Poznać i zrozumieć świat – Skarby północy
Ciekawostki hiszpańskiej Kantabrii i Baskonii.
O Kantabrii mówi się, że to region, który łączy w sobie urok Hiszpanii, Francji i Szwajcarii. Potężne klify i fale idealnie skrojone na potrzeby surferów, niewielkie kurorty z małą liczbą turystów, nastrojowe wioseczki, górskie widoki i aż około 6500 jaskiń – to niewątpliwie olbrzymie atuty północnej części Hiszpanii.
Najbardziej znane są jaskinie Cuevas de Altamira z malowidłami sprzed 35 tysięcy lat przed naszą erą oraz El Soplao w Rionansa. Niestety, turyści nie mają wstępu do jaskini w Altamirze, dlatego też stworzono dla nich muzeum, w którym znajdują się dobrze odwzorowane kopie malowideł. Wprawdzie nie pochodzą one z czasów prehistorycznych, ale pomysłodawcy tego miejsca zrobili wszystko, by jak najdokładniej oddać klimat autentyczności. Z kolei do El Soplao nie ma możliwości dostać się innym transportem niż samochodem, co może być mocno uciążliwe dla niezmotoryzowanych podróżników. Dlatego też najlepszą opcją jest wybór podróży do miejscowości Puente Viesgo, do której kursuje autobus z Santander. Znajdują się tam aż cztery jaskinie – El Castillo, Las Monedas, La Passiega i Las Chimeneas. Najciekawsza jest El Castillo, ponieważ jest bogata w ślady osadnictwa z okresu środkowego i górnego paleolitu, co czyni ją starszą niż w Altamirze.
Malunki w wymienionych jaskiniach były wykonywane w ciągu całego okresu magdaleńskiego. W 1903 roku w El Castillo odkryto malowidła naskalne z licznymi kompozycjami koni, jeleni, bizonów, a także z odciskami dłoni prehistorycznych ludzi. To jedno z pierwszych miejsc w Europie, gdzie odkryto, że pradawni artyści próbowali odbić w jaskiniach zewnętrzną stronę dłoni. W El Castillo jest również malunek przedstawiający mamuta – jeden z nielicznych na terenie Hiszpanii. Pozostałe jaskinie przyniosły ze sobą interesujące odkrycia w postaci płytek z łupku, przedstawiających konie, berła kościane, a także zdobione harpuny. W 2012 roku badacze z Hiszpanii, Portugalii i Wielkiej Brytanii opublikowali wyniki dotyczące datowania 50 malowideł z 11 jaskiń w północnej Hiszpanii. Najstarsze były dłonie i dyski z El Castillo. Okazało się, że mają ponad 64,8 tysiąca lat, kiedy najstarsze dowody obecności współczesnych ludzi w północnej Hiszpanii mają 41,5 tysiąca lat. Są to też oficjalnie najstarsze przykłady sztuki jaskiniowej na świecie.
Najnowsze badania naukowców przekonują również, że w okresie magdaleńskim malowidła naskalne były coraz częściej wykonywane w głębi jaskiń, w lokalizacjach trudno dostępnych, a nawet takich, gdzie mógłby zmieścić się tylko jeden człowiek. Wcześniej zaś można było je spotkać głównie przy wejściu, tak by jak najwięcej osób mogło podziwiać efekty pracy. To sugeruje, że dzieła przestały być przeznaczane dla wszystkich, a raczej były kierowane do konkretnej grupy odbiorczej. Możliwe też, że odgrywały dużo ważniejszą rolę duchową i rytualną niż w przeszłości, dlatego też nie chciano dzielić się czymś, co w naturalnym procesie stało się już mocno prywatne i osobiste. Przejście przez jaskinię trwa około godziny, a wrażenia z jej ogromu i trudnego do opisania mroku są niesamowite. Całość uzupełniają opowieści przewodników, którzy posługują się językiem hiszpańskim i podstawami języka angielskiego.
200 tys. peset, czyli około 5 tysięcy złotych – tyle otrzymał Pablo Picasso od hiszpańskiego rządu za stworzenie obrazu olejnego, który był wyrazem hołdu złożonego baskijskiemu miastu Guernica. W 1937 roku zostało ono zbombardowane przez niemiecki korpus Legion Condor, ponieważ w hiszpańskiej wojnie domowej opowiadało się po stronie lewicowego rządu republikańskiego. Obraz powstał w tym samym roku, niezwłocznie po wydarzeniu. Najstarsza stolica Kraju Basków została doszczętnie zniszczona, stając się tym samym symbolem wojennego okrucieństwa i terroru pozostawiającego na swojej drodze wyłącznie zgliszcza. Dzień po nalocie baskijski premier José Antonio Aguirre powiedział, że „niemieccy piloci w służbie hiszpańskich rebeliantów zbombardowali Guernicę, paląc historyczne miasto czczone przez wszystkich Basków”. Wokół samego zdarzenia przez lata krążyło wiele mitów, nieoczywistych informacji i kontrowersji. Przekonywano, że nie może być przypadkiem, iż z czterech dzielnic trzy zostały kompletnie zniszczone i spalone, natomiast czwarta, mająca wymiar historyczny i bogata w cenne zabytki, pozostała nietknięta. Pojawiały się teorie, że republikanom cała historia była bardzo na rękę, ponieważ otrzymali kolejny argument do tego, by postawić się w dobrym świetle i zyskać tym samym nową rzeszę oddanych zwolenników. Ostatecznie miasto zostało odbudowane, umacniając pozycję symbolu Kraju Basków. Mimo to do dzisiaj pojawia się wiele publikacji, w których przekonuje się, że powinno się spoglądać na jego oficjalną historię z dużą dozą ostrożno- ści przy ferowaniu jakichkolwiek wyroków. Nie zmienia to faktu, iż to właśnie tu znajduje się legendarny Gernikako Arbola, czyli dąb z Guerniki, przy którym spotykali się królowie Hiszpanii, przysięgający dochowania autonomii regionu. Tutaj także odbywały się w średniowieczu Rady Baskijskie.
Do miasteczka trafiem na początku października, co – jak się później okaże – było najlepszym możliwym terminem. Naszą przewodniczką w drodze do centrum była starsza kobieta, która odprowadziła nas do głównego placu. To od niej dowiedzieliśmy się, że w tym dniu odbywa się wielka fiesta baskijska i jednocześnie jest to jeden z najważniejszych dni w roku dla tej społeczności. Po drodze dostrzegliśmy napisy na ścianie budynku o treści: „Baskowie o wolność z Katalonią!”, a także „Katalonia wolna!”. Kobieta tłumaczyła nam baskijskie napisy z wyraźną dumą. Niemal na każdym balkonie powiewała flaga Kraju Basków. Na czerwonej powierzchni biały krzyż, symbolizujący Boga i jego nieskończoną moc, a także zielony, ukośny, znany jako krzyż Świętego Andrzeja, będący wyrazem nadziei na niepodległość. W latach 1939 – 1975 wywieszanie jej było surowo zabronione, a za złamanie tego zakazu groziła kilkuletnia odsiadka w więzieniu. Trudno więc dziwić się temu, że dla Basków ten symbol jest niezwykle ważny, zaś oni mocno utożsamiają się ze swoim nacjonalizmem. W miarę zbliżania się do centrum pojawiało się coraz więcej osób ubranych w tradycyjne rdzenne stroje, w których nieodzownym elementem są materiały koloru białego i czerwonego. Pośrodku głównego placu bawili się wszyscy, niezależnie od wieku i płci. Głośna muzyka rozbrzmiewająca z lokali podrywała ludzi do tańca. Piwo i lokalne wino Txakoli lało się litrami, a zapach gorących kiełbasek unosił się z każdego zakamarka placu. Dzieci biegały wokół rozdawanych za darmo balonów. Napisy na plakatach zdobiących okoliczne słupy były w niezrozumiałym dla mnie języku baskijskim, ale nietrudno było się domyślić, że wzywały do jedności narodowościowej. Wyczuwalne poczucie wspólnoty, odrębności i dumy z elitarności nie było jednak równoznaczne z wrogością. Miałem wrażenie, że jesteśmy jedynymi osobami spoza tego niesamowitego kręgu kulturowego, ale mimo to byliśmy stale zapraszani do wspólnej zabawy. Guernica okazała się miasteczkiem, z którego nie chciało się wyjeżdżać.
„Gra o tron”, Francis Drake i Jan Chrzciciel
San Juan de Geztelugatxe to skalista wyspa w Zatoce Baskijskiej, połączona z lądem skalnym mostem złożonym z dwóch łuków. Dalej droga wiedzie po skalistej powierzchni wąską, krętą, niemalże bajkową ścieżką, która jest