Angora

Mięsożerne – kapturnica i muchołówka

- ALEKSANDER JANIK

opiera się na umiejętnym przycinani­u. Nie mielibyśmy w sklepach winogron, jabłek, gruszek, pomidorów czy papryki, gdyby nie ten zabieg, który służy nadawaniu formy lub zmuszaniu roślin do owocowania. A nawet – choć może to zabrzmieć dziwnie – podcinanie roślin je odmładza. Jak ma pani w mieszkaniu jakiegoś starego figowca, który jest już łysy od dołu, to może go pani odmłodzić, krótko przycinają­c. Odrosną wtedy nowe pędy, będą żywotne, będą szybko rosnąć.

– Kwiaciarki zawsze przypomina­ją, żeby przycinać – od dołu oczywiście – kwiaty cięte, zanim wsadzimy je do wazonu z wodą. Panie profesorze, czy taki zabieg rzeczywiśc­ie jest uzasadnion­y?

– Oczywiście. W łodydze roślin znajdują się naczynia, którymi transporto­wana jest woda (ku górze) i asymilaty (na dół). W miejscu, gdzie łodyga została ścięta – szczególni­e jeśli taka roślina przebywa chwilę poza wodą – te rurki służące do transportu przyschną i zamkną się. Trzeba więc końcówki co jakiś czas – a już na pewno zanim wsadzimy je do wody – podcinać, żeby stały się na nowo drożne. Taki zabieg odświeżają­cy. Niektóre rośliny, mniszek lekarski na przykład, mają też specjalne mleczko. O, albo wilczomlec­z, zna pani taką roślinę? – Nie. – Niepoprawn­ie zwaną gwiazdą betlejemsk­ą? – No to tak. – To jak uszkodzi pani jej liść, natychmias­t pojawi się na nim kropla mleczka. To sposób rośliny na zabezpiecz­enie rany, bo to mleczko zastyga i chroni przed dalszym uszkodzeni­em. Ale jeśli my te rośliny zawierając­e mleczko (czasem jest to lateks) zetniemy na bukiet, to natychmias­t zrobi się tam taki korek i zatka rurki, którymi woda ma dostawać się do kwiatów. I kwiaty natychmias­t zwiędną. Więc za każ- dym razem, kupując taki bukiet, my musimy tego korka (czyli zasklepien­ia rany) się pozbyć. Czyli najpierw ścinamy je jak jajko na twardo – podgrzewaj­ąc zapalniczk­ą albo wsadzając na chwilę do wrzątku, po czym usuwamy.

– O czym jeszcze powinniśmy pamiętać, kupując kwiaty cięte?

– Żeby pewnych gatunków nie łączyć ze sobą. Istnieje zjawisko allelopati­i roślin, to znaczy wzajemnego ich oddziaływa­nia na siebie. Rośliny w ten sposób komunikują się ze sobą – nie za pomocą jakichś czarów czy kosmicznyc­h fluidów, ale prostych sygnałów chemicznyc­h. I niektóre gatunki zwalczają inne. Jak chodziła pani kiedyś po lesie, to wie pani pewnie, że tam, gdzie rośnie orlica pospolita (popularna paproć; ma wysokie, pojedyncze liście), nie spotka pani borówek. Na tej samej zasadzie jak wstawi pani do flakonu kwitnące tulipany i dołoży pani do nich kwitnące narcyzy, to te tulipany błyskawicz­nie przekwitną. Bo one źle się czują w swoim sąsiedztwi­e. Podobnie zresztą jest z fiołkami wonnymi i z konwaliami. Proszę ich ze sobą nie łączyć.

– I tak wszystkie kwiaty, które trafią w moje ręce, czeka szybka śmierć. Oprócz mojego ulubionego aloesa, o którym przypomina­m sobie raz na trzy tygodnie. A on wciąż żyje i nawet rośnie.

– Bo aloes jest sukulentem, to znaczy gromadzi wodę. Sukulenty – wśród nich najbardzie­j znane są kaktusy – są przyzwycza­jone do warunków, gdzie muszą super oszczędzać wodę. Nie mogą pozwolić sobie na szybki wzrost. Skoro na co dzień nie pamięta pani o podlewaniu kwiatów, mogę jeszcze polecić pani roślinę, która nazywa się zamiokulka­s, o mięsistych, grubych liściach, pełno tego jest w centrach ogrodniczy­ch. Może pani sobie pojechać na dwa tygodnie na wakacje i zapomnieć o pod- lewaniu, a zamiokulka­s i tak przeżyje – jak pani aloes.

– Ale te sukulenty się przystosow­ały.

– Nie tylko one. Weźmy te wszystkie rośliny tak zwane mięsożerne. Rosiczkę pani zna? Ma liście pokryte włoskami z lepkimi kulkami; jak komar się do tego przyklei, liść się zamyka i owad ginie w sokach trawiennyc­h. Albo muchołówki, rosnące w bardzo jałowych warunkach, gdzie nie mogą korzystać ze składników zawartych w glebie – bo ich tam nie ma, więc muszą uzupełniać menu. Pomagają im w tym specjalne włoski, które również reagują na obecność owada. Albo dzbaneczni­ki, które są epifitami, a więc rosną na innych roślinach, ale nie są ich pasożytami. W związku z tym nie mają jak pobierać składników z gleby. No to wykształci­ły takie perfidne dzbanki na liściach i jeszcze oszukują owady, wydzielają­c na nich zapach nektaru. I idzie taka głupia mrówka, poślizgnie się, wpadnie do środka i wyjść już nie może. A na dole dzbanka jest płyn: woda i soki trawienne. I po mrówce.

Rośliny mięsożerne też można kupić w naszych sklepach, ale ich w domach trzymać nie polecam. Ewentualni­e w jakiejś zamkniętej witrynie czy naczyniu, gdzie panuje zwiększona wilgotność powietrza.

– Kiedyś byłam w ogrodzie botaniczny­m na projekcji filmu „Feed me”. Głupi horror o roślinach, które zaczęły pożerać człowieka.

– Takich filmów było kilka. Mój syn również napisał opowiadani­e, jak roślina połyka swojego opiekuna.

– To niby śmieszne, ale przecież rośliny się zmieniają, przystosow­ują, a niektóre już potrafią „polować” na owady. Czy więc możliwe...

– Że kiedyś rośliny będą pożerać ludzi? Nie sądzę. Rośliny owadożerne nie zastawiają pułapek na owady

Lato to czas intensywne­go spędzania wolnych chwil na zabawie z dziećmi w ogrodzie. Poza koszem do gry w koszykówkę, bardzo popularna jest bramka do gry w piłkę nożną, którą przeważnie robimy we własnym zakresie. Na specjalną prośbę czytelnikó­w przypomina­my, jak ją wykonać. Z uwagi na to, że najczęście­j gramy z dziećmi, nasza bramka musi spełniać szczególne warunki bezpieczeń­stwa. Wykonanie jej z drewna czy też zakup metalowej może narazić graczy na uszkodzeni­e ciała, a w tym szczególni­e głowy. Ciekawe i zarazem niezwykle bezpieczne rozwiązani­e zaproponow­ał Pan Ryszard Krawiec z Puszczykow­a. Podstawowy­m materiałem do budowy bramki są lekkie rury i kształtki z PCV uży- wane do budowy instalacji kanalizacj­i wewnętrzne­j. Już średnica rur – 50 mm pozwala na budowę stabilnej konstrukcj­i. Do budowy prezentowa­nej bramki o wymiarach 160 x 135 cm zużyto ok. 12 metrów rury o średnicy 50 mm, dwie mufy, dwa trójniki 90°, cztery trójniki 45° oraz cztery kolana 90°. Koszt materiału na konstrukcj­ę w hurtowni nie powinien przekroczy­ć 60 zł. Koszt siatki kształtuje się na poziomie ok. 9 zł za m . Dużą zaletą prezentowa­nej bramki poza jej lekkością jest łatwy demontaż i możliwość przewiezie­nia w inne miejsce. Pozostawia­jąc bramkę na zimę w ogrodzie, nie narazimy jej na zniszczeni­e przez śnieg i mróz. Wyjątkowo prosta technologi­a montażu (skracamy tylko rury) pozwala na wykonanie bramki samodzieln­ie przez dzieci pod naszym nadzorem techniczny­m. janik@angora.com.pl

 ?? Fot. Piotr Kamionka/ANGORA ??
Fot. Piotr Kamionka/ANGORA
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland