Trzecia twarz
Pierwszy taki przeszczep w historii.
Francuz Jérôme Hamon jest pierwszym człowiekiem na świecie, który przeszedł dwie pełne transplantacje twarzy. Obie operacje przeprowadził 41-letni chirurg plastyczny prof. Laurent Lantieri w szpitalu im. Georges’a Pompidou w Paryżu.
Hamon cierpi na neurofibromatozę typu 1, nieuleczalną chorobę genetyczną wywołującą zmiany na skórze w postaci plam i niezłośliwych guzów. Pierwszego przeszczepu dokonano u niego w 2010 roku. Miał wówczas 35 lat, a otrzymał twarz 63-letniego dawcy narządów. Przeszczep przyjął się znakomicie. Jednak Jérôme niedługo cieszył się nowym obliczem. W 2015 roku złapał przeziębienie na tyle poważne, że potrzebował antybiotyku. Niestety, przepisano mu lek, który kłócił się z leczeniem immunosupresyjnym zapobiegającym odrzuceniu przeszczepu. Pierwsze oznaki odrzucenia wystąpiły w roku 2016. Rok później obce tkanki obumarły całkowicie i musiały zostać usunięte. Lekarze z Georges-Pompidou byli w rozterce, rozważając decyzję o drugim przeszczepie, ponieważ nikt do tej pory nie przeprowadził podobnego zabiegu. – Nie mogliśmy go zostawić bez twarzy – opowiada profesor Lantieri. – Zdecydowałem się bardzo szyb- ko – dodaje Jérôme. – Zdałem sobie sprawę, że nie mam wyboru. Inaczej nastąpi tragedia. Dwa miesiące pacjent bez oblicza mieszkał w szpitalu, bo przy braku skóry groziły mu wszelkie infekcje. Wyglądał koszmarnie. Doktor Lantieri opisywał go jako „chodzącego trupa”. Nie miał nie tylko twarzy, ale też uszu i powiek. Ledwie słyszał, nie mówił, nie mógł jeść, odpowiadał na pytania lekko poruszając głową. Przed transplantacją wymieniono mu całą krew, by usunąć przeciwciała mogące utrudnić przyjęcie przeszczepu. Cierpiał bardzo, a lekarze byli pod wrażeniem jego odwagi i siły charakteru. – Nigdy nie narzekał, był nawet w dobrym nastroju. Czuliśmy, że mamy do czynienia z kimś wyjątkowym – opowiada jeden z anestezjologów.
Wreszcie w nocy 16 stycznia zadzwonił telefon – jest dawca. Lantieri osobiście pojechał po twarz. Odbył błyskawiczną podróż na zachód Francji i z powrotem. W tym czasie przygotowano salę operacyjną. Zabieg rozpoczął się około południa, zakończył następnego dnia o 10 rano. Tym razem dawcą był młody mężczyzna. Hamon dostał gładką buzię bez zmarszczek i nie ma nic przeciwko temu. – Gdybym nie zaakceptował nowej twarzy, byłoby to okropne... To jest kwestia tożsamości... To ja, to jest Jérôme, mówię do siebie, patrząc w lustro. Mam 43 lata, dawca miał 22, więc teraz jestem młodszy. Na ogłoszenie medycznego sukcesu trzeba było jednak czekać kilka miesięcy. – Byliśmy bardzo zaniepokojeni możliwością ponownego odrzucenia – wspomina dr Lantieri. Dziś, gdy największe niebezpieczeństwo minęło, można już mówić, że pionierska transplantacja się powiodła. – Hamon jest teraz monitorowany jak każdy inny pacjent po przeszczepie twarzy – mówią lekarze. Twarz Jérôme’a pozostaje wciąż bez wyrazu, cudza skóra potrzebuje jeszcze paru miesięcy, by dopasować się do czaszki, ale choć usta mężczyzny są nieruchome, to uśmiechają się radośnie jego niebieskie oczy. Hamon twierdzi, że czuje się świetnie i nie może się doczekać, kiedy pozna swój prawdziwy wygląd. Dwa tygodnie temu pozwolono mu opuścić szpital na weekend i odwiedzić rodzinę w Bretanii.
Od 2005 roku, kiedy po raz pierwszy dokonano przeszczepu twarzy, na świecie przeprowadzono już 40 takich operacji. Przełom, jakiego dokonano obecnie w paryskim szpitalu, daje nadzieję ludziom, których druga twarz ulegnie deformacji. A jak mówi dr Bohdan Pomahac z Harvard University, takie przeszczepy nie są wieczne. Ich żywotność szacuje się zaledwie na 10 – 15 lat. (EW)