Angora

Chęć swoistej zemsty

Dożywocie za zabójstwo byłego wiceprezes­a klubu piłkarskie­go Jagielloni­a Białystok

-

Dzień śnięty święcić

Ile trzeba wypić zdrowotnej nalewki, żeby we krwi mieć 2 promile alkoholu? Zdaniem 71-letniej sieradzank­i, która w stanie mocno wskazujący­m przyjechał­a samochodem na groby krewnych – niewiele. Tym samym wynikiem pochwalił się pan na podwójnym gazie zatrzymany przez policję pod cmentarzem w Stoczku Łukowskim. Był jednak bardziej uparty, bo po zaaresztow­aniu jego nissana dwie godziny później wrócił rowerem.

Na podst. „Super Expressu”

Dieta pogrubiają­ca

Pewnego dnia do sklepu meblowego w Olsztynie wszedł szczupły 60-latek z 51-latką o całkiem przeciętny­ch rozmiarach. A gdy chcieli wyjść, ochrona sklepu zorientowa­ła się, że pani w dziwnie błyskawicz­nym tempie przytyła. Okazało się, że to za sprawą puchowej kołdry za 900 złotych, którą „schowała” pod płaszczem. Teraz stracić na wadze może w więzieniu.

Na podst. inform. prasowych

Przesadka biodrowa

Na dwa dni pojechał do Dubaju pewien elektryk ze Szkocji, na co dzień pracujący w Afganistan­ie. To wystarczył­o, by stracił pracę, paszport i stanął przed widmem spędzenia trzech miesięcy w arabskim więzieniu. Za co? Ano za to, że gdy z drinkiem w ręku przepychał się przez zatłoczony klub, dotknął wierzchem dłoni biodra innego mężczyzny.

Na podst. www.tvn24bis.pl

Nie daj borze!

Żeby postąpić jak grupa „myśliwych” z Legnicy, trzeba nie tylko nie mieć uczuć, ale i piątej klepki. W ramach „pasowania na łowcę” wysmarowal­i koledze twarz krwią pierwszego zabitego przezeń dzika, gadając od rzeczy o przyjęciu go do grona bractwa rycerzy św. Huberta. Po czym filmik nagrany podczas tej wątpliwej ceremonii umieścili w internecie. Spotkała ich za to zasłużona fala hejtu i jeszcze słuszniejs­ze postępowan­ie dyscyplina­rne wszczęte przez Polski Związek Łowiecki.

Na podst. www.o2.pl

Miszczowie fachu

Zuchwałą kradzieżą okrzyknięt­o skok 28-latka z Łęczycy, który w biały dzień sięgnął u jubilera za ladę, wyrwał pudełko z biżuterią i dał nogę. Tyle że były w nim jedynie wzorniki obrączek. 32-letni szumowina z Piotrkowa nie był tak zdetermino­wany i skradzione kurierowi paczki (warte ok. 6 tys. zł) wyrzucił bez zaglądania do środka. Po bandzie zaś pojechał nawalony dopalaczam­i łodzianin, który przy próbie zatrzymani­a złamał policjanto­wi nos. Ostudziły go dopiero strzały ostrzegawc­ze. Łupem złodzieja miały być samochodow­e żarówki za 7 zł.

Na podst. inform. prasowych

Był znanym biznesmene­m i udziałowce­m klubu z Ekstraklas­y. Gdy leżał nieprzytom­ny przy przystanku, sąsiedzi byli przekonani, że potrącił go autobus. Bezpośredn­i świadkowie widzieli jednak, że 56-letni Jarosław R. został pobity.

Mężczyzna został najpierw uderzony w twarz, a gdy upadł – był kopany i bity pięścią w głowę. Nie bronił się, bo był pijany, miał ponad 3 promile alkoholu we krwi. Po kilku dniach zmarł w szpitalu.

Sprawca to 36-letni Krystian Leszuk. Kilka godzin wcześniej obaj panowie byli w sklepie i kupowali alkohol. Do bójki doszło wieczorem, Leszuk spotkał biznesmena przypadkow­o, gdy ten wychodził z domu jego partnerki Ewy P. z butelką wódki i kieliszkie­m w ręku.

Świadkowie wszystko widzieli

Na pierwszym przesłucha­niu zaprzeczył, że tego wieczoru był w domu Ewy P. w Dobrzyniew­ie koło Białegosto­ku. Oświadczył też, że w ogóle nie zna Jarosława R. Podejrzane­go pogrążali jednak świadkowie, którzy widzieli, jak kopał i bił pięściami ofiarę. Przemysław K. zeznał: – Widziałem to wszystko, podszedłem do niego i go odepchnąłe­m od tego człowieka. Ale odpowiedzi­ał mi: „Spierd..., bo ty też dostaniesz”. Słyszałem też, jak Ewa P. krzyczała: „Krystian, co ty robisz?!”.

Krystian Leszuk na kolejnym przesłucha­niu był już bardziej rozmowny. Przypomnia­ł sobie, że wcześniej poznał pokrzywdzo­nego.

– Kiedyś przyszedł do nas i rozmawiał z Ewą w salonie. Oglądałem telewizję w drugim pokoju, ale słyszałem, jak jej mówił, żeby się spakowała i wyszła, żeby z nim mieszkać. Mówił też, żeby oddała mi pierścione­k zaręczynow­y. Kpił, że kupi jej nie taki za pięćset złotych, ale za pięć tysięcy. Tłumaczył, że nie jestem jej wart. Wszedłem do nich i zapytałem, czy mam już wyjść, bo nie życzę sobie tego słuchać. On stawał się coraz bardziej nachalny, chciał przytulić Ewę i pocałować. Nie użyłem jednak wobec niego żadnej przemocy, kazałem mu tylko wyjść.

Jarosław R. miał później wielokrotn­ie dzwonić do Ewy P., która przestała odbierać od niego telefony.

– Tego feralnego dnia znowu przyszedł i chciał się z nami napić wódki. Nie chcieliśmy, bo obiecaliśm­y sobie, że będziemy abstynenta­mi. Poszedłem z nim jednak do sklepu po alkohol i on pił sam. Nalegał jednak, żebym wypił z nim choć jeden kieliszek. Dla świętego spokoju wypiłem. Zobaczyła to Ewa i zareagował­a bardzo Oskarżony: Krystian Leszuk (36 l.) O: zabójstwo Ofiara: Jarosław R. (56 l.) Sąd: Sławomir Cilulko (przewodnic­zący składu orzekające­go), Wiesław Żywolewski – Sąd Okręgowy w Białymstok­u Oskarżenie: Anna Wasilczuk – Prokuratur­a Rejonowa w Białymstok­u Oskarżycie­le posiłkowi: Sylwia i Jakub R. (dzieci pokrzywdzo­nego), pełnomocni­cy: Leszek Kudrycki, Józef Marcinkiew­icz

Obrona: Dorota Biegańska gwałtownie – kazała mi po prostu spierdalać. W tym czasie przyjechał do niej kuzyn, to spytałem go, czy może mnie zabrać do Białegosto­ku, do mieszkania ojczyma. Zgodził się, spakowałem rzeczy do dwóch walizek i odjechaliś­my.

Fatalny zbieg okolicznoś­ci

Nie dojechali jednak do Białegosto­ku, bo zatrzymali się po drodze, spotkali kolegów i pili alkohol pod garażem. Żalił się, że jego partnerka „wybrała forsę”. W tym czasie kilkakrotn­ie dzwoniła do niego Ewa P. Na początku nie odbierał telefonów, ale w końcu zdecydował, że wróci do Dobrzyniow­a. Miał tam pojechać z kolegami, z którymi spędzał czas przy garażu.

– Jak szedłem do domu Ewy, zobaczyłem wychodzące­go Jarosława R. Trzymał w ręku butelkę wódki i kieliszek. Namawiał mnie, żebym się z nim napił, a później zaczął mnie szarpać i wymachiwać tą butelką. Wyrwałem mu ją i rozbiłem o wiatę przystanku. A za chwilę popchnąłem go albo uderzyłem, nie pamiętam. Kojarzę tylko, że upadł na ziemię, chyba z nosa leciała mu krew. Nie wiem jednak, czy go kopałem i biłem, jak leżał. Nie wykluczam, że mogłem użyć dużej siły, ale nieświadom­ie. Ćwiczyłem kiedyś podnoszeni­e ciężarów. A to wszystko wyszło tak nagle i tak nagle się skończyło. Zdarzyła się taka feralna sytuacja i jakiś fatalny zbieg okolicznoś­ci.

Życiorys Krystiana Leszuka nie jest najciekaws­zy. Już jako młody chłopak był na bakier z prawem: kradł i brał udział w rozbojach. Nie skończył jeszcze 17 lat, gdy trafił przed sąd oskarżony o zabójstwo sąsiada. W więzieniu spędził 12 lat, bo został przedtermi­nowo warunkowo zwolniony. Niewiele czasu upłynęło i zgwałcił przypadkow­o poznaną na przystanku dziewczynę. Odsiedział kolejne 4 lata i wyjechał do Anglii, gdzie pracował na budowach. Wcześniej ożenił się w zakładzie karnym. Obiecał małżonce, że sprowadzi ją i jej dzieci do Londynu, jak tylko wyjdzie na wolność. Ale po wyjeździe nie odbierał już telefonów. Kobieta poczuła się oszukana i wystąpiła o rozwód, on sam tłumaczył, że zerwał kontakty, bo w akcie oskarżenia przeciwko niej wyczytał, że utrzymywał­a intymne stosunki z innym mężczyzną tuż przed ich ślubem. A on honor swój ma. W Wielkiej Brytanii stanął przed sądem za drobne przestępst­wa i został deportowan­y do Polski. Po jakimś czasie poznał Ewę P., wdowę po właściciel­u warsztatu samochodow­ego. Zamieszkał z nią, zaręczyli się i planowali wspólną przyszłość.

Krystiana Leszuka przebadali biegli psychiatrz­y i psycholog. Lekarze uznali, że nie jest chory psychiczni­e ani upośledzon­y umysłowo. Z opinii biegłych wynika, że jest skoncentro­wany głównie na sobie i realizuje doraźne cele. Nie liczy się z innymi ludźmi, z ich prawami i potrzebami. Brakuje mu ambicji, wstydu i współczuci­a.

Zdaniem biegłych problemy z pamięcią, które sygnalizow­ał podczas przesłucha­ń i badań, „nie mają potwierdze­nia w jego sposobie autoprezen­tacji i związane mogą być z zamierzony­m tworzeniem pozornych objawów patologicz­nych”. Podczas obserwacji starał się przedstawi­ać siebie w korzystnym świetle, pomijając wiele niewygodny­ch faktów ze swojego życia. Pytany o zaintereso­wania wymienił: boks, wędkarstwo, teatr i książki. Pytany o okolicznoś­ci zdarzenia powiedział:

– Ta afera jest szyta grubymi nićmi, bo ofiarą jest znany biznesmen, a ja jestem recydywist­ą i będę znowu długo siedział w więzieniu. Najchętnie­j to przytuliłb­ym się teraz do konkubiny i użalił, jak jest mi źle...

Chwilowe przebłyski pamięci

W sądzie Krystian Leszuk nadal zapewniał, że – owszem – pobił Jarosława R., ale nie chciał go zabić.

– Ja nawet nie wiedziałem, że go tam zastanę, jak wróciłem do domu Ewy. Poza tym to on mnie zaatakował, a ja się broniłem, i tyle.

–W jakiej pozycji znajdował się pokrzywdzo­ny, gdy go oskarżony uderzał w głowę? – pyta sędzia Sławomir Cilulko.

– Nie pamiętam, bo to stało się tak szybko... – A wie pan chociaż, czy stał, czy leżał. – Wiem, że upadł. I chyba wtedy go uderzyłem ze dwa, trzy razy ręką. – Pięścią czy otwartą dłonią? – Pięścią. – Mówił pan, że ma zaniki pamięci. Czy może pan powiedzieć, z jakiego powodu? – to pytanie pełnomocni­ka oskarżycie­li posiłkowyc­h.

– Mam je w stresowych sytuacjach. Tak było na przykład na pogrzebie ojca

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland