Chodzę i płaczę, patrzę i nie poznaję
Szedłem po leśnej dróżce, która przestała być dróżką, a zamieniła się w poorany głębokimi koleinami błotnisty tor przeszkód. Szedłem przez las, który doskonale znałem i którego już nie było. Został ścięty, zmielony i wbity w ziemię.
Nie czułem już ani złości, ani bólu, ani smutku, tylko potworną bezsilność i bezradność. Szedłem i przypominałem sobie: gdzieś tu dziuple miały dzięcioły czarne; gdzieś tu była dziupla trójpalczastych; gdzieś tu leżał ten omszony konar dębu z hubami, który lubiłem fotografować.
To „gdzieś tu” powtarzałem w myślach jak człowiek, który wraca do zbombardowanego miasta i jedyne, co może powiedzieć, to to, że „gdzieś tu” były miejsca, które kochał.
Wojenne porównanie wcale nie jest na wyrost. Tak właśnie wygląda to, co zrobiono w okolicach Dąbrowy, w ramionach Tryby Wilczej i Tryby Grubolipnej. Jakby ktoś Puszczy wypowiedział wojnę. To nie jest zwykła wycinka, do której już przywykłem, która wkurza, boli, ale nie powoduje obezwładniającego przerażenia.
Ukochana Dąbrowa
Puszcza otacza Teremiski i polanę, na której znajduje się nasza wieś. Od południa jest podmokle. To kraina jesionów, olch, grabów. Świerki są tylko dodatkiem, podobnie dęby, a wolących suche miejsca sosen w ogóle nie ma.
Królują tam wykroty. Czasami wielkie i wysokie na kilka metrów niczym ściany, bo wiosenne i jesienne wiatry wywracają stojące w miękkiej glebie świerki, ukazując cały ich rozległy system korzeniowy.
Zupełnie inaczej jest na północnym brzegu dzielącej polanę rzeczki Łutowni. Trzeba przejść mostek na tej rzeczce i za byłymi leśniczówkami, przy których rosną rozłożyste dęby, skręcić na wschód. Tam brzeg jest wysoki i suchy. Porośnięty świerkami, dębami i sosnami i powciskanymi między te wielkie drzewa grabami. Zdarzają się też klony pokryte puchatymi i jaskrawozielonymi mchami.
W pradawnych czasach ta suchość w dość zabagnionej dolinie Łutowni musiała się spodobać jakimś naszym praszczurom, bo w paru miejscach widać wzgórki kurhanów.
Jakieś cztery, a może pięć lat temu zaczęły zamierać pierwsze świerki. Było jasne, że atakuje je kornik, bo wcześniej osłabiła je susza.
Kornik zabijał świerki płatami. Jeden płat, potem kolejny i kolejny. Dla kogoś, kto patrzy na las tylko przez pryzmat dużych drzew, mogło się to wydawać przerażające, ale tak naprawdę to jedna z faz, przez które Puszcza przechodzi od tysięcy lat. Pod zamierającymi świerkami niemal od razu wyrastały małe świerczki, dęby, no i graby, najmniej wymagające.
Graby dają radę wszędzie. Nawet gdy są obgryzione przez jelenie tak, że przypominają drzewka bonzai, to przeżyją.
Chociaż wydawało się, że idący jak burza kornik zabije wszystko, to tak się nie stało. Raptem się okazywało, że w tym kornikowym morzu stoi jakiś świerk, którego małe chrząszcze nie są w stanie ugryźć.
Czasem było jasne, że dzieje się tak dlatego, że świerk rośnie w jakimś zagłębieniu i przez to ma więcej wody, ale niekiedy zupełnie nie rozumiałem, dlaczego te drzewa się trzymają.
Gdy tylko świerki zaczęły zamierać, pojawiły się dzięcioły trójpalczaste. Dla mnie są one prawdziwym symbolem Puszczy, nawet bardziej niż żubry, bo żyją tam, gdzie królują naturalne procesy.
Wcześniej te urocze ptaki, które, jak sama nazwa wskazuje, mają trzy palce, były dosłownie i w przenośni zamknięte w rezerwatach. Niczym Indianie, którym pozwala się żyć, ale tylko na zamkniętym terytorium.
Tam, gdzie szalała gospodarka leśna, nie miały czego szukać. Żeby je zobaczyć, trzeba było iść do Parku Narodowego. Czasami trafiały się jeszcze w miejscach, gdzie bobry zalały kawał lasu i leśnik z piłą nie mógł wejść.
To się zmieniło. Dzięki zmniejszeniu cięć i ochronie drzewostanów mających ponad sto lat oraz dzięki kornikowi trójpalczaki wróciły do innych części Puszczy, wróciły też na Dąbrowę. W martwych świerkach dziuple zaczęły wykuwać dzięcioły czarne, a to dawało szansę, że kiedyś zamieszka w nich przedziwna sowa włochatka. W tych wykutych przez trójpalczaki lubią mieszkać sóweczki.
2 maja wybrałem się na poszukiwanie trójpalczaków. Za byłymi leśniczówkami skręciłem w małą dróżkę na wschód i znalazłem się w lesie, w którym prawie wszystkie świerki zabił kornik. Miałem nadzieję, że zobaczę trójpalczaka. Przy tej dróżce co roku znajdowałem jakąś dziuplę. Zawsze nisko. W zeszłym roku na wysokości metra pokazał mi ją sąsiad. Ta za myśliwską amboną była nieco wyżej.
138 tys. m drewna wycięły Białowieskiej Lasy Państwowe.
To oznacza, że – choć do końca roku było jeszcze daleko – wycięto już niemal trzy razy więcej, niż zakładał roczny plan urządzania lasu wprowadzony za rządów PO – PSL. Ten poprzedni plan przewidywał roczne pozyskanie, głównie na lokalne potrzeby, 48 tys. m . Zabraniał też cięć w drzewostanach, w których przynajmniej część drzew ma ponad sto lat, czyli pochodzą sprzed wprowadzenia w Puszczy gospodarki leśnej.
Te wiekowe lasy jako najcenniejsze powinny zostać nietknięte. Teraz nic ich już nie chroni, co trzecie wycięte drzewo pochodzi właśnie z drzewostanów mających ponad sto lat – mówi Adam Bohdan z fundacji Dzika Polska.
Cięć nie wstrzymała decyzja Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Jak wynika z zebranych przez organizacje pozarządowe danych, Lasy Państwowe prowadziły wycinki w drzewostanach ponadstuletnich na siedlisku grądu subkontynentalnego, na siedlisku łęgu olszowego, w miejscach występowania chronionych i rzadkich ptaków (dzięcioła trójpalczastego i sóweczki) oraz rzadkich chrząszczy (zgniotka cynobrowego oraz ponurka Schneidera).
Lasy Państwowe wiele wycinek tłumaczyły zagrożeniem, jakie stwarzają martwe drzewa przy drogach, ale wycinano drzewa nawet 120 metrów od dróg, które nie miały szansy spaść przechodniom na głowę. Cięcia trwają też przy mało uczęszczanych ścieżkach i drogach. – Jest bardzo możliwe, że poziom pozyskania w tej chwili zbliżył się już do 180 tys. m – mówi Bohdan.
Niewykluczone, że jesteśmy świadkami największej wycinki w tym unikalnym na świecie lesie od 1989 roku! tylko do końca sierpnia na terenie Puszczy
Tym razem nie liczyłem na dziuple, lecz na zwykłe spotkanie. Dziupli lepiej szukać w czerwcu, gdy młode przeraźliwie drą się na tydzień przed opuszczeniem domu. Teraz po prostu chciałem zobaczyć ptaka stukającego w pnie martwych świerków w poszukiwaniu tłustych larw.
Ale najpierw natknąłem się na dwójkę spacerowiczów. „O, pan Wajrak. To wycinać te suche świerki czy nie?” – spytał on, nieco prowokacyjnie. Ona zapewniła, że wraz z dziećmi należą do moich fanów. Ale wiedziałem, że są zdezorientowani. Nigdy w żadnym lesie nie widzieli tylu martwych drzew, a ci w leśnych uniformach przecież ciągle zapewniają, że ratują, odbudowują, sadzą itd. Ludzie wierzą leśnikom.
– Nie wycinać. Takie martwe świerki są pełne życia – odpowiedziałem i zacząłem opowiadać o grzybach, chrząszczach i naturalnym odnowieniu lasu. – No i jest jeszcze taki dzięcioł, bardzo rzadki. Trójpalczasty. On właśnie ich potrzebuje bardzo.
– To my go na pewno nie zobaczymy – pokiwała głową ona.
– Kto wie, to jest Puszcza, tu wszystko jest możliwe – odpowiedziałem i rozstaliśmy się.
20 minut później zeszliśmy się ponownie, bo ich i moją uwagę zwróciło szybkie bębnienie. Na martwym świerku siedział samiec z żółtą czapeczką i bębnił jak szalony.
– Proszę, macie Państwo trójpalczaka – powiedziałem z uśmiechem.
– Taki mały, a tak silnie wali – zachwycili się.
Po chwili było jeszcze lepiej. Samiec wylądował na świerku tuż przed naszym nosem, bo – jak się okazało – na wysokości naszych oczu była dziupla. Tuż przy dróżce. Oczywiście w martwym świerku. Samiec, nic nie robiąc sobie z naszej obecności, pięknie pozował. Patrzyliśmy na tego wielbiciela korników z zachwytem.
Kilka dni później znów tam byłem. Tym razem z żoną Nurią i naszymi przyjaciółmi – Majką, Przemkiem i ich synem Jasiem. Najpierw pokazałem im gniazdko kosa na ułamanym suchym świerku, a później usiedliśmy sobie spokojnie w pewnej odległości od dziupli i trójpalczaków i z zachwytem obserwowaliśmy, jak samiec wymienia się rodzicielskimi obowiązkami z samicą.
Maluchy musiały się wykluć gdzieś tam w czeluściach martwego świerka całkiem niedawno, bo rodzice wlatywali z larwami w dziobie i znikali w dziupli na dłużej. Chodziło zapewne nie tylko o to, aby nakarmić, ale też ogrzać pociechy. Na chwilę zostawiłem trójpalczaki, Nurię i przyjaciół, bo kilkadziesiąt metrów dalej miałem taki swój ulubiony dębowy konar.
Zielone kosmate ramię
Dla wielu Puszcza to drzewostany podzielone na typy lasów, wydzielania i oddziały. Tu oddział numer taki i taki albo bór, albo grąd, albo ols. Dla mnie Puszcza to mikroświaty składające się na wielki leśny