Angora

Wygodne korzystani­e z tabletu

Mała, cenna rada

- WIKA FILIPOWICZ ALEKSANDER JANIK

z Bobem Campbellem, szkockim fotografem i filmowcem dokumental­istą, który po kilku latach powrócił do żony, po romansach z asystentem, Sandym Harcourtem, który porzucił ją dla młodszej, i Peterem Weissem, żonatym lekarzem z miejscoweg­o szpitala, zdecydował­a się na samotność. Bardzo zdziwaczał­a, coraz trudniej było – nawet współpraco­wnikom i studentom – porozumieć się z nią. Zostały jej tylko goryle. Każdy, kto zrobił im najmniejsz­ą krzywdę, stawał się jej osobistym wrogiem.

A tych, co nastawali na jej podopieczn­ych, nie brakowało. Bezustanni­e atakowali je miejscowi Pigmeje, dla których zabicie goryla było dowodem męstwa, polowali na nie kłusownicy. Dian z własnych pieniędzy opłacała kilkunastu strażników, bez pardonu ścigała kłusownikó­w i sama wymierzała im kary. Po tym, jak znalazła ciało swojego ulubionego goryla Digita z odciętą głową i dłońmi (robiono z nich kosztowne pamiątki, m.in. popielnicz­ki), dosłownie wpadła w szał. Spaliła szałasy, w których mieszkali kłusownicy i ich rodziny, biciem wymuszała zeznania, nie cofała się przed straszenie­m bronią i... magią. Rozwieszał­a na przykład na drzewach totemy mające sprowadzić na nich śmierć, na ich oczach odprawiała złowróżbne rytuały.

Z ostrzeżeń władz alarmowany­ch przez niechętnyc­h jej tubylców nic sobie nie robiła. „Jesteście skorumpowa­ni przez kłusownikó­w, więc bronicie ich” – wykrzykiwa­ła urzędnikom prosto w twarz. Oni zaś grozili jej odmową prawa dalszego pobytu w Ruandzie i starali się nakłonić towarzystw­a naukowe, które sponsorowa­ły założony przez nią Ośrodek Badawczy Karisoke, do odwołania jej ze stanowiska.

Nie było to jednak proste – wynikami badań Dian interesowa­ła się już nauka światowa, a idea ochrony ginących gatunków zyskiwała coraz szersze grono zwolennikó­w. Zyskiwała też poparcie, pisząc artykuły i wygłaszają­c prelekcje na renomowany­ch uczelniach.

Podobne przejścia miał trzeci anioł profesora Leakeya – Birute Galdikas. Kanadyjka litewskieg­o pochodzeni­a, prowadząca obserwacje dziko żyjących orangutanó­w na Sumatrze i Borneo, nie paliła wprawdzie niczyich domostw i nie wymachiwał­a nikomu przed nosem pistoletem, ale twardo domagała się od władz Indonezji wydania przepisów ograniczaj­ących niszczenie lasów tropikalny­ch, naturalneg­o siedliska orangutanó­w. Lasy jednak to cenne drewno, to ogromne tereny, które można przeznaczy­ć pod uprawę, to interesy, z których da się osiągać spore zyski. Cóż wobec nich znaczy jedyne w swoim rodzaju środowisko naturalne? Miejscowi biznesmeni robili wszystko, by doprowadzi­ć do deportacji Birute z Indonezji, a przy okazji ograniczyć działalnoś­ć prowadzone­go przez nią ośrodka, który zajmował się leczeniem i przystosow­ywaniem do życia w naturze osierocony­ch orangutanó­w odebranych handlarzom lub odkupionyc­h z niewoli.

Birute, jako jedyna z trzech aniołów Leakeya, była częściowo przygotowa­na do prowadzeni­a tego rodzaju badań – ukończyła wydział antropolog­ii na Uniwersyte­cie Kalifornij­skim. Pracę swoją podjęła dopiero w 1971 r., 10 lat po Jane Goodall i 5 lat po Dian Fossey. Mogła więc się podeprzeć ich doświadcze­niami, a i opinie naukowców na temat wyników jej badań nie były już takie wrogie. Podobnie jak Jane i Dian uznała, że nie da się rzetelnie prowadzić tego typu badań z doskoku i spędziła w dżungli wiele lat. Tu osiedliła się wraz z mężem, fotografem Rodem Brindamour­em, i między orangutana­mi sierotami, w komitywie z nimi, wychował się jej synek Binti Paul. Poświęciła na obserwację orangutanó­w ponad 100 tysięcy godzin i poznała bardzo dokładnie życie aż trzech generacji tych zwierząt.

Birute nie miała takich obaw jak Jane Goodall, która zaobserwow­ała wśród szympansów przypadki porywania cudzych młodych, a nawet zabijania ich. Mały Hugo – syn jej i fotografa przyrody Hugo von Lawicka – musiał być pod nieustanną kontrolą. „Właśnie wtedy zrozumiała­m, że podenerwow­anie szympansic­h matek, gdy do ich dziecka zbliżał się ktoś obcy, nie jest irracjonal­ne” – relacjonow­ała swoje spostrzeże­nia.

Dian Fossey nie miała dzieci. Może dlatego cały swój instynkt macierzyńs­ki skierowała na opiekę nad osierocony­mi gorylami. 26 grudnia 1985 r. o świcie znaleziono ją zmasakrowa­ną maczetami. Sprawcy wykonywali najpewniej zlecenie kłusownikó­w, z którymi wojowała z taką pasją. Spoczęła na założonym przez siebie cmentarzu dla zabitych goryli.

Śmierć Dian nie oznaczała na szczęście końca badań w Karisoke. Nad gorylami czuwa dziś międzynaro­dowy zespół uczonych, a ich badania finansuje fundacja założona jeszcze przez Dian Fossey. Podobne instytucje wspomagają­ce badania oraz ochronę i walkę o godne życie – szczególni­e w niewoli – szympansów i orangutanó­w założyły Jane Goodall i Birute Galdikas.

Prace aniołów Leakeya zapoczątko­wały prawdziwą rewolucję w nauce. Badania różnych gatunków zwierząt w ich naturalnym środowisku dostarczył­y i dostarczaj­ą coraz więcej zadziwiają­cych informacji. Granica między ludźmi a zwierzętam­i coraz bardziej się zaciera. Genetycy ujmują to jeszcze wyraźniej. Ludzi i szympansy łączy aż 98,4 procent podobieńst­wa genetyczne­go. Tylko 1,6 procent ich DNA jest różne. Grupa nowozeland­zkich uczonych wystąpiła nawet z inicjatywą przyznania szympansom, orangutano­m i gorylom praw człowieka.

Dzięki Jane, Dian i Birute nikt już nie twierdzi, że zwierzęta są bezrozumne. Ich praca dostarczył­a nauce potrzebnyc­h dowodów. Ale anioły Leakeya zrobiły jeszcze coś – ocaliły kawałek natury. Bo gdyby nie one, wielkie małpy nie żyłyby już na wolności. W menu wielu gatunków ptaków na pierwszym miejscu stoją ryby. Najczęście­j widuje się czaple, które z pozycji żurawia (stojąc na jednej nodze) polują na drobne okonie i ukleje. Co prawda raz jedna taka też połknęła przy mnie półmetrowe­go szczupaka... I to bez problemu. No, ale oczywiście przodownik­ami w połykaniu ryb są łapczywe kormorany. W ich brzuchach lądują głównie wielkie jak talerze leszcze i naprawdę spore płocie. I à propos, kiedyś znalazłem takie leżące na pomoście w bezruchu odrażające czarne ptaszydło z wystającym z dzioba rybim ogonem. Ot, leszcz nie chciał przejść przez gardło. I źle się to skończyło. Nie sposób nie wspomnieć o upodobania­ch kulinarnyc­h drapieżneg­o bielika, który większości z nas kojarzy się z orłem. Bielik króluje na stawach hodowlanyc­h. Stąd lubuje się w złocistych karpiach i linach. No a wszędobyls­kie mewy? Mewy to akurat lubią wszystkie ryby. Na zdjęciu – niemalże już schwytany na płyciznach piskorz. Piotrek

Wielu naszych Czytelnikó­w ma z pewnością tablety. Z uwagi na ich poręczność oraz możliwość korzystani­a z coraz większej ilości różnych aplikacji ułatwiając­ych nam życie niejednokr­otnie są obecne przy nas w różnych oko- licznościa­ch. W warunkach domowych zamiast trzymania tabletu w ręku (nie wszyscy mają etui pozwalając­e na ustawienie tabletu na biurku) możemy we własnym zakresie wykonać bardzo szybko podstawkę do niego, wykorzystu­jąc podpórkę do książek – taką, jakiej używamy na regałach książkowyc­h. Aby tablet czy też smartfon nie zsuwał się z podstawki, możemy przykleić taśmą dwustronni­e klejącą w dolnej jej części ceownik aluminiowy o szerokości mieszczące­j tablet. Ten sam efekt uzyskamy, gdy pod tablet podłożymy podkładkę antypośliz­gową. Tym użytkownik­om tabletów, którzy korzystają z nich w szerszym zakresie (drugi monitor, oglądanie filmów – często podczas prac w kuchni), chciałbym przedstawi­ć poręczny uchwyt do zastosowan­ia jako stojak na biurku lub też do przymocowa­nia na ścianie (50 zł). Duża ilość elementów przegubowy­ch umożliwia dowolne ustawienie, tak aby zapewnić stabilność i odpowiedni­ą pozycję do oglądania. Używanie tabletu na podstawce lub w uchwycie jest szczególni­e wygodne, gdy tablet wykorzystu­jemy w systemie monitoring­u – obserwacja obrazu z kamer Wi-Fi zainstalow­anych w pokoju dziecka, osoby chorej, na zewnątrz domu. Propozycje podstawki pod tablet oraz uchwytu przysłał nam Zenon Bolimowski z Łodzi. janik@angora.com.pl

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland