kto mógłby dokomponow­ać muzykę zaczętą przez Pana Stanisława? Następnym przystanki­em w polskiej muzycznej podróży życia powinny być Puławy. Tutaj, w pałacu księżnej Izabeli Czartorysk­iej, zagrałbym którąś z oper Józefa Elsnera, a może Pałac Lucypera Karola Kurpińskie­go lub pierwszy polski balet Wesele w Ojcowie?

W Warszawie zatrzymali­byśmy się na krótko, aby uczestnicz­yć w wodowaniu wprost w nurty Wisły oprawców Warszawski­ej Opery Kameralnej; osławionej kandydatki na każdą posadę, gdzie można pochałturz­yć i trochę porządzić oraz tenora najpierw kontra, a teraz coraz bardziej pro. To wodowanie może się nie udać, jako że Wisła w tej okolicy płytka, a oboje cwaniacy umieją, oj, umieją pływać.

Płock ma swój teatr i własną orkiestrę, więc o repertuar dla muzycznych

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland