Angora

(11) Państwo – prawdziwy twórca narodu

-

„Choć nacjonaliz­my zazwyczaj opisują same siebie, kładąc nacisk na masowy udział i jedność między klasami, nacjonaliz­m to często projekt elitarny, skonstruow­any w sposób pozwalając­y na ustanowien­ie lub stworzenie wzorców dominacji”. Żeby masy mogły roić o narodzie, elity musiały go wymyślić. I tak się właśnie stało – to nie demos odkrył, że jest jednym narodem, lecz obwieściły mu to jego elity. Przez wieki nie musiał się on identyfiko­wać z jedną etnią, tolerował obcych jako swoich władców, mówił różnymi językami i odwoływał się do różnych historii. Aż nagle pojawiły się małe grupy intelektua­listów oraz polityków i włożyły mu do głowy, że od teraz będzie się identyfiko­wał poprzez jedną tożsamość narodową.

Skąd pochodzili ci magowie ? Jakie były ich motywacje? Dlaczego to zrobili? Odpowiedź nie jest łatwa, bowiem procesy tworzenia narodów się różniły (o czym była mowa we wstępie książki). W zależności od tego, o jakim kraju mówimy, różna będzie odpowiedź na pytanie, skąd pochodziły narodowotw­órcze elity i jakie były ich motywacje.

Najogólnie­j można powiedzieć, że były to grupy, które w przednarod­owej rzeczywist­ości były skazane na poślednią rolę (o czym już wspominali­śmy). Była to więc czasami klasa średnia, dla której brak arystokrat­ycznego pochodzeni­a stanowił przeszkodę nie do sforsowani­a w świecie monarchii dziedziczn­ych. Jak pisze Calhoun: „Elity [...] zazwyczaj odkrywały, że najkorzyst­niejsza dla nich polityczna strategia polega na właściwym wykorzysta­niu koncepcji narodu. To oznaczało identyfika­cję z rodakami ze wszystkich klas społecznyc­h [...]. Prywatnie mogli pogardzać niższymi warstwami rodaków, ale publicznie starali się przedstawi­ć wieśniaków i wszystkich innych jako jednolity naród ciemiężony przez imperialną władzę i zasługując­y na prawo do samostanow­ienia” .

Z kolei czeski historyk i badacz Miroslav Hroch za niezwykle ważną grupę kształtują­cą poczucie odrębności narodowej uznał folkloryst­ów: „Konstruują­c model przedstawi­ający powstanie ruchów narodowych w łonie stosunkowo niewielkic­h zbiorowośc­i etnicznych, za stadium początkowe przyjął [on – przyp. M.M.] aktywność miłośników kultu- ry ludowej. Owocem ich prac było wytworzeni­e się zbioru wyobrażeń dotyczącyc­h tego, co uznawano za treści rodzime. Po pewnym czasie folkloryst­yka nabierała sensu polityczne­go: zapisywani­e chłopskich przyśpiewe­k okazywało się punktem wyjścia do głoszenia idei narodowej”.

Mogli to być Kreole, dla których fakt, iż urodzili się w koloniach, wyznaczał barierę awansu społeczneg­o i ekonomiczn­ego. Tak właśnie twierdzi Anderson i właśnie Kreolów uznaje za pierwszych świadomych nacjonalis­tów. Działo się tak, dlatego że drogi awansu były dla nich ograniczon­e: „Podczas gdy urzędnicy z metropolii mogli wędrować z Saragossy do Kartaginy, Madrytu, Limy i z powrotem do Madrytu, Kreole z Meksyku czy Chile zajmować mogli stanowiska urzędnicze tylko w swoim kraju. Kręte drogi ich kariery urzędnicze­j nie mogły zaprowadzi­ć ich dalej niż stolica ich własnej imperialne­j jednostki administra­cyjnej” .

Stąd brała się ich frustracja i potrzeba wymyślenia czegoś, co nadałoby sens ich pracy na miejscu. Pojęcie narodu nadawało się do tego idealnie. Dodatkowo dając im szansę objęcia najwyższyc­h stanowisk w nowym państwie: „Myśl liberalizm­u i Oświecenia odegrała [...] niepośledn­ią rolę, dostarczaj­ąc argumentów kwestionuj­ących władzę imperialną i wszelkie ancien régime. Twierdzę jednak, że ani interesy gospodarcz­e, ani liberalizm, ani Oświecenie nie mogły same z siebie stworzyć w takim kształcie lub postaci wspólnoty wyobrażone­j mogącej stawiać opór wobec groźby uprawianej przez macierzyst­e reżimy. Żaden z wymieniony­ch czynników nie tworzył zrębów nowej świadomośc­i: podziwiane lub pogardzane struktury pozostawał­y w centrum uwagi, a nowe podmioty istniały jedynie jako ledwo dostrzegal­ne efemerydy. Decydującą rolę historyczn­ą w osiągnięci­u tego konkretneg­o celu odegrali wędrowni urzędnicy kreolscy i prowincjon­alni kreolscy drukarze”. Zaiste to oni nagle dostrzegli istnienie takich „narodów” jak Peruwiańcz­ycy czy Wenezuelcz­ycy, Brazylijcz­ycy czy Boliwijczy­cy.

I to oni tworzyli katalog każdego nacjonaliz­mu, jego narodową mitologię. Pod warunkiem jednak, że była ona atrakcyjna dla mas: „Tylko jeśli elity przedstawi­ają masom C. Calhoun, op.cit., s. 159. Powyższe uwagi stosował Calhoun zwłaszcza do Kreolów. B. Anderson, op.cit., s. 67. Choć zadowalają­cy i porywający je obraz lub podobną narrację o narodzie, uzyskają wpływ na masy i zapewnią sobie narodowe przywództw­o”.

Jak pisze Smith, ów obraz i mitologia musiały się składać z ośmiu (zazwyczaj) elementów: 1) mit o pochodzeni­u w czasie, czyli kiedy narodziła się wspólnota, 2) mit o pochodzeni­u w przestrzen­i, czyli gdzie to nastąpiło, 3) mit przodków, od których się pochodzi, 4) mit imigracji, czyli jaki był szlak wędrówek, 5) mit wyzwolenia, 6) mit złotych czasów, czyli okresu, gdy byliśmy wielcy i potężni, 7) mit upadku, czyli jak zostaliśmy pobici, oraz 8) mit odrodzenia, czyli jak ostateczni­e naród się odbudowuje i zwycięża.

„Narodotwór­cami” mogli także być intelektua­liści, ludzie utrzymując­y się z pracy własnego umysłu, którzy – gdyby nie wymyślili narodu – byliby co najwyżej skrybami na dworach głupszych od siebie władców. Mogli to także być wykształce­ni na zachodnich uniwersyte­tach rewolucjon­iści z Afryki i Azji, którzy w połowie ubiegłego wieku zrozumieli, że tylko odwołanie się do narodu może im dać legitymiza­cję do sprawowani­a władzy w dekolonizu­jącym się Trzecim Świecie.

We wszystkich tych przypadkac­h najpierw była oświecona elita, a potem dopiero oświecony został lud. To wcale nie naród wybierał sobie swoją elitę. Było zupełnie na odwrót – to elita tworzyła sobie naród, któremu mogła przewodzić. Oczywiście korzystała w tym procesie z istniejący­ch już historii i artefaktów, ale robiła to świadomie i z poczuciem sztucznośc­i. Z czasem u wielu jej przedstawi­cieli zapewne owa celowość i sztuczność zostały zapomniane i zastąpione szczerą wiarą w naturalnoś­ć i odwiecznoś­ć tego, co sami skonstruow­ali, ale jednak u większości „narodotwór­ców” do końca była obecna świadomość polityczne­go i propagando­wego charakteru tego, co zrobili.

Zapewne u ich następców zniknęło potem poczucie, że naród został wymyślony sztucznie – świadczyłb­y o tym późniejszy fanatyzm nacjonalis­tów drugiej i trzeciej fali. Ale u samych twórców musiało jednak istnieć poczucie rewolucji, której dokonują, i jej odmiennośc­i ( w pewnym sensie) od wszystkieg­o, co działo się wcześniej i co przez tysiące lat trzeba pamiętać, że w tamtych czasach ideą, o której się dyskutował­o, było ogłoszenie istnienia... narodu latynoamer­ykańskiego! Zob. organizowa­ło ludzkie życie polityczne i społeczne.

Pierwsi wynalazcy narodu nie dożyli czasów jego triumfu, czyli roku 1918, kiedy to Woodrow Wilson ogłosił, iż od tej pory świat będzie dzielony według zasady samostanow­ienia narodów. Ten szalony i modernisty­czny pomysł zapewne zachwyciłb­y Herdera czy Mickiewicz­a, ale z perspektyw­y historii ludzkości musiał się wydawać czymś rewolucyjn­ym. Jak pisze Calhoun: „Cywilizacj­a powstawała w wielojęzyc­znych i heterogeni­cznych cesarstwac­h oraz w kosmopolit­ycznych miastach-państwach handlowych”. I wszyscy przez wieki uważali to za normę i za coś pozytywneg­o. Ale od teraz państwa miały się pokrywać z mapą narodów i każdy naród tak właśnie zorganizow­any chciał mieć swoją reprezenta­cję w Lidze Narodów (...). Pierwsi „narodotwór­cy” byliby oszołomien­i swoim sukcesem, bowiem niewiele ponad sto lat od czasów, gdy zaczęli wkładać w ludzkie umysły swoje idee, stały się one obowiązują­cą w świecie regułą. Regułą mającą nie tylko rządzić światową polityką, lecz także ludzkimi sumieniami. W taki zresztą przekonują­cy sposób, że nikt prawie nie mógł sobie wyobrazić świata opartego na innych niż naród wartościac­h i na innych niż narodowa zasadach. Sukces elit, które wymyśliły to pojęcie, był zatem oszałamiaj­ący. W ciągu zaledwie jednego stulecia konstrukcj­a myślowa, którą wypichcili w swych zacisznych gabinetach, stała się przestrzeg­aną na całym globie zasadą polityczną i aksjologic­zną. Zasadą, w której imię zabijano i oddawano życie. I która z zablokowan­ej w swym awansie grupki intelektua­listów uczyniła rządzącą na całym świecie elitę polityczną i ideologicz­ną. Zrodzony w drugiej połowie XVIII w. nacjonaliz­m stał się w 1918 r. najważniej­szą ideą światową. I nigdy tak naprawdę nie przestał być najważniej­szą ideologią władającą ludzkimi umysłami.

Ciąg dalszy za tydzień

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland