Płonący wieżowiec
O skaczących solidarnie milczą inne źródła. Być może to nieprawda, być może zbyt wielki horror. Takie informacje i zdjęcia zatajono również po nowojorskich zamachach z 11 września. W kilku relacjach pojawił się motyw dzieci zrzucanych z niższych pięter. Najbardziej dramatyczna mówi o matce, która jakoby wyrzuciła dziecko z 9 lub 10 piętra, sygnalizując przedtem swój zamiar ludziom zgromadzonym wokół bloku. Jeden z mężczyzn podbiegł i zdołał je podobno złapać.
W chwili oddawania numeru do druku wiadomo było, że zginęło co najmniej 58 mieszkańców. Rzecznik służby zdrowia mówił nazajutrz po pożarze: – Londyńskie pogotowie udzieliło pomocy 64 pacjentom, 10 zgłosiło się do szpitali o własnych siłach.
Policja otrzymała 400 zgłoszeń o zaginionych, ale wiele dotyczy tych samych osób, jedno nazwisko powtarza się aż 46 razy. Brytyjska policja obawia się, że liczba ofiar sięgnie 100 osób. Eksperci rozpoczynają dopiero oględziny budynku, który płonął przez prawie dwa dni. Dokładne zbadanie najwyższych pięter wymaga ich strukturalnego wzmocnienia, co musi potrwać.
Tymczasem wraz z upływem czasu rosła desperacja rodzin i przyjaciół poszukujących zaginionych w szpitalach, ośrodkach noclegowych, wśród znajomych w mieście. Na murach, słupach i długiej, białej ścianie pamięci wzniesionej wokół pobliskiego kościoła pojawiły się rodzinne fotografie, napisy w wielu językach, numery tele- fonów. Obok londyńczycy dopisywali wyrazy współczucia, żalu i solidarności.
Solidarność przybrała też wymiar praktyczny. Pobliska hala sportowa i ośrodek rekreacyjny Westway Sports Centre, gdzie zakwaterowano ocalałych, zaczęły wypełniać pudła i worki z odzieżą, obuwiem, żywnością, pościelą, artykułami pierwszej potrzeby. – Reakcja zwykłych ludzi jest wspaniała. Przyjeżdżają sprawdzić, co mogą zrobić, oferują datki, to podnosi na duchu – mówił miejscowy pastor. Już pod koniec pierwszego dnia trzeba było otworzyć sortownię darów. Media zaczęły przekazywać apele o zaprzestanie ich nadsyłania, dopóki komitet pomocy nie poprosi o konkretne artykuły.
Zarząd dzielnicy już pierwszego dnia znalazł zastępcze lokale dla 44 rodzin. Ale również od pierwszego dnia wzbierał gniew ocalałych i mieszkańców całego osiedla na władze. W piątek przed ratuszem doszło do demonstracji.
Kensington i Chelsea to jedna z najbogatszych dzielnic jednego z najbogatszych miast świata. Ale osiedle Lancaster West to rezerwat ubóstwa, gdzie umieszczano potrzebujących: mniejszości, imigrantów, bezrobotnych i mało zarabiających, emerytów i niepełnosprawnych. – Nikt nas nie słuchał, nikt o nas nie dbał – to refren powtarzający się w wielu wywiadach.
Mieszkańcy Grenfell Tower kilkakrotnie alarmowali administrację osiedla i władze dzielnicowe, że budynek nie jest bezpieczny, że nie ma w nim instalacji tryskaczowej, że nie działa alarm. Komitet lokatorów przesłał nawet radzie dzielnicowej kopię raportu ekspertów o opłakanym stanie osiedla. Zarząd przeprowadził wprawdzie gruntowny remont wzniesionego w 1974 roku wieżowca, ale już po jego zakończeniu mieszkańcy skarżyli się na wadliwą instalację elektryczną i rury gazowe poprowadzone wewnątrz jedynej klatki schodowej pełniącej rolę wyjścia ewakuacyjnego.
Charakter pożaru wskazuje, że zawiniły jednak przede wszystkim płyty zewnętrznej okładziny, zainstalowanej dopiero rok temu. Dowodem rzeczowym jest cały sczerniały od zewnątrz blok. Na zdjęciach z pożaru widać grudy płonącego plastiku i rozżarzonego aluminium sypiące się na głowy strażakom podchodzącym do budynku z tarczami nad głowami. Po pożarze cała okolica zasłana była bryłkami żużlu, jak po erupcji wulkanu.
Brytyjska prasa dokopała się informacji, że w Stanach Zjednoczonych zakazano umieszczania takich paneli na budynkach wyższych niż 12 metrów, aw Niemczech materiał, z jakiego wykonano płyty, sklasyfikowano jako łatwopalny. Telewizja SKY przeprowadziła własny eksperyment laboratoryjny. Aluminiowo-polietylenowa płyta Reynobond zaczęła się topić i buchnęła płomieniem w temperaturze 700 stopni. W Grenfell Tower żar przekraczał 1000 stopni. Koszt paneli użytych przy modernizacji bloku to 22 funty za metr kwadratowy. W pełni ognioodporne są zaledwie o dwa funty droższe. Nic dziwnego, że w prasie zaczęły się pojawiać nagłówki w rodzaju „Aresztować zabójców”. Popularny dziennik „Daily Mail” obliczył, że tylko w Londynie identycznymi panelami obłożono 87 mieszkalnych wysokościowców, a w całej Wielkiej Brytanii 30 tysięcy mniejszych i większych budynków.