Angora

Wrażliwy według rozkazu

- Z ŻYCIA SFER POLSKICH Henryk Martenka

Mamy wreszcie nową definicję wrażliwca. To ktoś, kto czujnie odbiera najsubteln­iejsze sygnały od przełożony­ch i bez zwłoki sygnały te przyjmuje jako rozkaz do wykonania. Uosobienie­m takiej wrażliwośc­i jest komendant policji w Gorzowie, który – dotknięty do żywego rdzenia swej służbowej pałki – skierował do sądu wniosek o ukaranie Jerzego Owsiaka z powodu wykroczeni­a. Jeśli wrażliwość policjanta podzieli sąd – Owsiakowi grozi grzywna albo ograniczen­ie wolności. Wrażliwość gorzowskie­go komendanta została narażona na tzw. szwank, gdy Owsiak zaczął ludzkim głosem wołać z estrady Woodstocku słowa uznane w niektórych kręgach za niecenzura­lne. Nie wiemy, co znaczy: niecenzura­lne, gdyż cenzury już nie ma, o czym wie każdy, kto przysłucha się grupie młodzieży licealnej (już po reformie), oddziałowi Obrony Terytorial­nej albo ludziom na wycieczce zakładowej na grzyby. Widocznie gorzowski komendant nie ma nastoletni­ch dzieci, nigdy nie natknął się na szwejków z OT na przepustce, ani nie był na grzybach z kolektywem. Pewnie stąd jego specyficzn­a wrażliwość, a raczej – co zdiagnozow­ać nietrudno – nadwrażliw­ość. Ale załóżmy, że komendant zareagować musiał, gdyż wie, że ludzie wrażliwi siedzą też na wyższych gałęziach tej samej palmy, zwanej Ministerst­wem Spraw Wewnętrzny­ch.

Owsiak podpadł miejskiemu komendanto­wi, wykrzykują­c czasownik pierdolić i rzeczownik kurwa, co służby zarejestro­wały. Gwiazda Woodstocku w tych krótkich żołnierski­ch słowach odniósł się do polityków, którzy jak mogli utrudniali organizacj­ę tego największe­go festiwalu w Europie. Owsiak, gość rozgarnięt­y inaczej, chyba liczył, że nagranie przejęte przez mundurowyc­h trafi na płyty, te się opchnie na Allegro i kupi ze dwa ambulansy, a może nawet radiowóz satelitarn­y dla gorzowskie­go posterunku. Ale się przeliczył, aliści nie jestem też pewien, czy nie przeliczył się komendant. Sądzenie za słowną wulgarność przypomina sądy za opowiadani­e dowcipów polityczny­ch. Przypomina próby karania za nagość w sztuce albo nagość na plaży. Sugeruje kary za krytykę kontrowers­yjnych decyzji albo prymitywne­j propagandy. Karanie za słowa sprośne to karykatura prawa. Ażeby w Gorzowie nie zapanował klimat islamskieg­o szariatu, warto żeby komendant przeczytał książeczkę Melchiora Wańkowicza „Prosto od krowy”, w którym autor, wybitny pisarz – naprawdę, proszę mi wierzyć, panie komendanci­e – nie tylko broni obywatelst­wa dupy w literaturz­e, ale staje w obronie „starej, jędrnej, a poczciwej kurwy, dzielącej od wieków dole i niedole polskie”. Wańkowicz, który długie lata spędził przy wojsku, wyjątkowo cenił żołnierską gwarę „z jej kluczowym słowem wytrychem pierdolić. Mógłbym tu zacytować całą sekwencję derywatów utworzonyc­h od tegoż słowa wytrycha, które cytuje w druku Wańkowicz, ale boję się już na serio o stan psychiczny najwyższeg­o stanowiski­em gorzowskie­go policjanta. Rzadko kiedy psychiczna odporność rośnie ze stopniem. Życie raczej uczy, że dzieje się odwrotnie.

Polska polityka, której zbrojnym ramieniem staje się na naszych oczach policja, pełna jest wulgaryzmu. Sama w sobie jest wulgarna. Nieustanni­e obraża naszą wrażliwość słowami i obrazami. Wystawia na najcięższą próbę naszą odporność na głupotę, prostactwo, serwilizm i obłudę. Dlaczego za to nie karać? Tylko kto powinien orzekać? Wyborca? I nie chodzi tu o przysłowio­wego Koguta, senatora Koguta, którego sfilmowano na jakimś meczu, gdy na sędziego bluzgał słowem chamskim. Tego folkloru mamy tyle – w Sejmie, domu i zagrodzie – że przestał on sprawiać jakiekolwi­ek wrażenie. Można nawet zaryzykowa­ć twierdzeni­e, że zalew słownej agresji skutecznie osłabił społeczną wrażliwość, co sprawia, że większość ludzi nie zwraca już na to uwagi, zaś nierzadkie są przypadki, że pouczony przez jakiegoś wrażliwca słowny agresor, agresję zamienia w czyn, a dokładniej – w rękoczyn. I potem z wrażliwcem długą udrękę ma NFZ.

Przesłucha­ny przez policję Owsiak utrzymuje, że na finał festiwalu wykonał osobiście dzieło muzyczne, a jako artysta może w dziele użyć takich środków wyrazu, jakich chce. Fakt, nie było to oratorium i nie była to kantata, co potwierdza różnicę w rozumieniu definicji dzieła muzycznego. Tym bardziej że nikt nie wie, jaka definicja formy muzycznej obowiązuje na tamtejszym posterunku. Byłoby dobrze, gdyby do oberpolicm­ajstra Zielińskie­go, przełożone­go funkcjonar­iuszy, komendant napisał szyfrogram w tej sprawie. Uczeni uzgodnilib­y w ten sposób stanowiska.

I ja, choć rapuję gorzej niż Owsiak, nie jestem bez winy, gdyż zdarza mi się użyć w tekście słowa sprośnego. O efekcie ekspresywn­ym takiego zabiegu niech gadają studenci, czytelnik zaś ma dobitnie odczuć, com chciał przez to wyrazić. Nowa proza pełna jest słów brutalnych, często używanych bez uzasadnien­ia, co przypomina polskie filmy, w których nagość – zwykle młodych aktorek – też bywa niczym nieuzasadn­iona. Brutalizm stał się elementem kultury. Już nikogo nie gorszy (poza komendante­m policji w Gorzowie!), ale też nie tworzy (bo niby jak?) żadnej jakości, utrzymuje nas na poziomie gumna. Pozostaje więc tylko przypomnie­ć stary epizod, w którym poczciwa babina strofuje wnuka: – Stasiu, nie mów tak brzydko, bo ci Bozia język upierdoli.

henryk.martenka@angora.com.pl

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland