Polski pacjent – Nie posłuchał rezydenta (Angora)
Wbrew sugestiom podwładnych ordynator nadmiernie przedłużył poród, co doprowadziło do śmierci, jeszcze w łonie matki, zdrowego, donoszonego dziecka.
W 2014 roku pani X zaszła w upragnioną pierwszą ciążę i do czerwca 2015 pozostawała pod opieką prywatnego gabinetu ginekologicznego. Wszystko przebiegało zgodnie z planem, nie stwierdzono żadnych patologii, mama i dziecko czuli się dobrze.
Jednak w nocy z 23 na 24 czerwca pojawiły się pobolewania w okolicach pępka i około czwartej rano kobieta zgłosiła się do miejscowego szpitala.
W izbie przyjęć zbadała ją położna i stwierdziła: – zachowane wody płodowe – brak skurczów macicy – obecność tętna płodu. X umieszczono w oddziale obserwacyjnym, gdzie tuż po 5 rano wykonano kontrolne USG, które wykazało między innymi: – płód pojedynczy w położeniu
główkowym – obecność ruchów płodu – prognostyczna masa płodu 2900 g. Po godzinie 10 przeprowadzono badanie lekarskie, podczas którego rozpoznano: – brak akcji skurczowej – ruchy płodu – rozwarcie ujścia: 0 – zachowane wody płodowe – przodująca główka w kontakcie
z wchodem. Z uwagi na podejrzenie owinięcia pępowiny wokół szyi zlecono przeprowadzenie testu oksytocynowego (polega na podaniu małej dawki oksytocyny wywołującej skurcze macicy, przy równoczesnym kontrolowaniu stanu dziecka za pomocą KTG, co pozwala ocenić stan płodu, jego bezpieczeństwo podczas akcji porodowej, reakcję na skurcze i samą oksytocynę).
Około godz. 11 lekarz rezydent powiadomił lekarza dyżurnego oddziału o zaburzeniu zapisu KTG (monitorowanie akcji serca płodu wraz z zapisem czynności skurczowej macicy), który uznał jednak, że zapis jest zbyt krótki i należy kontynuować test oksytocynowy.
O godz. 11.30 przeprowadzono kolejne badanie lekarskie, w wyniku którego ustalono: – brak czynności skurczowej macicy – rozwarcie ujścia: 2 cm – podejrzenie konfliktu pępowinowego – test oksytocynowy pozytywny – przodująca główka w kontakcie
z wchodem. Ze względu na zagrażającą martwicę płodu zakwalifikowano ciężarną do natychmiastowego zabiegu cesarskiego cięcia.
Kwadrans później z łona matki wyjęto martwe dziecko o wadze 2530 g i długości ciała 49 cm.
Mimo to podjęto akcję reanimacyjną, która nie przyniosła rezultatu.
Po urodzeniu łożyska ujawniono skrzep o wymiarach 3 na 4 cm.
Rodzina zawiadomiła prokuraturę, która zarządziła przeprowadzenie sekcji zwłok, w wyniku której lekarz patolog stwierdził: – brak wad rozwojowych – płód zdolny do samodzielnego życia
pozałonowego – czas zgonu kilka godzin
przed porodem – mechanizm zgonu – zaburzenia krą
żenia matczyno-płodowego. W celu oceny opieki medycznej podczas porodu rodzice dziecka zwrócili się o sporządzenie pozaprocesowej opinii lekarskiej do Zakładu Usług Medycznych i Opinii Cywilnych w Tarnowie.
(...) Zgłaszane, przez ciężarną, od 3 rano, dolegliwości należy wiązać z powstaniem i systematycznym powiększaniem się krwiaka pozałożyskowego, co w konsekwencji doprowadziło do postępującej niewydolności łożyska – czytamy w opinii. – (...) 24.06.15 r., podczas pobytu w oddziale obserwacyjnym od 4.39 do 10.20 położne nie prowadziły karty tętna płodu, a ciężarna nie była badana wewnętrznie przez położne ani lekarzy (...). Lekarze dyżurni nie podejmowali niezbędnych czynności pozwalających na ustalenie przyczyn pojawienia się pobolewań w okolicy okołopępkowej (...). Tak więc postępowanie położnych i lekarzy oddziału położniczo-ginekologicznego nasuwa podejrzenie niedbalstwa diagnostycznego (...). Testy służą do oceny dobrostanu płodu (...). Jednak jest to tylko część opieki, jaką powinno się roztoczyć nad ciężarną (...).
Testem wstępnym jest zawsze test niestresowy, czyli badanie USG bez obciążenia (...). Dopiero kolejnym testem może być test stresowy, obciążeniowy z podaniem oksytocyny (...). Z dokumentacji położnych wynika, że wahania tętna płodu zaobserwowano o 11.15, po czym położna niezwłocznie odłączyła wlew oksytocynowy i powiadomiła lekarza rezydenta. W dokumentacji lekarskiej jest jednak wpis informujący, że zaburzenia zapisu KTG zaobserwowano już o 10.52, 17 minut rozbieżności! (...) Dokumentacja medyczna wskazuje, że specjalista ginekolog-położnik, którym był ordynator, przybył na salę porodową 35 minut od wezwania (...).
Brak ciągłych zapisów KTG z okresu wykonywania testu oksytocynowego, a powinien on być nieprzerwanie kontynuowany aż do rozpoczęcia cesarskiego cięcia, to jest od 10.52 do 11.40, wskazuje na niedbalstwo ordynatora oddziału i innych lekarzy biorących udział w przygotowaniach do zabiegu.
Rodzina kończy pisanie pozwu przeciwko szpitalowi, w którym miał miejsce poród. Kwota zadośćuczynienia prawdopodobnie wyniesie 300 tys. zł.
Niezależnie od procesu cywilnego trwa postępowanie prokuratorskie.
Kardynalny błąd ordynatora
–W omawianym przypadku doszło do niewydolności łożyska – wyjaśnia dr Ryszard Frankowicz, specjalista ginekolog-położnik. – Gdy wykonano test oksytocynowy, podany lek obkurczył drobne naczynia mięśnia macicy, utrudniając przepływ krwi. Wbrew temu, co napisano w protokole sekcyjnym, dziecko żyło jeszcze po godzinie 11, a więc co najmniej kilkadziesiąt minut przed wyjęciem z łona matki. Tymczasem według patologa śmierć mogła nastąpić kilka godzin przed porodem. To nonsens. Czytając dokumentację medyczną, widać wyraźnie, że od świtu aż do 10.20 wobec ciężarnej nie podejmowano praktycznie żadnych działań, nie prowadzono nadzoru medycznego. I nagle, nie wiadomo dlaczego, ktoś wpadł na pomysł przeprowadzenia testu oksytocynowego, nie poprzedzając go testem niestresowym: badaniem USG i liczeniem ruchów płodu. Test oksytocynowy nie na darmo nazywa się stresowym, gdyż podanie oksytocyny jest stresem dla płodu. Dlatego też przez cały czas powinien nadzorować go lekarz. Tymczasem przy ciężarnej była tylko położna, która, gdy wystąpiły zaburzenia w zapisie KTG, wezwała rezydenta, a nie lekarza specjalistę. To jednak rezydent zaproponował ordynatorowi natychmiastowe przeprowadzenie zabiegu cesarskiego cięcia. Tego nie zrobiono i zaczęła się kaskada narastającego niedotlenienia, doprowadzając do zgonu. Dlatego kontynuowanie testu oksytocynowego było kardynalnym błędem nadzorującego poród ordynatora. Samo cesarskie cięcie przeprowadzono prawidłowo i bardzo szybko, trwało zaledwie kilka minut, mimo to dziecko zmarło. Stopień niedotlenienia i niedokrwienia, a także badanie gazometryczne wskazują, że śmierć zapewne nastąpiła kwadrans przed wyjęciem dziecka z jamy macicy. Historia porodu pani X pokazuje, jak bardzo niewłaściwa była organizacja porodu w tym powiatowym szpitalu. To kolejny przykład śmierci lub kalectwa zdrowego, donoszonego, zdolnego do życia noworodka z powodu zaniedbania, lekceważenia obowiązków, braku staranności i ostrożności albo dlatego, że komuś nie chciało się zrobić tego, co należało do jego obowiązków. Czas z tym skończyć, a odpowiedzialnych za to lekarzy czy położne odsunąć od wykonywania zawodu.
Współpraca: dr Ryszard Frankowicz. Telefon kontaktowy: 602 13 31 24 (od godz.10 do 12).