Jak cię widzą, tak cię piszą
Nie sądź książki po okładce – mówi inne powiedzenie i znajdą się setki osób, które będą nas przekonywać do słuszności tej tezy. Fakty są jednak zupełnie inne: nasz wygląd to jasny komunikat, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Wizerunek jest jak otwarta książka, by trzymać się dalej porównania. Można z niego wszystko wyczytać, choć – to prawda – trzeba mieć opanowaną sztukę czytania między wierszami.
Starzy telewizyjni wyjadacze wiedzą, że widz słucha ich zaledwie siedem sekund, a potem zaczyna się przyglądać. Analizuje fryzurę, kolor włosów, zmarszczki na twarzy, no i oczywiście strój. Aktorzy mówią w podobnych sytuacjach: „Co nie dopowiesz, to dowyglądasz”. Nawet jeśli twój występ jest słaby i to, co mówisz, niespecjalnie zajmujące, zawsze możesz zrobić wrażenie swoim znakomitym wyglądem. Jednym słowem – jest dokładnie jak w tytule: jak cię widzą, tak cię piszą. I żeby pozostać przy polemice z przysłowiami: tak, to szata zdobi człowieka. Gdyby spojrzeć na liczne warszawskie imprezy nie pod kątem tego, co się na nich dzieje, kto co promuje i co chce nam sprzedać, ale od strony wizerunku gwiazd, można dowiedzieć się o nich więcej, niż wam i im się wydaje. Wszelkie te zmiany koloru włosów, chirurgiczne majstrowanie przy twarzy, odchudzanie (lub tycie) to nie tylko zmiana wizerunku. To jasny komunikat, co dzieje się w życiu tych osób lub co chcą, żeby się działo. Nie wierzycie? To zaczynamy. Przy okazji premiery nowego filmu z cyklu „Listy do M.” była bowiem okazja przyjrzeć się dokładnie wielu gwiazdom i gwiazdeczkom. O samej produkcji nie będzie tu ani słowa. Kto chce wiedzieć, co dzieje się w życiu naszych bohaterów w kolejne, trzecie już, Boże Narodzenie, musi sam iść do kina, wszak ta część nosi podtytuł „Czas niespodzianek”, więc niech filmowa fabuła pozostanie tu nieodkryta. Tymczasem spójrzmy na niektórych zaproszonych do kina gości. Na początek obsada aktorska: Agnieszka Dygant (44 l.) rzuciła wszystkich na kolana – koleżanki po fachu, dziennikarzy i fotoreporterów. W białym zestawie za ponad tysiąc złotych (więc niedrogim, jak na gwiazdę) wyglądała fantastycznie. Do tego najmodniejsza fryzura i efektowny makijaż. Dumne spojrzenie mówiło wszystko: znam swoją wartość i nie zawaham się jej użyć. Koniec z czasami, kiedy aktorka swoim zwyczajnym, żeby nie powiedzieć przeciętnym, wizerunkiem próbowała nieco kontestować własne środowisko. Wtedy w wywiadach zapewniała, że stoi z boku, a pełen blichtru świat ścianek i premier nie jest jej potrzebny do szczęścia. Teraz widać, że Dygant nie tylko czuje się znakomicie w swojej skórze, ale i nauczyła się pływać w sadzawce pełnej rekinów szołbiznesu. Piotr Adamczyk (45 l.) bywa na imprezach tylko wtedy, jeśli naprawdę musi. Teraz musiał, skoro to premiera od miesięcy promowanego filmu, a on gra jedną z głównych ról. Młody, aktor (no, młody, ciągle młody) postanowił, niestety, przebrać się za starszego pana i choć trudno przyczepić się do staranności jego stroju, to jedno jest pewne: wyglądał jak własna wersja, tyle że z XIX wieku. Zupełnie jakby chciał wszystkim fajnym, atrakcyjnym i młodym dziewczynom zakomunikować: nawet nie podchodź. Dla odmiany jego filmowy kolega Tomasz Karolak (46 l.) robi wszystko, żeby zwrócić na siebie uwagę. Na premierze wystąpił w garniturze blisko przylegającym do ciała i z aparatem ortodontycznym na zębach. Aktor jest szczupły jak nigdy dotąd i zamierza chyba zlikwidować swoją charakterystyczną diastemę. A takie zmiany mogą oznaczać tylko jedno: zamierzam zmienić w swoim życiu wszystko, co tylko się da. Zaproszenie na premierowy seans dostała również była narzeczona i niedoszła żona Karolaka – modelka Viola Kołakowska (40 l.). Wszystko dlatego, że ona również, choć tylko na chwilę, pojawia się na ekranie. Z nieumalowanej zwykle partnerki znanego aktora Viola przepoczwarzyła się ostatnio w femme fatale, co – niestety – na polski da się przetłumaczyć jako kobieta fatalna, budząc tym samym szereg niepochlebnych skojarzeń. W tym wizerunku fatalna była zarówno