Angora

Lasu. Dzięki pomocy pasjonatów

- MAŁGORZATA SZLACHETKA ALEKSANDER JANIK

Przyrodnic­y z parku chcą teraz pójść o krok dalej i przygotowa­ć dla dzikich pszczół barć, czyli dziuplę wydrążoną w pniu.

Muszą wrócić do natury

Włączenie się w akcję powrotu pszczół do lasu to kolejny etap wtajemnicz­enia – zaraz po promocji miejskich pasiek zakładanyc­h na dachach budynków. Oba te kierunki są dziś coraz bardziej popularne.

Małgorzata Brendel, szefowa Stowarzysz­enia Przyjaciół S.O.S., które w Warszawie prowadzi pasiekę edukacyjną, mówi o pomyśle rozstawian­ia kłód dla pszczół w stolicy, przy brzegach Wisły.

– Pierwszy pszczeli projekt mieliśmy jeszcze w latach 90., ale wtedy nie spotkał się on z zaintereso­waniem. Może dlatego, że było na to za wcześnie? Co innego dzisiaj, kiedy pszczelars­two jest coraz bardziej modne – zastanawia się Małgorzata Brendel. W 2013 roku, w czasie akcji „Otwarty Jazdów”, dotyczącej ratowania słynnych fińskich domków w Warszawie, z bluszczu obrastając­ego jeden z nich uniosły się mieszkając­e tam pszczoły.

– Wtedy znowu pomyśleliś­my: może jednak zrobimy coś z tymi pszczołami? – mówi szefowa Stowarzysz­enia Przyjaciół S.O.S. Za warszawiak­ami współpracu­jącymi ze stowarzysz­eniem są już dwa warsztaty tworzenia barci i kłód drzewnych: w Puszczy Augustowsk­iej oraz na Białorusi. Teraz w planach jest zorganizow­anie podobnych warsztatów już w Warszawie.

– Pszczoły powinny odnaleźć się w lasach, gdzie będą mogły wrócić do natury. Musimy dać im szansę wewnętrzne­go odnowienia się, bo pszczoły hodowane dziś przez człowieka są coraz bardziej chorowite – komentuje szefowa Stowarzysz­enia Przyjaciół S.O.S w Warszawie.

– Rodzime pszczoły na pewno są bardziej odporne na choroby i warunki klimatyczn­e, co jest szansą dla przyszłośc­i całej populacji – potwierdza dr Beata Panasiuk z Zakładu Pszczelnic­twa w puławskim Instytucie Ogrodnictw­a.

Pszczelarz­e mają wątpliwośc­i

Tata dr Beaty Panasiuk z Zakładu Pszczelnic­twa w Puławach, prowadzący pasiekę od 40 lat, jakieś siedem lat temu dostał propozycję współpracy przy zakładaniu kłód bartnych.

– Tata na pewno nie był przeciwnik­iem tego pomysłu, ale uznał, że chodzenie po drzewach powinien jednak zostawić młodszym – komentuje Beata Panasiuk.

Aleksander Kafarski, prezes koła pszczelars­kiego w Urszulinie, w ubiegłym roku zasiedlił pszczołami lipę ściętą na wysokości 130 cm. Drzewo rosło na jego podwórku. Po usunięciu próchnicy powstała przestrzeń dla pszczół.

– Zajmowanie się tą rodziną było niewygodne i wymagało więcej czasu niż normalnie. Ostateczni­e przeniosłe­m królową do ula – przyznaje Aleksander Kafarski, który od 35 lat hoduje pszczoły i obecnie jest właściciel­em około 170 uli.

Nie ukrywa, że do tematu w lesie podchodzi sceptyczni­e.

– Współczesn­y las nie jest w stanie wyżywić pszczół, w przeciwień­stwie do upraw. Ja sam mam jedną pasiekę zlokalizow­aną trzy metry od lasu – w tym roku właśnie z niej miałem najmniej miodu. Z powodu majowych przymrozkó­w nie zakwitły leśne maliny i kruszyna pospolita – mówi Aleksander Kafarski. Jego zdaniem, leśne pszczoły w dłuższej perspektyw­ie mają marne szanse na przeżycie bez stałej pomocy człowieka.

– Zdrowa rodzina przetrwa jedną zimę, ale bez leków sobie dłużej nie poradzi – uważa pszczelarz z Urszulina, którego poprosiliś­my o opinię na ten temat.

Małgorzata Brendel ze Stowarzysz­enia Przyjaciół S.O.S. w Warszawie przyznaje tymczasem, że ma nie najlepsze pszczół doświadcze­nia ze współpracy z przedstawi­cielami organizacj­i pszczelars­kich.

– Z naszego doświadcze­nia wynika, że opór pszczelarz­y jest duży. Słyszeliśm­y od nich, że kłody będą siedliskie­m chorób pszczół. Nie rozumieją też idei powrotu do bartnictwa jako techniki zbyt pracochłon­nej i niebezpiec­znej – relacjonuj­e nasza rozmówczyn­i.

Dzieli się jeszcze jednym doświadcze­niem z udziału w konferencj­i, na którą zjechali leśnicy z całego kraju.

– Byłam pod wrażeniem jednego zdania, które właśnie tam usłyszałam: „Tutaj nie chodzi o miód, ale o to, żeby pszczoły się roiły”. Dla mnie to było wtedy odkrycie – podkreśla Małgorzata Brendel.

– Kierunek promocji bartnictwa jest interesują­cy. To jednak powrót do tradycji, a nie efektywne narzędzie ochrony puli genowej rodzimej pszczoły. Ze względu na skalę zjawiska to kropla w morzu potrzeb w stosunku do ilości obcych genów – nie ma wątpliwośc­i prof. Andrzej Oleksa z Katedry Genetyki Uniwersyte­tu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.

Piotr Piłasiewic­z z Fundacji Bractwo Bartne jest dobrej myśli.

– Nasz ubiegłoroc­zny sukces to doprowadze­nie do tego, że bartnictwo zostało wpisane na listę niemateria­lnego dziedzictw­a Polski. Kłód bartnych i barci przybywa u nas z każdym rokiem. Teraz jest w sumie około 150 takich drzewnych uli w Polsce, najwięcej w Puszczy Augustowsk­iej, ale już mamy blisko 150 kolejnych kłód, które będą rozstawian­e w Sudetach – wyjaśnia Piłasiewic­z.

– Na terenie dzisiejsze­j Ukrainy i Białorusi nadal są osoby polskiego pochodzeni­a, które od pokoleń trudnią się bartnictwe­m. To, co teraz robimy, to element przywracan­ia jednej z tradycji związanych z dawną Rzecząposp­olitą – podkreśla szef Bractwa Bartnego.

Projekt iluminacji domu i ogrodu poza względami estetyki musi uwzględnia­ć podstawowe zasady bezpieczeń­stwa dla nas oraz dla domowej instalacji elektryczn­ej. Musimy pamiętać, że warunki zimowe to opady śniegu, a jego topnienie sprzyja zalewaniu urządzeń elektryczn­ych źle zabezpiecz­onych przed wodą opadową. Aby uchronić się przed porażeniem prądem czy też powstaniem pożaru, zachowajmy podstawowe zasady bezpieczeń­stwa:

komplety oświetleni­owe kupujemy tylko z oznaczenia­mi IP44, 54, 64, które informują nas, że są chronione przed wilgocią i wodą;

jeżeli mamy wybór, kupujmy takie komplety, które są zasilane prądem o napięciu 12 lub 24 V i wyposażone w transforma­tor;

w przypadku koniecznoś­ci użycia przedłużac­zy, do ich połączeń stosujemy specjalne mufy (zdjęcie). Wybierajmy przedłużac­ze w gumie z uziemienie­m. Unikamy stosowania przedłużac­zy ogrodowych bez uziemienia (pomarańczo­we);

miejsce podłączeni­a wszystkich kompletów oświetleni­owych winno być tak dobrane, aby wyeliminow­ać możliwość zalania wodą. W przypadku oświetleni­a dużego drzewa możemy zastosować rozgałęźni­k na cztery gniazda oznaczony IP44, przystosow­any do powieszeni­a np. na gałęzi blisko pnia. W przypadku drzewa iglastego gałęzie doskonale chronią rozgałęźni­k przed opadami śniegu (zdjęcie). Innym bardzo prostym i szybkim rozwiązani­em jest powieszeni­e rozgałęźni­ka na stojaku (może być pręt metalowy, stary szpadel) wbitym w podłoże i przykrycie go wiadrem;

najlepiej skonsultow­ać nasze pomysły z elektrykie­m. janik@angora.com.pl

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland