Fidget spinner podbija Polskę
Najpopularniejsza zabawka 2017 roku. Moda na ten gadżet dotarła do Polski – tak reklamują ją polskie media. I rzeczywiście, Polaków ogarnął prawdziwy szał zakupowy: kawałek sztucznego tworzywa lub metalu osadzony na łożysku sprzedaje się jak świeże bułeczki. I to nie tylko wersje za kilkanaście złotych, ale również te za kilkaset.
Plastikowe, z tworzyw sztucznych lub rozmaitych metali – takie mogą być fidget spinnery. Na łożysku osadzonym wokół środkowej części zabawki – tej, za którą użytkownik trzyma całość – wiruje od trzech (w podstawowej wersji) do dziewięciu ( w tych najbardziej wyrafinowanych) płatów. Całość jest tak wyważona, że wirujący spinner przypomina miniaturową wersję poczciwego bączka. Tak jednak wyprofilowaną, żeby móc ją trzymać na palcu.
Oczywiście, nie tylko o trzymanie na palcu chodzi. Na YouTube znajdziemy już setki klipów, których autorzy zarejestrowali swoje wyczyny z fidget spinnerami. Przerzucenie wirującej zabawki z jednego palca na drugi tylko otwiera listę potencjalnych „sztuczek”. Fidget spinnera można rozkręcić na nosie albo wirującą zabawkę wrzucić na daszek czapki bejsbolowej bez zatrzymywania wirowania. Można spróbować go podbić na kolanie jak piłkę futbolową. Układać kilka zabawek w wirujący stos czy piramidę.
Nie brzmi poważnie? Być może część dystrybutorów również doszła do wniosku, że nowa odsłona gadżetu przypominającego swoją pożytecznością jo-jo może nie przekonać interesujących się najświeższą modą klientów. Sklepy sięgają więc po zgoła niespodziewane argumenty. „Świetnie odstresowuje i wzbudza koncentrację” – zapewnia jeden z dużych sklepów online. „Doskonały dla rzucających palenie, pomaga zająć ręce oraz załagodzić stres” – zapewnia na swoich stronach inny. „Łatwy do przenoszenia, mały, prosty, dyskretny. Możesz użyć go w dowolnej chwili” – wylicza kolejny. A skoro dyskrecja i zdrowotne atuty fidget spinnera nie ulegają wątpliwości, to przechodzimy do konkretów. Przeciętny fidget spinner najczęściej zrobiony jest z plastiku i kosztuje 20 – 30 złotych. To jest ta najniższa półka cenowa, bowiem nie brakuje też zabawek zrobionych z tworzyw sztucznych, „ciętych laserowo”, „odlewanych w 3D”. Ich ceny zaczynają się stopniowo od 40 do 100 złotych. I wreszcie sięgają kwot zaskakujących – są sklepy, które oferują fidget spinnery za 200, 300, a nawet ponad 400 złotych.
Czy moda dotarła do Polski? Nie ma żadnych wątpliwości: wystarczy wpisać nazwę zabawki do wyszukiwarki portalu Allegro, żeby wyskoczyły nam 34 strony z ofertami sprzedażowymi.
– Sprzedajemy tego setki – słyszymy w jednej z największych firm zabawkarskich działających na Allegro. – Najtańsze, te za 29 złotych, wyprzedaliśmy już do ostatniej sztuki, ale i te po 49 złotych się kończą – dodaje nasza rozmówczyni (...). Skąd rozpiętość cen? Z powodu wykorzystanych w produkcji materiałów. Plastiki są najtańsze, w środkowej półce cenowej dominują substancje akrylowe, tworzywa sztuczne, lżejsze metale. W konstrukcji zaczynają się pojawiać kolejne łożyska. Różnica? Spinner z takim łożyskiem jest cięższy i kręci się dłużej. W przypadku tych najdroższych wariantów kręci się nawet – jak podkreślają dystrybutorzy – 300, ba!, 320 sekund (...)!
Czy jakiekolwiek badania potwierdzają twierdzenie, że fidget spinner pomaga w rzuceniu palenia?
– No, zajmuje ręce palaczom, więc to chyba dobre rozwiązanie – słyszymy w jednym ze sklepów.
– Ale badań to chyba jeszcze nikt nie robił. Badań nad samym gadżetem rzeczywiście chyba nie prowadzono, choć na Zachodzie specjaliści i dziennikarze toczą prawdziwe batalie o rzeczywiste korzyści płynące z zabaw fidget spinnerami – według zwolenników zabawki pozwala ona łagodzić nerwice, autyzm i objawy ADHD. Niektórzy porównują korzystanie z gadżetu do machinalnego włączania i wyłączania długopisu, owego „prztykania”, które rozlega się na firmowych spotkaniach i naradach (...). Na łamach „Scientific American” (...) Katherine Isbister, badaczka z University of California, przekonuje, że zabawa fidget spinnerem potrafi pełnić podobną funkcję jak nałożenie słuchawek na uszy w gwarnym biurze: jeden hałas zastępujemy drugim, ale mniej rozpraszającym. Zabawa gadżetem potrafi też być jak uspokajający spacer czy przygotowanie filiżanki herbaty, czyli czynności kojące stargane nerwy i pozwalające oderwać się od stresu. Być może zatem warto odgrzebać bączek z lat dziecinnych – nawet jeśli nie odstresuje, to przynajmniej oszczędzi wydatków.