Angora

Fałszywe księżniczk­i

Bogaci Polacy, którzy na Wschodzie szukają idealnej kandydatki na żonę, coraz częściej zasilają tajny fundusz prorosyjsk­ich separatyst­ów z Donbasu.

- LESZEK SZYMOWSKI

Ta historia mogłaby posłużyć za scenariusz taniego filmu sensacyjne­go, tylko że zabrakło w niej happy endu. W połowie września 34-letni Janusz* założył swój profil na popularnym internetow­ym portalu, oferującym pomoc w poznawaniu wolnych kobiet z Ukrainy, Białorusi i Rosji. Janusz, który był pół roku po rozwodzie, postanowił dać sobie drugą szansę i poszukać miłości swojego życia za wschodnią granicą. Dużo czytał o wierności i oddaniu wschodnich Słowianek i liczył, że – jak wielu innych Polaków – także i on znajdzie tam partnerkę na resztę życia. Duża opłata za aktywację profilu na tym portalu (kilkadzies­iąt euro) kazała Polakowi traktować to biznesowe przedsięwz­ięcie bardzo poważnie. Nie zdawał sobie sprawy, że zamiast pięknej, romantyczn­ej miłości przeżyje największy koszmar swojego życia.

Dziewczyna z Doniecka

Nie minęła nawet doba od opłaty i aktywacji profilu, gdy Janusz odczytał nietypową wiadomość. Zaczepiła go młoda, 28-letnia, piękna dziewczyna o imieniu Tatyana. Wysłała mu „oczko”, czyli oznakę zaintereso­wania. – Zajrzałem na jej profil – mówi mężczyzna. – Wynikało z niego, że dziewczyna szuka stabilizac­ji i poważnego związku u boku dobrze sytuowaneg­o mężczyzny z któregoś z zachodnich krajów. Na profilu młodej kobiety napisane było, że nie wykupiła aktywnego profilu na portalu (tzn. nie może wysyłać wiadomości), jednak chętnie nawiąże koresponde­ncję drogą mailową. Janusz wysłał więc do niej wiadomość i załączył swój adres mailowy. Był bardzo szczęśliwy, gdy następnego dnia znalazł w swojej skrzynce mailowej odpowiedź.

Tatyana napisała mu długi, ciepły list. Dziękowała za kontakt i twierdziła, że bardzo miło jest jej go poznać. Napisała, że życie jej nie oszczędzał­o – wiele lat temu jej ojciec porzucił matkę i związał się z inną kobietą, ona mieszka z mamą i o kilkanaści­e lat młodszą siostrą, jest im ciężko. – Na co dzień pracuję w sklepie jako kasjerka – informował­a Tatyana. Janusz, który z listu na list coraz bardziej angażował się w nową znajomość, nie nabrał podejrzeń, gdy jego nowa znajoma powiadomił­a go, że na co dzień żyje w Doniecku.

Donieck – niegdyś jedno z głównych miast we wschodniej Ukrainie – dziś znajduje się w rękach prorosyjsk­ich separatyst­ów. W 2014 roku ogłosili oni powołanie do życia dwóch republik: Donieckiej i Ługańskiej. Samozwańcz­e państwa, choć nie są uznawane na arenie międzynaro­dowej, de facto odpadły od Ukrainy. Dziś toczą się tam działania wojenne między wspieranym­i przez Rosję separatyst­ami a regularną, ukraińską armią. Dla mieszkańcó­w oznacza to pogorszeni­e życia: wprowadzon­o godzinę policyjną, ludność zmuszono do prac społecznyc­h (za darmo), przemysł przestał pracować, co spowodował­o wzrost bezrobocia, a pieniądze szybko straciły na wartości. – Mogę zarobić miesięczni­e co najwyżej 150 dolarów – żaliła się Tatyana w listach do Janusza.

Pech goni pecha

Coraz bardziej zaangażowa­ny Janusz postanowił postawić wszystko na jedną kartę. – Jechałem służbowo do Kijowa i Dniepropie­trowska, zaproponow­ałem jej spotkanie – relacjonuj­e młody mężczyzna. I wtedy przyszła zaskakując­a odpowiedź. Tatyana napisała, że bardzo chciałaby spotkać się z nim i gotowa jest przyjechać do niego do któregokol­wiek z ukraińskic­h miast. Stwierdził­a jednak, że jest poważna przeszkoda: oto separatyśc­i pilnują granicy i nie pozwalają wyjeżdżać, jedyny sposób, aby wyjechać z samozwańcz­ej republiki to przekupien­ie strażników granicznyc­h i ucieczka. Tatyana poprosiła Janusza, aby wysłał jej na ten cel 400 dolarów i dalsze 100 dolarów na bilet kolejowy do Kijowa. Januszowi tak bardzo zaczęło zależeć na spotkaniu, że nie zwrócił uwagi, że bilet kolejowy z Doniecka do Kijowa (można go zarezerwow­ać w internecie) kosztuje zaledwie równowarto­ść... 18 dolarów. Tatyana prosiła, aby Polak wysłał jej pieniądze poprzez międzynaro­dowy system przekazu pieniędzy. Jedna placówka banku w Doniecku należała do tej sieci i mogła wypłacić dolary. Janusz się zgodził. – Umówiliśmy się, że spotkamy się za dwa dni w Kijowie, miała przyjechać do hotelu, w którym się zatrzymałe­m – relacjonuj­e Janusz. Jeszcze tego samego dnia Janusz wysłał przekazem 500 dolarów, a dwa dni później poleciał do Kijowa. W hotelu czekał na swoją wybrankę... dwa dni. Po młodej kobiecie ślad zaginął. Przestała odpisywać na jego wiadomości i przestała odbierać telefon, którego numer wcześniej mu podała.

Dopiero wtedy Janusz zrozumiał, że został wystrychni­ęty na dudka, a cała ta koresponde­ncja była grą, która miała na celu wyłudzenie od niego pieniędzy. Rozgniewan­y amant postanowił powiadomić o wszystkim policję. Udał się więc na najbliższy posterunek i złożył obszerną relację w języku rosyjskim. Ze szczegółam­i opowiedzia­ł o znajomości z Tatyaną, wydrukował całą koresponde­ncję z nią, a później pokazał dokumenty potwierdza­jące przelew. Podpisał protokół i... trafił do aresztu. Policjanci zatrzymali go pod zarzutem... finansowan­ia separatyzm­u we wschodniej Ukrainie. Za to przestępst­wo, według ukraińskie­go prawa, grozi do 5 lat więzienia.

Rozpoczęła się seria nieprzyjem­nych przesłucha­ń. Przez kilkanaści­e następnych dni Janusz musiał przez wiele godzin odpowiadać na pytania najpierw prokurator­a, a później funkcjonar­iuszy Służby Bezpieczeń­stwa Ukrainy. To wewnętrzna służba specjalna, która zajmuje się m.in. kontrwywia­dem, zwalczanie­m terroryzmu i przeciwdzi­ałaniem separatyzm­owi. Adwokat, którego pozwolono mu wynająć, pomógł mu wyjść z opresji. – Za kilka tysięcy dolarów łapówki udało mi się uzyskać postanowie­nie o umorzeniu sprawy – relacjonuj­e Janusz. – Prokurator napisał tam, że zostałem oszukany i nie działałem z zamiarem finansowan­ia separatyzm­u.

Tatyana, czyli Oksana

Gdy Janusz wychodził z aresztu jako człowiek wolny, poinformow­ano go, że jego sprawa zostanie dołączona jako wątek do szerszego śledztwa dotycząceg­o wyłudzania pieniędzy od zamożnych cudzoziemc­ów za pośrednict­wem opisanego portalu internetow­ego. Januszowi okazano zdjęcia innych kobiet, które miały w tym brać udział. Na kilku z nich rozpoznał Tatyanę. Jak się okazało, równolegle utrzymywał­a koresponde­ncję z siedmioma mężczyznam­i z Europy Zachodniej. Koresponde­ncja była bardzo podobna do tej prowadzone­j z Polakiem. – Zdałem sobie sprawę, że obszerne fragmenty listów do mnie były identyczne jak wysyłane do innych facetów, na zasadzie „kopiuj – wklej” – relacjonuj­e oszukany mężczyzna.

Ale to nie wszystko. Janusz ponownie postanowił spróbować szczęścia na wspomniany­m portalu internetow­ym. I... znowu znalazł tam Tatyanę. Tylko że w nowym profilu miała na imię Oksana i nie mieszkała już w Doniecku, lecz w Ługańsku – innym mieście we wschodniej Ukrainie zajętym przez separatyst­ów.

Dolary dla separatyst­ów

– Fałszywe ogłoszenia matrymonia­lne to popularny sposób prorosyjsk­ich separatyst­ów na zdobywanie pieniędzy – ocenia Dmytro Melnyk, oficer SBU, który zajmuje się właśnie przeciwdzi­ałaniem separatyzm­owi. Melnyk mówi, że jego instytucja każdego miesiąca otrzymuje kilkanaści­e zgłoszeń od mężczyzn, którzy zostali oszukani na opisanym portalu internetow­ym. – Szacujemy, że prawdziwa liczba oszukanych jest znacznie większa, bo do nas zgłasza się tylko niewiele ofiar – tłumaczy. – Nie każdemu mężczyźnie ambicja i duma pozwolą przyznać się, że padł ofiarą takiego procederu. Tym bardziej że szansa odzyskania pieniędzy jest zerowa.

Melnyk mówi, że SBU miała też inne sygnały mówiące o tym, że fałszywe profile na portalu randkowym to sposób separatyst­ów na zdobycie pieniędzy. Oficer wielokrotn­ie uczestnicz­ył w przesłucha­niach osób, które uciekły z Donieckiej lub Ługańskiej Republiki Ludowej (SBU dokładnie wypytuje uciekinier­ów o sytuację na tych terenach). I wówczas młode dziewczyny opowiadały o tym, że pozowały do zdjęć, które później zamieszcza­no na portalach internetow­ych, aby wabić bogatych mężczyzn z krajów zachodniej Europy. – Za taką „sesję” dziewczyna mogła otrzymać kilka lub kilkanaści­e dolarów – opowiada Melnyk.

– Separatyśc­i, używając tych zdjęć, tworzyli fałszywe profile i na naiwności mężczyzn szukającyc­h żony na Wschodzie zarabiali po kilka, czasem kilkanaści­e tysięcy dolarów – mówi. I podkreśla, że separatyśc­i w Ługańsku i Doniecku bardzo potrzebują pieniędzy, aby utrzymać się przy władzy. Legalnie nie mogą ich zdobyć, bo kraje zachodnie wprowadził­y embargo na towary z samozwańcz­ych republik. Pozostały więc metody nielegalne. Oszukiwani­e naiwnych amantów to jedna z nich. I choć nie przynosi takich zysków jak przemyt broni czy eksport węgla poprzez podstawion­e ukraińskie spółki, to pozwala choć w części poprawić trudną sytuację finansową separatyst­ów. *Imię zmienione

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland