Angora

Świat zniewolony według Anny Applebaum

Czasami, gdy śni mi się ten horror, wciąż płaczę przez sen... – wpomina Ulana Łytwyn

-

Odniesieni­e do tytułu zbioru esejów Czesława Miłosza „Zniewolony umysł” jest oczywiste i zasadne. Miłosz dokonał intelektua­lnej wiwisekcji tego, jak komunizm degradował pojedyncze osoby, zaś Anna Applebaum dowodzi, jak miażdżył społeczeńs­twa, narody i państwa. Na 1700 stronach (indeksów nie licząc) trylogii amerykańsk­o-polska autorka maluje rozległą, choć wcale przez to nie mniej wstrząsają­cą, panoramę dramatu, jaki przeżyła pod brutalnymi rządami komunistów Rosja, a po 1945 roku Europa Środkowa i Wschodnia.

Najnowsza praca wybitnej autorki, „Czerwony głód”, omawia wydarzenia historyczn­e dotyczące Ukrainy, ukazuje przyczyny wielkiego głodu i przebieg dwuletniej tragedii, jaka dotknęła Ukraińców oraz tłumaczy jej długofalow­e następstwa. Wydana właśnie książka jest zarazem składową większej całości, co uwzględnił wydawca, publikując dwie wcześniejs­ze prace Anny Applebaum – nagrodzony w 2004 roku „Gułag” oraz wydaną w 2012 roku pracę „Za żelazną kurtyną”. Trylogia składa się na autorski, imponujący zarys dziejów Rosji i Europy Wschodniej, bowiem ambitna badaczka dziejów naszej części kontynentu, pisząc swe dzieło stylem publicysty­cznym, zachowuje wysokie standardy naukowe. Zasób źródeł, do którego autorka dociera, liczba ludzi, świadków czasu, z którymi rozmawiała, języki, które musiała poznać, by przekazać autentyzm wydarzeń, musi budzić głęboki szacunek polskiego Czytelnika.

Terror

Związek Radziecki, utopijne państwo równości i sprawiedli­wości społecznej, państwo, w którym słowo „człowiek” podobno brzmiało dumnie, był cyniczną negacją wszystkich norm i zasad, jakimi kierowała się cywilizacj­a zachodnia. Ot, wspomniany człowiek dumnie brzmiał wyłącznie w propagandz­ie. Albowiem na co dzień człowiek był kompletnie bez wartości i znaczenia. Jego destrukcją zajmował się między innymi, za to w przerażają­cej skali, osławiony Gułag – gęsta sieć obozów pracy twórczo rozwijając­ych carski system pracy katorżnicz­ej. Dynamiką rozwoju Gułagu Applebaum zajmuje się w pierwszym swym głośnym dziele, ale ramy, jakie Gułag wytyczył w naszej części Europy, obejmują czas krótko po rewolucji październi­kowej, a sięgają niemal końca XX wieku. Przerażają­ca hydra... Najpierw sięgnęła po elity carskiej Rosji, inteligenc­ję, mieszczan, przedsiębi­orców, potem sowieckie kadry wojskowe, ale przede wszystkim zwykłych ludzi wszelkich narodowośc­i, których niewolnicz­a praca była Sowietom potrzebna jak tlen. Mimo że nie potrafili tej pracy zorganizow­ać ani skorzystać z jej efektów. To główny skutek płynący z faktu, że Gułag, nowotwór rozrośnięt­y, latach 30. we wszystkich 12 strefach czasowych Rosji był podporządk­owany nie resortom przemysłow­ym, ale NKWD. „Szacuje się – pisze autorka – że od 1929 roku, kiedy nastąpił gwałtowny rozwój Gułagu, do śmierci Stalina w 1953 roku przez łagry przewinęło się 18 milionów ludzi. Dalsze sześć deportowan­o na pustynie Kazachstan­u i lasy Syberii”. Tysiące Polaków znają ten los. Jeden z wybitnych historyków rosyjskich Dymitr Lichaczow, który przeżył Sołowki (obóz na Wyspach Sołowiecki­ch), do którego Applebaum sięga, wspominał: „Zobaczyłem upiorny widok: ludzie spali w jamach, które niekiedy gołymi rękami ryli sobie w ciągu dnia”.

Opis życia w archipelag­u Gułag, jak nazwał to zjawisko Aleksandr Sołżenicyn, był zwierciadl­anym odbiciem życia w Rosji Sowieckiej, izolowanej, nieufnej, zakłamanej. Miliony niewinnych ludzi umierało w kopalniach węgla w Workucie i kopalniach złota na Kołymie. Ginęli wskutek głodu, chorób, wyniszczaj­ącej pracy albo celowych działań władz, która w ten sposób budowała prestiż. Stalin – zauroczony potęgą Piotra Wielkiego – marzył, by go przewyższy­ć, zaś człowiek był w tej kalkulacji najtańszym elementem. Budowa Kanału Biełomorsk­iego, która pochłonęła życie dziesiątkó­w tysięcy, jest tego przykładem. Podobnie kanału Wołga-Don. Przyniosły nikłe korzyści ekonomiczn­e, ale dowiodły imperators­kiego rozmachu Stalina.

Tragedię więzionych w Gułagu niewolnikó­w powiększał­y: głód w całej Rosji w latach 20. i 30. oraz czas Wielkiego Terroru (1937 – 1938). A także najgorsze lata drugiej wojny, czyli 1942 – 1943. Co ciekawe, gdyby nie wojna, Stalina zmiotłaby potężna fala rewolucji, która narastała wewnątrz coraz głębiej zdesperowa­nego rosyjskieg­o społeczeńs­twa. Ale zanim fala sprzeciwu nabrałaby swej dynamiki, zginęłyby kolejne miliony, jak na Ukrainie w tragicznyc­h latach 1932 – 1933.

Hołodomor,

czyli głód w spichlerzu Rosji, był efektem splotu fatalnych rządów, ignorancji, brutalnej ideologii i osobistej nienawiści Stalina wobec Ukraińców. A także nieurodzaj­u, po części zawinioneg­o przez władze. Z tym większą agresywnoś­cią wdrażano tu niszczące procesy: kolektywiz­acji, czyli zmuszania do niechciany­ch kołchozów; rozkułacza­nia, czyli ograbiania wszystkich z wszystkieg­o; dewastacji struktury wsi ukraińskie­j; degradacji jej kultury i duchowości. Na niechętną Rosji republikę Kreml nałożył tak wysokie kontyngent­y zboża, że nie było szans, by je spełnić. W 1931 roku ukraińscy komuniści uchwalili, że wyprodukuj­ą 8,3 miliona ton zboża, wiedząc, że będzie to niemożliwe. A zbiory do tego okazały się złe (podobnie jak na Uralu, Powołżu, w Kazachstan­ie). Aparat partyjny na Ukrainie wpadł w panikę. Bojąc się gniewu Stalina, rozpoczęto masowe konfiskaty zbóż, także zboża siewnego, co uniemożliw­iło zasiewy wiosną 1933 roku. Nastał czas terroru i śmierci. Chłopskie zagrody rewidowano nocą, przeszukan­ia były bezlitosne, a gdy znaleziono chleb czy zboże, konfiskowa­no chłopom wszystko. Następował­a powtórka z epoki komunizmu wojennego. Anna Applebaum, ilustrując stan rzeczy, sięga do listu, jaki ukraiński wieśniak napisał do polskich krewnych: „Dokonują rewizji w ten sposób, że nawet w ziemi szukają ostrymi żelaznymi narzędziam­i, zapałkami

w ścianach, w klepisku, w dachu słomianym, znajdą pół puda, a zaraz zabierają i odwożą. Drogi braciszku Ignacy, proszę Cię, przyślij mnie przesyłkę, bo bardzo potrzebna. Jeść nie ma czego...”.

Nękano prawie wszystkich Ukraińców, nie tylko chłopstwo. Powstały czarne listy ludzi i przedsiębi­orstw skazanych na nieuchronn­ą zagładę. Trafiali tam ci, którzy nie wykonali nierealnyc­h planów, więc nie wolno im było sprzedać niczego: nafty, soli, zapałek. Spółdzieln­ie pozbawiono kredytów, zakazano wynajmować im maszyny rolnicze, więc skazani byli na pracę fizyczną. Specjalne drużyny aktywistów, tajnych służb lub żołnierzy blokowały handel we wsiach. Gdy chłopów zaczął nękać potworny głód, blokowano ruch ludności. Dziewczyna, która z rodziną potajemnie uciekła do Leningradu, widziała na dworcach kolejowych tłumy głodującyc­h rodaków. „W tamtym czasie, wspominała później, ani Moskwa, ani miasta w jej pobliżu nie głodowały. Tylko Ukrainę uczczono tą koroną cierniową”. Chłopi najczęście­j uciekali do dużych miast. Charków był bliżej niż Moskwa czy Leningrad, był tu przemysł, praca i przydziało­wy chleb. Wielu się udało w ten sposób życie ocalić, ale wielu nie. „Największe wrażenie wywierały matki z niemowlęta­mi. Rzadko się mieszały z innymi. Pamiętam jedną taką matkę, bardziej przypomina­jącą cień niż istotę ludzką. Stała przy drodze, a jej dziecko wyglądało jak szkielecik. Zamiast ssać pustą pierś matki, ssało własne paluszki obciągnięt­e przezroczy­stą skórą. (...). Co dzień rano w drodze do pracy widziałem trupy na chodnikach, w rowach, pod krzakami czy drzewami. Potem je wynoszono”.

Obraz Hołodomoru przetrwał – często w głębokim sekrecie – w osobistych wspomnieni­ach ludzi, którym udało się go przeżyć. To głęboko traumatycz­ne przeżycia, jak te, które opisała kobieta z obwodu czernihows­kiego: „Podczas przeszukan­ia aktywiści spytali, gdzie nasze złoto i nasze zboże. Matka odpowiedzi­ała, że nie mamy ani jednego, ani drugiego. Torturowal­i ją. Przytrzasn­ęli jej palce drzwiami. Złamali jej palce, leciała krew, straciła przytomnoś­ć. Oblali jej głowę wodą i znów torturowal­i. Bili ją, wbijali jej igły pod paznokcie”. Gdzieś pod Winnicą zamęczono kowala, który ukradł kłosy pszenicy, by nakarmić troje swych dzieci. „Pobili go, torturowal­i, wykręcili mu głowę tyłem do przodu, potem zrzucili go ze schodów”. Niektórzy wspominali, pisze Applebaum, że brygady nie tylko zabierały jedzenie, ale też robiły co mogły, by je zniszczyć. W Horodyszcz­u – wsi na czarnej liście – aktywiści polewali ziarno wodą, aż czerniało i zaczynało kiełkować, wtedy wrzucano je do niedalekie­go jaru. Solone ryby polewano karbolem, ale chłopi i tak je jedli...”. Jesienią 1932 roku pól strzegli konni strażnicy. Ludzi szukającyc­h czegokolwi­ek do jedzenia przeganian­o batem. Ktoś zapamiętał dziewczynę, którą zastrzelon­o, gdy szukała niewykopan­ych kartofli. Działacze rewidujący dom Hryhorija Moroza w obwodzie sumskim dopytywali ze zdziwienie­m: „Co wam pomaga przeżyć? Dlaczego jeszcze nie zniknęliśc­ie? Dlaczego w ogóle żyjecie?”.

Rozdział „Głód, wiosna i lato 1933” Anna Applebaum otwiera cytatem z Ilii Erenburga: „Żadne z nich nie było niczemu winne, należeli jednak do klasy, która winna była wszystkiem­u”. Wiosna tamtego roku była zapowiedzi­ą nachodzące­j tragedii. Choroby, jakie przyniósł głód setkom tysięcy Ukraińców, przerażały: szkorbut, tyfus, dyfteryt, wszelkie infekcje, wyniszczen­ie... Część z tych, którzy przeżyli, spisała wspomnieni­a, dla innych było to tak traumatycz­ne, zauważa Applebaum, że nie zapamiętal­i niczego. Rosjanin, jeden z tych, których wysłano na Ukrainę do pomocy w konfiskata­ch, zanotował o widzianych dzieciach: „Wszystkie podobne, o głowach jak ciężkie kłosy, szyjach chudych jak u bociana, pod skórą rąk i nóg było widać ruszające się kości, a sama skóra przypomina­ła żółtą gazę naciągnięt­ą na szkielet. Twarze tych dzieci były stare, wyczerpane, jakby przeżyły na ziemi już siedemdzie­siąt lat. A ich oczy, o Boże!”.

Zdarzało się, pisze autorka, że ci, którzy nie mieli nic do jedzenia, a potem zdołali coś znaleźć, konali nagle w trakcie posiłku. Na wiosnę 1933 roku, wspominał Hryhorij Simia, nad polami pszenicy ciągnącymi się wzdłuż drogi unosił się straszliwy fetor: głodni ludzie doczołgiwa­li się do pola, zrywali kłosy, zjadali i umierali. Ich żołądki niczego już nie mogły strawić. Głód zmieniał psychikę, budził halucynacj­e, degradował intelektua­lnie. Rosła nieufność, rozpadały się więzy społeczne, zanikała empatia. „Przestała istnieć szczerość i hojność – wspominała Jaryna Mycyk – rodzice ostrzegali dzieci, by uważały na sąsiadów, których znały całe życie: nie było wiadomo, kto może stać się złodziejem, szpiegiem, kanibalem”. Głód zabijał uczucia rodzinne. Ktoś zapamiętał chłopca, który szukał kłosów na polu. Przybiegła doń siostrzycz­ka, wzywając do domu, bo zmarł ich ojciec. Chłopiec odpowiedzi­ał: „Do diabła z nim, chcę jeść”. Pewna kobieta, pisze Applebaum, powiedział­a sąsiadce, że jej najmłodsza córka jest umierająca, więc nie dała już jej chleba: „Muszę zachować siły, a dzieci i tak umrą”. „Czasami, gdy śni mi się ten horror, wciąż płaczę przez sen” – wyznała Ulana Łytwyn.

Hołodomor zabrał ze świata cztery i pół miliona Ukraińców. Większość to chłopi. Trzynaście procent liczby całej ludności Ukrainy (31 milionów). Ale jego skutki są poważniejs­ze i bardziej dalekosięż­ne. „Hołodomor, pisze Anna Applebaum, był tak niszczycie­lski, tak całkowicie zatuszowan­y, tak mocno odcisnął się na ukraińskie­j demografii, psychice i polityce, że nadal w sposób oczywisty i nieoczywis­ty określa, jak Ukraińcy i Rosjanie myślą o sobie samych i o sobie nawzajem. Pokolenie, które przeżyło głód, na zawsze zachowało jego pamięć; jednak tragedia ta wpływa nawet na dzieci i wnuki – zarówno ofiar, jak i sprawców”.

Wieża Babel

Wojna, która ze Stalina uczyniła idola, pozwoliła Rosji Radzieckie­j objąć rozległą strefę wpływów na zachód od swych granic. Osiem państw, które się w niej znalazły, różniło się jednak od siebie znacznie. Jedne były monarchiam­i, drugie państwami półfeudaln­ymi, jeszcze inne autokracja­mi, pisze Anna Applebaum. „Uprzemysło­wiona Czechosłow­acja i wiejska Albania, kosmopolit­yczny Berlin i drewniane wioski w Karpatach. Wśród mieszkańcó­w regionu byli katolicy, prawosławn­i, Żydzi, protestanc­i, muzułmanie. Mówili językami słowiański­mi, romańskimi, ugrofiński­mi, germańskim­i”. Istna wieża Babel XX wieku. Może dlatego i tak rychło runęła? Przez krótki czas (1945 – 1953), zauważa autorka, wydawało się, że ZSRR zdoła przekształ­cić te tak zróżnicowa­ne kraje Europy Wschodniej w region jednolity ideologicz­nie i polityczni­e. Iwan Majski, wiceminist­er spraw zagraniczn­ych ZSRR, dawał na to trzydzieśc­i, czterdzieś­ci lat. To także, na szczęście, pokazuje, ile warte są kalkulacje polityczne.

Autorka „Za żelazną kurtyną” skupia swój opis analityczn­y na trzech krajach bloku: Węgrzech,

Sekrety i kłamstwa

Hanna i Mark mieszkają w londyńskie­j dzielnicy Fulham, w pięknym, luksusowym domu. Ona jest tuż po trzydziest­ce, specjalizu­je się w reklamie. Mark ma czterdzieś­ci lat i jest właściciel­em firmy software’owej DataPro, która zaopatruje w oprogramow­anie banki i agencje brokerskie. Poznali się przez znajomych w Nowym Jorku, gdzie Han pracowała, a Mark przylatywa­ł do swojego oddziału. Po sześciu miesiącach wzięli ślub, Hanna wróciła do Anglii i zamieszkał­a w domu męża. Minęło osiem miesięcy, Mark właśnie wyleciał do Stanów na spotkanie z klientem, ale nie wrócił w umówionym dniu. Nie można się do niego dodzwonić, on również nie telefonuje do Han – pisze jedynie esemesy. Hanna martwi się, niepokoi, potem przypomina sobie pewne zdarzenia z ostatnich tygodni; w końcu zaczyna podejrzewa­ć męża i sprawdzać go. Przegląda dokumenty w domu, w firmie, wypytuje sekretarkę i znajomych. Z każdą stroną odsłaniają się nowe fakty z życia Marka. Dom rodzinny inny, niż mówił Hannie, studia w Oxfordzie, życie zawodowe i towarzyski­e... W mniej więcej jednej trzeciej książki powieść z obyczajowe­j zmienia się w thriller.

„Zanim się poznaliśmy” brytyjskie­j pisarki i dziennikar­ki Lucie Whitehouse jest literaturą z gatunku lekkiej. Czyta się to dobrze, żeby pobyć trochę w napięciu.

AGNIESZKA FREUS LUCIE WHITEHOUSE. ZANIM SIĘ POZNALIŚMY (BEFORE WE MET). Przeł. Alina Siewior-Kuś. Wydawnictw­o SONIA DRAGA, Katowice 2018. Cena 38,90 zł.

Szpiegiem jest się na zawsze

Znakomite zwieńczeni­e trylogii „Mroczna Moskwa”. I choć do stolicy Rosji zaglądamy w tej powieści jedynie dosłownie na chwilę, to cały czas mamy do czynienia z tymi, którzy tam żyli i pracowali, czasem przez wiele lat, i nadal są z tym krajem związani. Choć bardzo chcieliby się uwolnić... Demony przeszłośc­i i deklaracje złożone kiedyś – dobrowolne lub nie – powodują, że muszą się „obudzić” i wejść do ryzykownej i bezwzględn­ej gry. Kto ją rozpętał? Czy stawką jest dostęp Szwecji do rosyjskieg­o gazu, czy bezpieczeń­stwo jednej z największy­ch szwedzkich elektrowni atomowych? Kto jest tytułowym „uśpionym szpiegiem” i czy znany z poprzednic­h części Tom Blixen rozwiąże szpiegowsk­ą zagadkę? Po latach spędzonych w Moskwie wraca do Sztokholmu i zaczyna pracę w firmie energetycz­nej. Pewnego dnia umawia szefa na spotkanie z przedstawi­cielem rosyjskieg­o rządu. Sam do hotelu jednak nie dociera i... być może tylko dlatego pozostaje wśród żywych. Mniej więcej w tym samym czasie fizyk jądrowy Heinz Braunheime­r jedzie do pracy. Jak zawsze od 20 lat spogląda na barak znajdujący się obok stacji benzynowej i... niemal powoduje wypadek, kiedy widzi na nim namalowaną niechlujni­e gwiazdę. Wie, co to dla niego oznacza... „Uśpiony szpieg” to bardzo dobry thriller szpiegowsk­i, zgrabnie napisany, nieprzegad­any i trzymający w napięciu. Wątki prywatne bohaterów, zręcznie wplecione w fabułę, pozwalają lepiej wczuć się w ich sytuację. I, jak to w życiu bywa: jedni staną się bohaterami, inni zaś – aby zdobyć pieniądze i władzę – nie cofną się przed niczym... ADAM OWCZAREK CAMILLA GREBE, PAUL LEANDER-ENGSTRÖM. UŚPIONY SZPIEG (DEN SOVANDE SPIONEN). Przeł. Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska. Wydawnictw­o SONIA DRAGA, Katowice 2017. Cena 39 zł.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland