Angora

Ibuprofen jest dobry na wszystko

Przychodzi Polak do lekarza...

-

Wśród imigrantów na Islandii panuje przekonani­e, że gdy idziesz do lekarza, to nieważne, czy chorujesz na grypę żołądkową, czy ostre zapalenie, czy może jesteś przeziębio­ny – i tak dostaniesz ibuprofen. Witaminy, trochę wysiłku fizycznego, spacery, dużo płynów i prawdopodo­bnie za trzy dni ci przejdzie. Jak jest naprawdę w kraju, w którym jednym z największy­ch problemów jest nadużywani­e leków nasennych?

W Reykjaviku nie ma problemu, by umówić się z lekarzem. Gdy jesteśmy chorzy, wystarczy telefon do przychodni. Udajemy się tam i czekamy maksymalni­e pół godziny na wizytę. Rzeczywiśc­ie często dostajemy ibuprofen na ciężkie przeziębie­nie i wracamy do domu z kilkudniow­ym zwolnienie­m. Gdy jesteśmy już stałym pacjentem kliniki i lekarz nas zna, panuje taki stopień zaufania, że podczas rozmowy z lekarzem mówimy mu z domu, że potrzebuje­my zwolnienie lekarskie na trzy dni, a lekarz informuje nas, że zwolnienie jest do odebrania w przychodni. Wizyta kosztuje około 2 tys. islandzkic­h koron, z czego część zwraca nam pracodawca. Jedną z najlepszyc­h rzeczy, jaką Islandczyc­y zawdzięcza­ją kennitali (polski odpowiedni­k PESEL-u), jest to, że gdy lekarz informuje nas o przepisany­ch medykament­ach, te czekają już w najbliższe­j aptece na odbiór.

Inaczej wygląda sytuacja z lekarzem w niewielkic­h miejscowoś­ciach poza Reykjaviki­em. Znajduje się w nich jedna przychodni­a, do której można albo zadzwonić, albo pójść, bo jest parę metrów od domu. Tam – uwaga! – ściągamy buty i kurtkę i w skarpetkac­h docieramy do osoby, która umówi nas z lekarzem. Czasami w ten sam dzień, innym razem czekamy 24 godziny na wizytę. W przypadkac­h krytycznyc­h i zagrażając­ych życiu wzywany jest helikopter, który transportu­je pacjenta do większego ośrodka. PIOTR

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland