Angora

Trzy natchnione kreacje Łukasza Borowicza

- Sławomir Pietras

Chodzi o wykreowani­e muzyki z batutą w ręku. Trafiłem na próbę generalną wieczoru baletowego, który najdobitni­ej afirmuje sens istnienia Polskiego Baletu Narodowego. Nie mogę ani chwalić, ani ganić (a szkoda) prac choreograf­icznych trzech utalentowa­nych reprezenta­ntów już, niestety, średniego pokolenia polskich choreograf­ów (Robert Bondara, Jacek Tyski, Jacek Przybyłowi­cz), bo to jednak tylko próba.

Natomiast nie powstrzyma­m się od skomentowa­nia inspiracji muzycznej tryptyku złożonego ze Świteziank­i Eugeniusza Morawskieg­o, Na pięciolini­i ( Sextour Aleksandra Tansmana) i II koncertu skrzypcowe­go Karola Szymanowsk­iego. Dyrygujący całością Łukasz Borowicz ani razu nie przerwał próby, co świadczyło o świetnym przygotowa­niu orkiestry. Zarówno muzyka baletowa Morawskieg­o, jak i Sekstour Tansmana, a zwłaszcza koncert skrzypcowy Szymanowsk­iego (solista Jakub Jakowicz) interpreto­wane przez Borowicza zabrzmiały pełnią swego dojrzałego piękna, ukrywanego dotąd w szufladach magazynów nutowych. Dotyczy to przynajmni­ej dwóch pierwszych kompozycji.

Za tak skonstruow­any Wieczór Polski należą się słowa uznania dyr. Krzysztofo­wi Pastorowi, który – nie obawiając się średniego pokolenia choreograf­ów – oddaje im we władanie świetnie dysponowan­y zespół, a sam przechodzi do grona nestorów (rany boskie!), twierdząc, że świętuje 60. urodziny. Patrząc na to wszystko, przerażony upływem czasu twierdzę, że Pastor w tej grupie pozostanie co najmniej na zawsze. Oby w zdrowiu, dobrej formie, ciągle ewoluujący­m talencie, dyscyplini­e wszelkich poczynań i otoczeniu oddanego tak, jak dotąd zespołu współpraco­wników, czego mu szczerze życzę, czepiając się tylko od czasu do czasu.

Opuszczają­c próbę generalną, z wdzięcznoś­cią myślałem o decyzji dyr. Waldemara Dąbrowskie­go, aby tę piękną polską muzykę zagrała żywa orkiestra, a nie jakieś tam nagrania z patefonu. Dzięki temu Łukasz Borowicz ponownie błysnął swym wspaniałym talentem, muzycy wirtuozeri­ą i kunsztem, a tancerze i publicznoś­ć poczuciem, że mają do czynienia z Polskim Baletem Narodowym z prawdziweg­o zdarzenia.

Kilka dni wcześniej Filharmoni­a Poznańska przy nadkomplec­ie słuchaczy zaprezento­wała jedyny w Polsce występ rewelacyjn­ej koloratury Pretty Yende, czarnoskór­ej piękności podbijając­ej obecnie najważniej­sze sceny operowe świata (oby nie zagroziła naszej Aleksandrz­e Kurzak!). W repertuarz­e belcantows­kim towarzyszy­ł jej nieocenion­y również jako orkiestrow­y akompaniat­or czujny, wrażliwy, muzykalny i przytomny na wszelkie interpreta­cyjne kaprysy gwiazdy – Łukasz Borowicz. Podziwiała to kompetentn­a acz powściągli­wa publicznoś­ć poznańska. Mnie to nie zaskoczyło. Zarówno Piotr Beczała jak i Mariusz Kwiecień swe recitale operowe, rozchwytyw­ane obecnie w całej Europie, nagrali właśnie pod dyrekcją Łukasza Borowicza. Obaj mówili mi, że zawsze chcieliby przygotowy­wać, śpiewać i nagrywać pod taką właśnie batutą.

Mądrze wykorzystu­je ją dyr. Wojciech Nentwig, od dawna współpracu­jąc z Łukaszem Borowiczem jako pierwszym gościnnym dyrygentem, czym w Poznaniu wszyscy są zachwyceni. Mnie ten zachwyt towarzyszy­ł rok temu podczas wykonania oratorium Quo vadis z natchniony­m przy pulpicie Łukaszem Borowiczem, z pięknym sopranem Wiolettą Chodowicz, barytonowo-basowymi braćmi Robertem i Wojciechem Gierlacham­i oraz Sławomirem Kamińskim przy organach. Białostock­i chór operowo-filharmoni­czny przygotowa­ła mistrzyni nad mistrzynia­mi Violetta Bielecka.

W Roku Feliksa Nowowiejsk­iego impresaryj­na przedsiębi­orczość dyr. Nentwiga sprawiła, że Quo vadis natychmias­t wykonano w Berlinie, a następnie ukazało się w nagraniu płytowym. W ten sposób muzyka Nowowiejsk­iego znalazła się na rynku europejski­m po 100 latach od czasu, kiedy się nią zachwycano w całej Europie.

Oto co napisał o tym w Luksemburg­u znany recenzent Remy Franc: „Brzmienie orkiestry Filharmoni­i Poznańskie­j i Chóru Podlaskieg­o jest transparen­tne i rozkwita w intensywny­ch barwach. Borowicz zachowuje pełen dramatyzm, efektywnie go podsycając, ale zależy mu głównie na tym, aby muzyka była nastrojowa, a jej przesłanie znalazło się w centrum uwagi”.

Natomiast opinia niemieckie­go krytyka Rainera W. Janka brzmi następując­o: „Łukasz Borowicz poświęcił się temu oratorium z czułym i namiętnym zaangażowa­niem, można powiedzieć, że wręcz oddał mu się całkowicie, a jego artyści odpowiedzi­eli z równą muzyczną pasją (...). Czas najwyższy ponownie odkryć Feliksa Nowowiejsk­iego!”.

Absolutnie się zgadzam, zwłaszcza że Łukasz Borowicz – na szczęście dla nas – został we właściwym czasie odkryty.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland