My name is Macron. Emmanuel Macron
Paryski nie-co-dziennik
Drugie dziecko
Założyciel Facebooka dumnie ogłosił, że po raz drugi został ojcem – czytamy na hollywood. com. 33- latek doczekał się drugiej córeczki (wraz żoną wychowują już 2-letnią Max), której dał imię August – na cześć miesiąca, w którym przyszła na świat. Radosną nowiną podzielił się poprzez pełen emocji post na Facebooku skierowany bezpośrednio do córki: Kochana August, witaj na świecie! Już teraz, wraz Twoją mamą, nie możemy się doczekać, jaka będziesz, gdy dorośniesz. Najpierw jednak czeka Cię cudowne dzieciństwo, a my zrobimy wszystko, żeby ten magiczny dla Ciebie czas był piękną przygodą. Bardzo Cię kochamy!
Numer jeden
Jak informuje „Forbes”, hiszpański miliarder znalazł się na pierwszym miejscu wśród najbogatszych ludzi świata. 81- letni przedsiębiorca jest właścicielem i założycielem koncernu odzieżowego Inditex, pod który podlega m.in. popularna sieciówka Zara (ponad 2 tysiące butików na świecie). Ortega, z majątkiem szacowanym na 85 miliardów dolarów, wyprzedził w rankingu Amerykanina Billa Gatesa (legendarny twórca Microsoftu) o niespełna 200 milionów dolarów.
Gotowanie dla dyktatora
Jeden z najsłynniejszych kucharzy świata wyznał, że jest jedna rzecz, której nie może odżałować – donosi femalefirst.co.uk. – Ciągle wraca do mnie żal, że kiedy zostałem poproszony, aby gotować dla Fidela Castro, musiałem odmówić ze względu na napięty grafik. To wielki błąd, gdyż kubański premier wkrótce zmarł, a szansa wydawała się być jedyną w swoim rodzaju. 42-letni Brytyjczyk dodał, że absolutnie nie popiera komunistycznej dyktatury, lecz jego zdaniem Fidel Castro był jedną z ciekawszych osobowości ostatniego stulecia.
Mijają cztery miesiące, odkąd polityczny fenomen Macrona triumfalnie przeistoczył go z anonimowego młodzieńca w prezydenta Francji, a trzy jak zdobył pełnię władzy w wyborach parlamentarnych. W tym czasie porównywano go do Napoleona, Obamy czy Jamesa Bonda, jak w przytoczonym wyżej filmowym tytule zapożyczonym z BBC. Jego międzynarodowa popularność stale rośnie (z wyjątkiem Polski), ale już proporcjonalnie do spadku notowań w ojczystym kraju. Tu fala „macronizmu” gwałtownie opadła, sięgając z końcem wakacji poziomu jego poprzednika Hollande’a.
We Francji przestał działać mit cudownego Macrona odwołującego się do postępu i nowoczesności, któremu wszystko się udaje; ów mit politycznego pięknoducha, przypominającego prototyp filmowego amanta, który uwodzi młodością, energią, wdziękiem, elegancją, inteligencją, optymizmem, nadzieją i wiarą w niepewną przyszłość. Najpopularniejszy francuski psychiatra Boris Cyrulik nazwał ten fenomen epidemią wiary zranionego narodu, który w odruchu zbiorowej wyobraźni wcisnął 39-letniego progresistę w kostium wybawcy. Psychiatra przekonywał, że sukces Macrona (z którym dwa lata pracował) to bardziej przypadek psychosocjologiczny niż polityczny; że to bardziej epidemia iluzji niż demokratyczna rewolucja otworzyła mu drogę do władzy ponad skostniałymi i skompromitowanymi partiami tradycyjnej lewicy i prawicy zajętymi własnymi wewnętrznymi konfliktami. Ale ten mit już nie działa. Rozpadł się w zderzeniu z pospolitą rzeczywistością wymagającą przywrócenia równowagi budżetowej, ograniczenia biurokracji i etatyzmu (co piąty Francuz jest na garnuszku państwa), liberalizacji rynku pracy (m.in. łatwiejsze zwalnianie pracowników) oraz innych niepopularnych działań wymagających przezwyciężenia oporu społecznego.
Tak więc w polityce wewnętrznej czar Macrona szybko prysł, ale nie w sprawach zagranicznych, tu nieoczekiwanie ma sukcesy, przynajmniej wizerunkowe. Jako proeuropejski globalista bez kompleksów, świetnie wykształcony, obyty w świecie, znakomicie posługujący się angielskim skutecznie odbudowuje dyplomatyczny prestiż Francji, czego symbolem jest braterski uścisk dłoni z Donaldem Trumpem i twarda postawa wobec Putina. Jednak najważniejszy jest efektywny powrót do strategicznej współpracy z Niemcami w przewodzeniu Unii, niestety, również kosztem Polski. Służyć ma temu jego plan faktycznego (a nie formalnego w postaci nowego trak- tatu wymagającego jednomyślności) ukonstytuowania Europy dwóch lub kilku prędkości przez wyposażenie strefy euro w odrębny parlament, budżet, ministra finansów. Realizacja tego planu – przewidziana po wrześniowych wyborach w Niemczech – zepchnie nas na unijne peryferia państw aspirujących do pełnej integracji, pozbawiając przy tym części przyszłych środków unijnych.
– Polska zdecydowała, by iść w innym kierunku niż reszta Europy... Polska sama się izoluje... Polska nie definiuje dzisiaj przyszłości Europy i nie będzie definiować Europy jutra... Te i inne wypowiedzi Macrona w trakcie jego objazdu po Europie Środkowej, sondującego nowelizację dyrektywy o pracownikach delegowanych, doprowadziły do polsko-francuskiego napięcia. W ostatnim wywiadzie dla tygodnika Le Point prezydent Francji – chwaląc polski naród za proeuropejskość – kontynuował: – Potępiam niepokojącą politykę polskiego rządu, który podważa solidarność europejską, a nawet państwo prawa... Nie można budować Europy, podważając jej podstawowe zasady... Macron już podczas swej kampanii prezydenckiej zapowiadał, że jeśli zostanie prezydentem, opowie się za sankcjami UE wobec Polski: – Chcę, aby Polsce przyjrzano się w sposób całościowy. I aby w kwestiach dotyczących praw i wartości Unii wprowadzono sankcje... W ciągu trzech miesięcy po wybraniu mnie na prezydenta podjęta zostanie decyzja w sprawie Polski... Nie ustąpię w żadnej kwestii. Ci, którzy tego nie zrozumieli, nie znają mnie.
Kiedy te słowa publikował dziennik Voix du Nord, portal Onet.pl zwrócił się do mnie z zapytaniem, do kogo z Polski można porównać pojawienie się na francuskiej scenie politycznej Macrona, sugerując Mateusza Morawieckiego. Zaprzeczyłem temu podobieństwu, nikogo nie proponując. Dziś bym wskazał Roberta Biedronia, oczywiście w wersji light z zachowaniem wszelkich proporcji, zwłaszcza dotyczących doświadczenia zawodowego i przede wszystkim realiów społeczno-kulturowo-politycznych, w jakich przyszło im działać. Ale zostawmy prezydenta Słupska, wracając na wielkie „skrzyżowanie narodów i kultur” – jak od pradziejów określa się Stary Kontynent – tam, gdzie doszło do karambolu z udziałem Polski.
Na „skrzyżowaniu” tym Unia zatrzymała się w pół drogi, grzęznąc w okowach biurokratycznej nadregulacji oraz niemocy ekonomicznego kolosa na glinianych nogach. Jean Monnet, jeden z ojców integracji, przekonywał, że Europa będzie mozolnie wykuwać swoją wielkość w kryzysach. Nadszedł czas, by tę zdolność przetestować. Czy zatem Unia Europejska otworzy nowe polityczne azymuty? Jej polityczno-prawna natura jest otwarta, w żadnych dotychczasowych schematach się nie mieści. Gra toczy się o jej i naszą przyszłość. Your name is „Paneuropa”. turkiewicz@free.fr