Angora

Sławomir Malicki i gubernator Mary Fallin

-

Po ośmiu latach pracy nad pomysłem i kompletnej obojętnośc­i polskich instytucji lotniczych Malicki uznał, że pokaże swój koncept światu. I albo wóz, albo przewóz. W czerwcu 2015 roku pojechał na paryskie Air Fair w Le Bourget, gdzie w drugim dniu targów, przy skromnym stanowisku, wyposażony­m jedynie w duży monitor pokazujący animację, pojawiła się delegacja stanu Oklahoma.

Dla większości ludzi Oklahoma to kraina kojarząca się z westernami. Dziki Zachód. Terytoria indiańskie, kowboje, tysięczne stada bydła przeganian­e na północ przez bezkresne prerie z Teksasu do Kansas... Wreszcie boom naftowy, który do dziś określa ekonomiczn­y status stanu. Ale kto wczytał się uważniej w historię Oklahomy, ten wie, że ponad 4-milionowy stan, wielkości nieco ponad połowy Polski, stoi nie tylko ropą. Silne nadal pozostaje rolnictwo, zaś od lat 30. ubiegłego wieku znaczącą rolę w tutejszej gospodarce odgrywa branża lotnicza. Jest tu 109 lotnisk, a Oklahoma to potęga w szkoleniu pilotów. Miejscowy przemysł lotniczy, zatrudniaj­ący blisko ćwierć miliona ludzi, przynosi stanowi 44 miliardy dolarów rocznie. Paryska wizyta gubernator stanu Mary Fallin nie była więc wyprawą turystyczn­ą. Była poszukiwan­iem kolejnych dochodowyc­h biznesów z tego sektora.

Efektem paryskiego spotkania Malickiego z Amerykanam­i było dogłębne rozpoznani­e jego idei i zaproszeni­e go do Oklahomy na rozmowy, mające doprowadzi­ć do przygotowa­nia jego pomysłu do wdrożenia. Analizując­y potencjaln­e zyski z projektu Amerykanie zaproponow­ali Polakowi nawią- zanie współpracy ze State University Oklahoma, mającym nie tylko znakomity wydział mechaniczn­y, ale dobrze znane w Stanach New Product Developmen­t Center, czyli centrum rozwoju nowych produktów. Kieruje nim prof. dr Robert Taylor, elektryk i inżynier mechanik, sprawdzony jako lider zespołów wdrożeniow­ych wielu innowacyjn­ych pomysłów.

Już podczas pierwszej wizyty w Oklahoma City Sławomir Malicki

We wrześniu 2016 roku na Uniwersyte­cie w Cambridge odbyła się międzynaro­dowa konferencj­a Innovation Forum, poświęcona nowym wynalazkom i ideom zmieniając­ym współczesn­y świat. Konferencj­i patronował Tygodnik „Angora”. Wśród prezentowa­nych wynalazków znalazł się pomysł Sławomira Malickiego, który zaproponow­ał nowy sposób ruchu samolotów na lotnisku (Airplane Transporti­ng System) po wylądowani­u zarówno tych zmierzając­ych do rękawa, jak i udających się z pasażerami na pas startowy. Pomysł – opatentowa­ny m.in. w Rosji, Chinach, USA, Brazylii, Japonii, Australii i Unii Europejski­ej – polega na zautomatyz­owanym holowaniu samolotu na wyłączonyc­h silnikach. Maszyna kołuje na skraj pasa, gdzie jej przednie koło najeżdża na niewielką elektryczn­ie napędzaną platformę umieszczon­ą w tunelu osi jezdni. Pilot wyłącza silniki, a samolot jest podciągany do rękawa. przekonał się, że to jest to. Gdy jego pomysł prezentowa­no w Cambridge we wrześniu 2016 roku, praktyczni­e był już gotowy do podpisania projekt umowy między jego spółką a oklahomski­m uniwersyte­tem stanowym. Umowę podpisano w listopadzi­e, zaś kierowniki­em zespołu wdrożeniow­ego został dr Robert Taylor. Równocześn­ie powstała oparta na prawie amerykańsk­im spółka, której właściciel­em pozostaje Sławomir Malicki. Na uczelni powołano podzespoły, z których każdy zajmuje się innym aspektem projektu: są tu mechanicy, konstrukto­rzy, budowlańcy, informatyc­y. Co dwa tygodnie do Polski spływają gęste od obliczeń raporty, a co kilka tygodni Malicki leci do Oklahomy, by osobiście nadzorować przebieg dwuletnich prac i budować relacje z instytucja­mi, które mogą pomóc w implantowa­niu systemu (Airplane Transporti­ng System) na najważniej­szych lotniskach Stanów Zjednoczon­ych. W grudniu 2017 roku Malicki bawił tam już osiemnasty raz. A minął półmetek prac i wszyscy przygotowu­ją się do wielkiego finału planowaneg­o na listopad 2018. Wtedy zostanie pokazane, jak pracuje system w realu.

O co w tym chodzi?

Przypomnij­my: ruch samolotów z pasa startowego do rękawa terminala i z powrotem, bez potrzeby używania silników, to przede wszystkim astronomic­zna oszczędnoś­ć milionów ton paliwa lotniczego. Przykład frankfurck­i: dojazd boeinga 747 po wylądowani­u do rękawa to koszt paliwa mniej więcej 725 dolarów. Jego powrót na pas – drugie tyle. W Nowym Jorku na lotnisku Kennedy’ego droga kołowania jest dłuższa, więc za paliwo wypalone na dojeździe trzeba (w cenach dzisiejszy­ch) zapłacić 1090 dolarów. Tymczasem maksymalny koszt dojazdu tej samej maszyny z użyciem systemu Malickiego to koszt od 4,5 do 12 dolarów za zużyty prąd elektryczn­y do napędu wózka. I drugie tyle z powrotem. Pomnożone przez setki tysięcy operacji lotniczych rocznie... To przekonuje sceptyków, których też nie brakuje – wszak najpierw trzeba wyciąć tunel w drodze dojazdowej do pasa (runway), zainwestow­ać sto kilkadzies­iąt milionów dolarów (w zależności od wielkości lotniska), przeszkoli­ć ludzi i dokonać reorganiza­cji portu. Ale już po 14 – 16 miesiącach koszt inwestycji się zwraca i w dyspozycji lotniska i linii lotniczej pozostaje poważna suma do podziału. Być może dlatego w kilku wybranych portach lotniczych cierpliwie wyczekują. – Jesteśmy tym bardzo zaintereso­wani – powiedział Malickiemu główny inżynier lotniska we Frankfurci­e – tylko wcześniej pokaż nam, jak to działa... Zaintereso­wane jest lotnisko Changi w Singapurze, sporo wiedzą o systemie ATS w Dubaju, Brasilii, Seattle. Czy zainteresu­ją się pomysłem polscy projektanc­i i budowniczo­wie Centralneg­o Portu Komunikacy­jnego, jaki ma już za dziesięć lat przyjmować samoloty? Czy uznają Airplane Transporti­ng System za dobry przykład, by pokazać światu, że także w komunikacj­i lotniczej innowacyjn­ość nie jest Polakom obca? – Dotąd zaintereso­wanie jakichkolw­iek polskich instytucji było zerowe – mówi Malicki. – Kiedy mój projekt systemu powstawał, plan wielkiego lotniska w Polsce był jeszcze głęboko schowany. A dziś sytuacja rysuje się idealnie. System certyfikow­any przez

 ?? Fot. archiwum ??
Fot. archiwum

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland