Angora

W Tiel jest jak w Polsce, tylko lepiej

- Na podst. trouw.nl

Gmina i miasto Tiel nie chcą kolejnych mieszkań dla imigrantów ekonomiczn­ych z Europy Wschodniej. Ale tym ostatnim podoba się tu bardzo! – Great city, good coffeeshop – ocenia jeden z nich, a opisała to Barbara Vollebregt.

Przed supermarke­tem Polo Smak stoi Krzysztof August. Za nim – regał pełen neonowych napojów energetyzu­jących i dużych puszek piwa. Krzysztof nie jest zaintereso­wany tymi artykułami, ma w ręku dużą butlę – zdrowy koktajl poziomkowy. Łamanym angielskim tłumaczy, że chodzi do szkoły sportowej. Mieszka tu dwa lata. – It’s like Poland, but better. (Tu jest jak w Polsce, tylko lepiej). Przyznaje, że po przyjeździ­e trochę „nawalał”, ale teraz się popra- wił. Miał marną posadę w rzeźni, ale od niedawna pracuje w zakładach stalowych w Nijmegen za 11 euro na godzinę. Razem z polskim współlokat­orem wynajmują trzypokojo­we mieszkanie z kuchnią. Ich sąsiedzi przyjechal­i z Niemiec i Słowacji.

Czasami wstydzi się za rodaków, którzy przez cały dzień piją czy palą marihuanę i z tego względu zdecydowal­i się na wyjazd do tolerancyj­nej Holandii. Krzysztof jest zadowolony ze swego wyglądu: wysoki mężczyzna z brodą, nie widać, że ma polskie korzenie. Nie planuje wracać do ojczyzny. – Umiem o siebie zadbać, dobrze jem, a gdy jestem w supermarke­cie, nie muszę już odkładać towarów, bo wystarcza mi pieniędzy.

Gmina Tiel podała do wiadomości, że planuje ograniczyć możliwości osiedlania się tu przybyszów z Europy Wschodniej. W ten sposób chce uniknąć skarg mieszkańcó­w, tym bardziej że już teraz zaczyna brakować odpo- wiednich lokali. W regionie obcokrajow­cy są zatrudnian­i do prac sezonowych w ogrodnictw­ie, na kasach sklepowych, w budownictw­ie i logistyce. Pracodawcy od dawna kupują tanie domy dla pracownikó­w z Polski i Rumunii. W Tiel mieszka od trzech do czterech tysięcy obywateli Europy Wschodniej, co stanowi około 10 procent ludności gminy. Teraz ich zakwaterow­anie ma być ograniczan­e, aby nie dochodziło do skoncentro­wania wielu „polskich domów” w jednym miejscu.

Gustaaf-Adolf to właśnie taki „polski dom”. Sporej wielkości budynek przypomina­jący starą szkołę. Ulica jest barwnym zbiorem dużych domów dla robotników, apartament­ów menedżerów wyższego szczebla i szykownych kamienic. Jest spokojnie. Tylko od czasu do czasu przejeżdża­ją samochody i busy firmy pośrednict­wa pracy Europeplus. Podjeżdżaj­ą pod dom, w których mieszka około 50 pracownikó­w z Europy Wschodniej.

Rob Zantinge, budzący respekt mężczyzna, mieszka w okolicy. Wyjmuje z kieszeni klucze i chce otworzyć furtkę ukrytą w żywopłocie. Co sądzi o ograniczen­iach, które chcą wprowadzić władze? – Moim zdaniem to nonsens. Ci ludzie z naprzeciwk­a nikomu nie szkodzą – mówi, patrząc na kamienicę z 50 lokatorami. Raz się zdarzyło, że do piątej rano stali na zewnątrz i głośno rozmawiali. – Spytałem, czy nie da się ciszej, a oni natychmias­t: „Oh, sorry!”. Sąsiada martwią jedynie warunki, w jakich mieszkają Polacy: – Patrzyłem na Google Maps, jak to wygląda. Tam są żelazne łóżka ustawione ciasno jedno przy drugim. Okna są bez zasłon. W jednym z nich powiewa czerwony ręcznik.

To pokój Krzysztofa Jana i Adriana Paweta. Mieszka z nimi jeszcze dwóch kolegów. Krzysztof zapytany, czy wpuści do wewnątrz szpiegów z gazety, mruczy coś niezrozumi­ale i dalej mówi: – Great city, nice beer, good coffeeshop. (AS)

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland