TELEWIZOR POD GRUSZĄ
Zdecydowaną większość Polaków denerwuje zmiana czasu z letniego na zimowy i na odwrót. Ja również psioczę i chciałbym, żeby władza skończyła wreszcie z tym przestawianiem zegarków. Nie ma ono uzasadnienia ekonomicznego, a poza tym szkodzi zdrowiu. Źle wpływa na nasze codzienne samopoczucie. Oprócz tej ewidentnie bezsensownej, nikomu niepotrzebnej zmiany czasu irytuje mnie jeszcze inna sprawa. Otóż dzięki ukochanej TELEWIZJI (publicznej i komercyjnej) od kilku lat najkrótszym miesiącem w roku jest listopad, a nie luty. Trwa on tylko trzy dni! W tym czasie odwiedzamy groby naszych bliskich. Kładziemy na nich kwiaty, wieńce, zapalamy znicze, wspominamy ich z czułością, nostalgią. I to nam generalnie wypełnia cały trzydniowy listopad. Następnego bowiem dnia zaczyna się już tak zwany okres przedświąteczny trwający do samej Wigilii. W trakcie tych siedmiu długich tygodni telewizornia robi wszystko, co w jej mocy, żeby Boże Narodzenie straciło swój blask, magiczny urok i czar! Abyśmy byli tak znużeni i zmęczeni tą przedświąteczną atmosferą, że gdy już wreszcie nastaną owe święta, mało nas one obeszły i cieszyły. Nie do zniesienia jest ten festiwal telewizyjnych reklam pod hasłem „Idą święta”. Nie można się przed nimi obronić. Wszędzie cię dopadną. Żaden kanał telewizyjny nie jest wolny od świętych mikołajów, sań, reniferów, choinek, bombek, stajenek, podarków, kolęd i tego całego przesłodkiego, infantylnego, związanego ze świętami ględzenia. Oczywiście wszyscy wiedzą, dlaczego tak się dzieje. Czemu telewizję zalewa reklama odnosząca się do Bożego Narodzenia. Powodem nie jest szczególne przywiązanie do religii ani też wielka radość z tego, że się Jezus rodzi i na świat przychodzi. Nic z tych rzeczy. Tu idzie wyłącznie o mamonę. O wielki szmal, który zgarnia się dzięki wykorzystaniu świąt do celów wyłącznie komercyjnych, marketingowo-handlowych. Kiedyś nie mogłem doczekać się Bożego Narodzenia, a teraz z niecierpliwością czekam, aż ten świąteczny rejwach minie.
Z życia wzięte
Nasza dziesięcioletnia córka ma niesamowite pokłady energii i sama wybłagała, abyśmy zapisali ją na wiele zajęć dodatkowych. Jednak ostatnio zauważyliśmy, że ich nagromadzenie negatywnie wpływa na jej wyniki w szkole. Powiedzieliśmy jej o tym otwarcie i poprosiliśmy, żeby wybrała, z czego chce zrezygnować. Latorośl podumała przez pół wieczoru i przyszła do nas ze swoją decyzją – postanowiła zrezygnować ze szkoły!