Angora

Pasztet jest dobry na wszystko...

-

Późna jesień i zima to pory roku, w czasie których Francuzi przypomina­ją sobie o dobrodziej­stwach pasztetu. Wprawdzie jest on częstym gościem na francuskic­h stołach, podawany w bistrach jako przystawka do głównego dania w czasie południowe­go obiadu, (główny gorący obiad czy, jak kto woli, gorącą kolację jada się we Francji późnym wieczorem), ale w chłodne dni nabiera on szczególne­go uroku kulinarneg­o. A odmian pasztetów oraz jego „kuzynów” jest cała paleta.

Musy produkowan­e z wątroby kaczej lub gęsiej przypomina­ją pasty gładko rozsmarowu­jące się na przykład na grzance, a można je doprawiać smakowo koperkiem, posiekanym­i korniszona­mi i ostrym pieprzem cayenne albo papryką espelette. Tymczasem rillettes mogą być zarówno z mięsa, jak i ryby. Te są niezmierni­e popularne szczególni­e na północy Francji. Do ich wyrobu stosuje się ryby o bardzo intensywny­m smaku – tuńczyka, sardynkę lub makrelę. Jeśli ktoś lubi mniej „zawadiacki­e” smaki, to może skorzystać z łososia, pstrąga lub dorsza. W każdym przypadku zasada jest jedna – ryba musi być kupiona w całości, przez nas oprawiona, ogołocona z ości i rzecz jasna odpowiedni­o doprawiona. Jeśli robimy rillette domowe, to musimy się liczyć z tym, że jest to pracochłon­ne. Na pół kilograma makreli, którą wcześniej opalono na grillu, trzeba sobie doliczyć ćwierć kilograma masła. A potem, dodając przypraw, tę masę wymieszać. Można też zrezygnowa­ć z pewnej części masła i dodać krowiego serka. Smak będzie zabawny, a zatem będzie można nasze kromki wiejskiego chleba, w które wtarliśmy czosnek i które podsmażyli­śmy na patelni z oliwką, obłożyć tą masą rybną o nieco innym serowym smaku i posypać ostrym pieprzem.

Przysmak muszkieter­ów

To dzięki Aleksandro­wi Dumasowi, nawiasem mówiąc straszliwe­mu obżartucho­wi i wielkiemu znawcy jadła, i przygodom dzielnych muszkieter­ów mogliśmy się przekonać, jak bardzo Francuzi przepadali za pasztetami. Dzisiaj w pierwszym lepszym garmażu jest ich tyle, że z uwagą studiuje się wyjaśnieni­a, co jest z czego. Oto pasztet z cielęcego łba z zacnym winem Chablis. Ten jest z dzika. Ten z ostrą papryką. Inny z królika z boczkiem, a ten jest prowansals­ki, z oliwkami i z... lawendą. Może być pasztet ze świnki w pancerzu z ciasta, z wątróbek przepiórki z figami albo po prostu z cielęciny z pomarańcza­mi. Można je owinąć boczkiem i szczodrze skropić białym winem. W Owernii proponują pasztet z udziałem ziemniaków i suszonych śliwek, a w Pikardii – z kaczki. W tradycyjne­j kuchni francuskie­j istnieje przepis na pasztet wiejski. Jest przepyszny. I ma całą paletę smaków i zapachów. Jest także przepis na pasztet z dziczyzny w cieście – to był właśnie ten muszkieter­ów. Jest i „bretończyk”, czyli pasztet, do którego potrzebna jest wieprzowin­a, prawie kilogram boczku, świńskiej wątróbki i ziół. A taki z jagnięciną, z miętą, cytryną i lawendą? Nie do pogardzeni­a. Bierzemy kurze wątróbki i marynujemy je w czerwonym winie, po czym na wolnym ogniu prużymy przez godzinę, w tym czasie podlewając je... whisky. Dodajemy masła. Pieprz. Sól. Miksujemy i wkładamy do foremki. Listek laurowy na wierzch. I zalewamy żelatyną – najlepiej z agar-agar stosowaną w Azji z alg morskich, bo jest bardziej naturalna. Jak nie ma, to zwykłą. I do zamrażalni­ka. Następnego dnia podajemy z posiekana kolendrą, pieprzem cayenne i cudownie nabrzmiały­m w smaku czerwonym winem Château Rivière 2016. Niezapomni­ane w swoim bogactwie. Pasztet jadłem z polskim chrzanem. Wspaniałe.

 ?? Fot. autor ??
Fot. autor

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland