Koreańczycy wyzyskiwani Polska
Polska zatrudnia wielu pracowników z Korei Północnej. Warunki pracy są złe, ale najprawdopodobniej lepsze niż w ich ojczyźnie.
Gdy 8 września szef niemieckiego MSZ Sigmar Gabriel mówił o Korei Północnej w czasie nieformalnego spotkania unijnych ministrów spraw zagranicznych, wspomniał też o prawie nieznanym wcześniej aspekcie stosunków między UE a reżimem dyktatora Kim Dzong Una: zatrudnianiu tymczasowym albo nawet przymusowym robotników z Korei Północnej w krajach Unii.
Według raportu południowokoreańskiej organizacji „Database Center for North Korean Human Rights” (NKDB) robotnicy z KRLD pracują głównie w Polsce i na Malcie. Inne kraje takie jak Czechy, Bułgaria i Rumunia odesłały pracowników do Korei Północnej, po tym jak w mediach zrobiło się głośno o ich wyzyskiwaniu.
Nie wiadomo, ilu dokładnie Koreańczyków pracuje w Polsce. Polski MSZ nie odpowiedział na pytanie zadane 8 września przez „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, ale Ministerstwo Pracy RP informowało w 2012 roku o 509 przypadkach. NKDB odsyła z kolei do szacunku, że w 2015 roku zatrudnionych było w Polsce około 800 obywateli Korei Północnej. Tym samym Polska jest najwidoczniej największym „pracodawcą” dla obywateli tego kraju w Europie. Według szacunków ONZ na całym świecie pracuje 50 tys. Koreańczyków z Północy, którzy przynoszą reżimowi od jednego do dwóch miliardów euro rocznie. Niedawno Ministerstwo Spraw Zagranicznych Polski poinformowało, że od początku 2016 roku z powodu polityki atomowej Kim Dzong Una nie wydało żadnej nowej wizy pracowniczej dla obywateli jego kraju.
NKDB wysłało zespół śledczy do Polski, który rok temu przedło- żył raport. Po przejechaniu kraju nad Wisłą wzdłuż i wszerz stwierdzili, że większość Koreańczyków z Północy pracuje w branży budowlanej, w stoczniach i w gospodarstwach rolniczych. W ich zatrudnianiu pośredniczyła agencja z KRLD. Najwyraźniej otrzymuje ona na każdego pracownika z jej kraju równowartość płacy minimalnej w Polsce, ale stale obecni na miejscu koreańscy nadzorcy przekazują robotnikom tylko część tej kwoty – według rangi, kwalifikacji i przepracowanych godzin od 60 do 290 euro miesięcznie.
Zaraz po przyjeździe nadzorcy zabierają im paszporty. Śpią razem w jednym miejscu. Nie mogą być w pojedynkę w żadnym z jego pomieszczeń. Nie wolno im korzystać z telefonów komórkowych ani oglą- dać telewizji. Zabronione są jakiekolwiek kontakty ze światem zewnętrznym. Zespół śledczy obserwował kilka budów w Polsce, na których Koreańczycy pracowali po 12 godzin przez pięć dni w tygodniu. W wolną od pracy niedzielę do południa nadzorcy cem „państwowej marki” dla Europy, a inne kraje mają iść jej tropem. Widać, że ze sprzedażą obligacji nie ma problemu. Jednak Niemcy bardzo się dziwią, przecież Austria w swojej 99-letniej historii dwa razy splajtowała. Niemieccy pośrednicy finansowi podkreślają, że to przecież niemieckie obligacje państwowe uchodzą za najbezpieczniejsze, niemniej kupili także austriackie. Z punktu widzenia Skarbu Państwa to nie jest wielka pożyczka, nawet jeśli na cały wiek: zadłużenia państwa tak czy owak wynosi jakieś 300 miliardów euro.
Papiery wartościowe wydawane na długie terminy zwane są matuzalemowe. Tego typu pożyczki państwowe ostatnio wypuściły Argentyna i Meksyk, a na krótsze okresy Belgia i Irlandia. Obecnie te stuletnie obligacje austriackie są jedyne na świecie mówi rzecznik prasowy federalnej agencji finansów. Już w 2016 roku Austria wypuściła obligacje skarbowe na okres 70 lat wykupu, na 1,53 proc. zysku. To był historycznie najniższy organizowali dla pracowników szkolenia ideologiczne, w czasie których musieli się też poddać „samokrytyce”. Po południu odbywało się grupowe wyjście z terenu zakwaterowania.
Polska prasa, zwłaszcza „Gazeta Wyborcza” i tygodnik „Newsweek”, od lat wskazywali na nadużycia. W ubiegłym roku socjaldemokratyczna partia Razem zorganizowała demonstrację przed budową w Warszawie, na której pracowali obywatele Korei Północnej. Także polski oddział Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka zwracał uwagę na ten problem. Jeden ze współpracowników fundacji – Adam Koziel powiedział „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, że sytuacja robotników z Korei Północnej zaprzecza elementarnym zachodnim standardom. Ci ludzie są wbrew ich woli izolowani, pozbawieni wolności osobistej. Jednocześnie ostrzegł przed upraszczającym ukazywaniem ich życia i pracy jedynie w czarnych barwach. Warunki pracy Koreańczyków w Polsce są z zachodniego punktu widzenia „okropne”, ale z ich własnej perspektywy mogą traktować tę pracę nawet jako „prezent”.
Koziel poradził nam, żebyśmy w czasie całej naszej koniecznej krytyki ich położenia przypomnieli sobie sytuację Polaków w erze komunizmu. Ówczesne państwo polskie wysyłało swoich obywateli do pracy tymczasowej za granicę na warunkach, które z zachodniego punktu widzenia były czystym wyzyskiem, „ale z punktu widzenia robotnika w PRL było najlepsze, co mu się mogło wtedy przytrafić”. (PKU) poziom oprocentowania papierów wartościowych. Te obligacje na dwa miliardy pożyczone przez państwo rozeszły się także jak świeże bułeczki. A co się stanie, jeśli jednak euro zostanie wycofane z obiegu? Niemiecki „Die Welt” pisze o „nonsensownym oprocentowaniu” austriackim. Zainteresowanie międzynarodowych rynków pokazuje, jak wysoki jest poziom zaufania do II Republiki. Bezpieczny port? Pomimo wyborów parlamentarnych, które za miesiąc i mogą wiele wywrócić w klimacie politycznym państwa? Światowi inwestorzy, najbogatsze kraje UE wierzą, że w 2117 roku Austria będzie wciąż wypłacalna. I wierzą w to bardziej, niż sami Austriacy, sceptyczniej patrzący w przyszłość. „Wienerzeitung” pisze, że sukces 100-letnich obligacji powinien dać do myślenia brukselskim urzędnikom. A może oprocentowanie nazwane bezsensownym jest całkiem sensowne...