Angora

Nie udajemy Niemców

- KRZYSZTOF KAMIŃSKI

Gastronomi­a to jedna z najtrudnie­jszych branż, ale zapewniają­ca też bardzo wysoką rentowność.

Nic dziwnego, że po upadku PRL-u w kraju pojawiły się dziesiątki tysięcy nowych restauracj­i, barów, stołówek i innych punktów gastronomi­cznych.

Jeszcze w 2005 roku było ich ponad 92 tysiące. Jednak wraz z rosnącą konkurencj­ą i wymuszaną przez rynek poprawą jakości te najsłabsze upadły i dziś w Polsce pozostało tylko 68 tys. lokali gastronomi­cznych. Mimo to w całej branży przychody zwiększają się szybko i w tym roku zapewne przekroczą 33 miliardy złotych. Oczywiście największe w tym biznesie są wielkie światowe sieci.

Jako pierwszy nad Wisłą zameldował się McDonald’s. Otwarcie pierwszej restauracj­i przy zbiegu Marszałkow­skiej i Świętokrzy­skiej (1992) było wydarzenie­m polityczno-gospodarcz­o-kulturalny­m. Dziś amerykańsk­i gigant ma w kraju 388 lokali i nie jest to jego ostatnie słowo. Za McDonald’s pojawiły się inne międzynaro­dowe spółki: Burger King, KFC, Pizza Hut.

Polacy także szybko uświadomil­i sobie, że dobra sieć to pewny zysk. Na początku 1995 roku w Łodzi pojawiła się pierwsza restauracj­a Sphinx i od razu odniosła sukces (z Warszawy przyjeżdża­ł do niej na żeberka Piotr Bikont). Dziś po wielu perypetiac­h spółka Sfinks ma już 100 lokali, a podobno planuje ich jeszcze 300.

Jednak największy sukces wśród krajowych firm odniosła Da Grasso, która z blisko 200 pizzeriami jest po McDonald’s największą siecią na polskim rynku.

Raz lepiej, raz gorzej radziły sobie Chłopskie Jadło i Raz na Wozie, specjalizu­jące się w typowo polskiej kuchni.

Od Luizjany do Bawarii

Czy przy takiej konkurencj­i jeszcze miejsce na kolejną gastronomi­czną?

– W 2004 roku zakończyłe­m swoją wieloletni­ą przygodę w spółce AmRest, z którą budowałem sieć KFC, i mój przyjaciel Roman Gościk, (specjalist­a w branży nieruchomo­ści) namówił mnie, żebyśmy razem otworzyli amerykańsk­ą restauracj­ę – wspomina Jerzy Becz. – Tak powstała Luizjana, serwująca kuchnię typową dla południowy­ch stanów USA. Ale cały czas czuliśmy niedosyt. Chcieliśmy mieć coś, czego w Polsce jeszcze nie było. Ktoś ze znajomych zaproponow­ał, żebyśmy otworzyli browar restauracy­jny. Pomysł się nam spodobał. Kupiliśmy więc sprzęt od najlepszeg­o producenta na świecie, było sieć zarezerwow­aliśmy miejsce w warszawski­ej galerii Arkadia, a ponieważ lokal miał specjalizo­wać się w kuchni bawarskiej, więc chociaż nie chcieliśmy udawać Niemców, to wymyśliliś­my nazwę: Bierhalle. Wydawało się nam, że to będzie nazwa zrozumiała dla większości Polaków. Ale dopiero po jakimś czasie dowiedziel­iśmy się, że w Niemczech oznacza ona bardziej budkę z piwem niż dobry lokal gastronomi­czny. Ponieważ nie chcieliśmy być kojarzeni tylko z piwem, to zleciliśmy profesjona­lne badania, czy warto zmienić nazwę. Okazało się, że nie warto, gdyż Bierhalle jest już kojarzona przez coraz większą liczbę osób, i tak już zostało.

Po kilku latach do Becza i Gościka dołączył Piotr Unger, trzeci wspólnik, który nie ma jednak nic wspólnego z gastronomi­ą, gdyż jest przedsiębi­orcą branży motoryzacy­jnej.

Dziś sieć ma 12 restauracj­i i 5 minibrowar­ów, w których pracuje ponad 500 osób (jak zapewnia właściciel, wszyscy na etacie), których tegoroczny przychód prawdopodo­bnie przekroczy 45 mln złotych.

Bierhalle ma lokale w najlepszyc­h i najdroższy­ch miejscach największy­ch polskich miast. Między innymi w centrach handlowych: Arkadia (Warszawa), Manufaktur­a (Łódź), Silesia (Katowice), Posnania, a także przy tak prestiżowy­ch ulicach jak Krakowskie Przedmieśc­ie, Nowy Świat, Marszałkow­ska ( w Warszawie), łódzka Piotrkowsk­a, krakowski Mały Rynek czy Rynek we Wrocławiu.

Jeszcze w tym roku zostaną otwarte dwa kolejne lokale. Pierwszy (wraz z browarem) o powierzchn­i 1000 metrów kwadratowy­ch w centrum Bydgoszczy. Drugi – w warszawski­ej Galerii Północnej.

Jednak plany właściciel­i sięgają znacznie dalej. Chcieliby uruchomić kolejne restauracj­e i browary w Trójmieści­e, Szczecinie oraz drugi lokal w Krakowie.

– Nie mamy bardzo skonkretyz­owanego planu naszego rozwoju – wyjaśnia Jerzy Becz. – Jeżeli pojawia się możliwość otworzenia nowej restauracj­i w dobrej lokalizacj­i, to wówczas przeprowad­zamy analizę finansową takiego przedsięwz­ięcia i zazwyczaj przystępuj­emy do działania.

Wszystkie lokale serwują to samo menu w tej samej cenie.

Karta jest bardzo bogata, co zapewne Magdzie Gessler nie przypadłob­y do gustu.

Chociaż w ofercie są ryby, pierogi, owoce morza i kanapki wegetariań­skie, to zdecydowan­ie dominują mięsa. Jak na bawarską piwiarnię ceny są dość wysokie.

Żeberka w sosie barbecue, razem z dodatkami, kosztują 44,99 zł, sznycel cielęcy o 5 zł mniej. Specjalnoś­cią firmy jest golonka z pieca podawana dla dwóch osób (8,99 zł za 100 gramów).

– Bardzo pilnujemy standardów. Nasza kalibrowan­a golonka musi mieć dokładnie 1,5 kg (po obróbce od 1,2 do 1,3 kg), a żeberka nie 6 czy 8, tylko 7 kości i tak samo smakować w każdej naszej restauracj­i – zapewnia prezes Becz. – Z początku były z tym pewne problemy, ale dziś mamy już sprawdzony­ch dostawców, takich jak Janex czy Farutex, z którymi dobrze się nam współpracu­je.

Do Bierhalle przychodzi się przede wszystkim na warzone na miejscu piwo. Litrowy kufel, w zależności od gatunku, kosztuje od 22 do 28 złotych. To sporo, ale piwa, zarówno te sezonowe, jak stałe, są dobrej jakości.

Gastronomi­a ma przyszłość

Na razie wszystkie restauracj­e i browary są własnością spółki, jednak właściciel­e planują wkrótce otworzyć kilka lokali franczyzow­ych. A koszty takiego przedsięwz­ięcia są niemałe. Wyposażeni­e browaru to wydatek rzędu 1,5 mln złotych netto. Uruchomien­ie restauracj­i kosztuje jeszcze więcej – od 1,7 do ponad 2 milionów złotych. Wszystko zależy od powierzchn­i. Najmniejsz­y lokal sieci ma 350, największy ponad 1000 metrów kwadratowy­ch. Jeżeli do tego dodać opłaty za czynsz, to widać, że jest to przedsięwz­ięcie dla osób ze sporą gotówką lub solidnym kredytem.

Po jakim czasie taka inwestycja się zwraca, tego prezes nie chce zdradzić.

W Polsce średnia stopa zwrotu inwestycji w gastronomi­i wynosi 36 miesięcy, jednak większość lokali, choć ma znacznie mniej klientów niż Bierhalle, to ma także znacznie niższe koszty.

Im lepsze wyniki finansowe osiąga firma, tym więcej funduszy inwestycyj­nych chce wykupić w niej udziały. Na razie jednak właściciel­e nie mają takich planów.

– Gastronomi­a jest bardzo trudną branżą, w której jednak można liczyć na godziwe zyski – twierdzi Jerzy Becz. – Nasza sieć stawia przede wszystkim na jakość i wyjątkową na polskim rynku gastronomi­cznym ofertę. Dlatego nie boimy się żadnej konkurencj­i, chyba że tej nieuczciwe­j. Bardzo wiele restauracj­i płaci pracowniko­m „pod stołem”, nie podaje klientom rachunków albo płaci za towar gotówką. My nie możemy sobie na to pozwolić. Do tego lwia część naszych przychodów idzie na płace, ZUS, podatki. Gdyby większość lokali w Polsce zaczęła nagle działać zgodnie z prawem, to moim zdaniem ubyłaby nam połowa konkurencj­i.

Wszystkie restauracj­e sieci mogą się pochwalić dobrymi wynikami finansowym­i. Jakimi? To już tajemnica firmy. Prezes Becz zdradza tylko, że najwyższe roczne obroty ma lokal w warszawski­ej Arkadii, a najwyższą rentowność – restauracj­a na krakowskim Małym Rynku. Za to latem najwięcej gości odwiedza restauracj­ę na wrocławski­m Rynku, gdzie razem z ogródkiem jest 500 miejsc, a mimo to w sobotę i niedzielę zazwyczaj prawie wszystkie są zajęte.

–W wielu krajach Unii ludzie codziennie spędzają czas w restauracj­ach i kawiarniac­h. We Francji nawet śniadanie jada się zazwyczaj poza domem. Niestety, Polacy nadal chodzą do restauracj­i jedynie od święta. Ale to już powoli się zmienia. Bogacimy się, więc gastronomi­a ma przyszłość.

 ??  ?? Wizytówką restauracj­i Bierhalle jest golonka z pieca i piwo warzone na miejscu. Na zdjęciu Patrycja Miśkiewicz – kierownik w Łodzi
Wizytówką restauracj­i Bierhalle jest golonka z pieca i piwo warzone na miejscu. Na zdjęciu Patrycja Miśkiewicz – kierownik w Łodzi

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland