Brama do piekła się otwiera Islandia
żana jest przez nas za stosunkową małą.
Na Islandii jest 47 wulkanów. Większość „śpi”, lecz część jest aktywna i mniejsze erupcje zdarzają się co roku. Kilka z nich właśnie się obudziło. Już w ubiegłym roku swoją aktywność pokazała Katla, która ostatnio wybuchała 20 razy. Według sejsmologów jest cztery razy silniejsza niż Eyjafjal- latują samoloty międzykontynentalne, używając szczytu wulkanu jako punktu nawigacyjnego. Linie nie chcą zmieniać swoich tras pomimo naszych monitów, co może doprowadzić do tragedii, kiedy wybuch „Bramy do piekła” nastąpi nocą – ostrzega Pall Einarsson, profesor geofizyki na uniwersytecie w Rejkiaviku. – Tak to się właśnie zaczyna. Najpierw małe trzęsienie ziemi, póź-
W 2010 roku w Europie, kiedy wybuchł Eyafjellajökul odbywało się 28 tysięcy lotów dziennie. W dniach 17 – 18 kwietnia, gdy zapylenie było największe, startowało zaledwie pięć tysięcy samolotów, a niebezpieczna strefa rozciągała się od Słowenii do Kazachstanu z kompletnie zamkniętym niebem nad Europą Centralną i Północną. Według organizacji „Eurocontrol”, zajmującej się bezpieczeństwem transportu lotniczego, w tym czasie odwołano aż 102 tysiące lotów.
Dla przewoźników zamknięta przestrzeń powietrzna była finansową katastrofą. Szef Ryanair Michael O’Leary pompatycznie głosił, że jest to pewnie jakaś zmowa i jego odrzutowce mogą bezpiecznie latać. Dwa dni później konkrety nadeszły z dalekiej Finlandii, gdzie pięć myśliwców F-18 wpadło w pył wulkaniczny nad Laponią. Po wylądowaniu okazało się, że wszystkie silniki są zatarte. Na lotniskach całej Europy uziemionych zostało wtedy osiem milionów pasażerów, którym należały się odszkodowania. Wykorzystywali oni wszystkie możliwe środki transportu. Aktor John Cleese po występie w Oslo zamówił na koszt przewoźnika lotniczego taksówkę do Brukseli. Norweski klub piłkarski Tromsø IL zza kręgu polarnego miał mniej szczęścia, ponieważ kolejne spotkanie ligowe wypadło mu w Kristiansand na zachodnim wybrzeżu. Piłkarze odbyli podróż autobusem na odległość dwóch tysięcy kilometrów dwa razy. Najpierw na mecz, a później z powrotem do domu.