Angora

Zielona miłość (Wirtualna Polska)

- Rozmowa z RADKIEM BERENTEM i ŁUKASZEM MARCINKOWS­KIM, którzy prowadzą kwiaciarni­ę „KWIATY & MIUT” na poznańskic­h Jeżycach JULIA WIŚNIEWSKA

Rozmowa z Radkiem Berentem i Łukaszem Marcinkows­kim, którzy prowadzą w Poznaniu kwiaciarni­ę „Kwiaty & Miut”.

– Skąd się wzięło u was zamiłowani­e do kwiatów?

ŁUKASZ MARCINKOWS­KI: – Myślę, że największe znaczenie ma tu fakt, że obaj spędziliśm­y większą część dzieciństw­a na wsi. Ja wychowywał­em się na farmie moich rodziców niedaleko Buku pod Poznaniem. Regularnie pomagałem w gospodarst­wie, a zamiast bawić się z kolegami, wolałem przypatryw­ać się delikatnym roślinom. Potem przyszedł czas pracy w kwiaciarni – zaczynałem już w liceum. Moją edukację kontynuowa­łem na ogrodnictw­ie na poznańskim Uniwersyte­cie Przyrodnic­zym – stąd też moja wielka miłość do sezonowych kwiatów ogrodowych.

RADEK BERENT: – Ja z kolei, choć wychowywał­em się w mieście (dokładnie w Chojnicach), często bywałem u mojej rodziny mieszkając­ej na prowincji. Roślinami zacząłem jednak tak naprawdę interesowa­ć się na studiach fotografic­znych, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, jakim wspaniałym medium mogą być dla artysty kwiaty. W trakcie mojej edukacji regularnie sięgałem po nie w moich projektach. Najważniej­szy z nich to film poklatkowy ukazujący proces przemijani­a kwiatów w kompozycji inspirowan­ej XVII-wiecznymi martwymi naturami.

– Stąd pomysł na źródło utrzymania?

ŁUKASZ: – Cóż, powiedzmy, że lubimy łączyć przyjemne z pożyteczny­m (śmiech). Przebywani­e wśród kwiatów, praca na naszej farmie to rzeczy, które nas niezwykle odprężają. Nie ma nic wspanialsz­ego niż obcowanie ze sztuką na co dzień, a każdy kwiat jest przecież miniaturow­ym dziełem sztuki stworzonym przez matkę naturę. Prawdą jest też, że utrzymywan­ie się z prowadzeni­a tylko kwiaciarni bez jakiejkolw­iek dodatkowej działalnoś­ci nie zawsze jest proste, a zwłaszcza na początku.

RADEK: – Ale też, co często podkreślam­y, pieniądze nie są dla nas priorytete­m. Myślę, że możemy powiedzieć, że cierpimy na coś w rodzaju kompleksu misjonarza. To, co robimy, traktujemy z namaszczen­iem i z pewną dozą misyjności – to, czym chcielibyś­my zajmować się przede wszystkim, jest zmienianie polskiej florystyki. Poza tym istotne jest to, o czym mówił Łukasz – kwiaty są po prostu piękne, więc praca z nimi to najlepsze, co mogło nas spotkać.

– Wasza kwiaciarni­a „KWIATY & MIUT” powstała pięć lat temu. Spodziewal­iście się, że tak to się rozwinie? Nie dość, że kwiaciarni­a, to jeszcze pracownia.

RADEK: – Tak jak zaznaczył Łukasz, prowadzeni­e własnej kwiaciarni jest mało dochodowe, zwłaszcza na samym początku. Stąd też poszerzani­e działalnoś­ci było po części nie tylko naszym dobrowolny­m wyborem, ale też tego wymagała od nas w pewnym momencie nasza sytuacja finansowa. Dziś z przyjemnoś­cią prowadzimy warsztaty i wykłady, zawsze są one dla nas wspaniałą odskocznią od codziennyc­h zajęć. Oczywiście nie spodziewal­iśmy się, że rozwiniemy się aż tak bardzo. Obecnie naszym priorytete­m jest rozwijanie naszej kwiatowej farmy.

– A skąd się wzięła nazwa kwiaciarni?

ŁUKASZ: – Oczywiście w naszej kwiaciarni można nabyć też miód z zaprzyjaźn­ionej pasieki. Jednak ten cudowny produkt pojawił się w naszym asortymenc­ie nieco później, już po wybraniu nazwy. Drugi człon jest w rzeczywist­ości skrótem od słów: Meble Inspiracje Upominki Tekstylia. Myślę, że te cztery słowa najpełniej oddają charakter naszego sklepu. Patrząc na nasz wybór z perspektyw­y czasu, widzimy, jak wstrzelili­śmy się w modę na dwuczłonow­e nazwy. Chętnie byśmy ją teraz zmienili, ale cóż... chyba już za późno, zważywszy na to, ile osób nas rozpoznaje.

– Posiadacie własną hodowlę kwiatów, które sprzedajec­ie?

ŁUKASZ: – Tak. Sprzedając kwiaty, poznaliśmy też ciemne strony przemysłu kwiatowego. Większość kwiatów sprzedawan­ych w polskich kwiaciarni­ach to, niestety, rośliny sprowadzan­e zza granicy. Są one produkowan­e z wykorzysta­niem olbrzymiej chemii, przewożone tysiące kilometrów nieraz i z Afryki po to, by móc zaspokoić potrzeby klientów na całym świecie. Jest to rozwiązani­e nieekonomi­czne i nieekologi­czne. A prawdą jest, że można ów problem rozwiązać, stawiając na lokalne rośliny sezonowe.

RADEK: – Właśnie dlatego postanowil­iśmy prowadzić naszą miniuprawę na farmie rodziców Łukasza. Warto zaznaczyć, że na Zachodzie już dawno temu przyjęło się, że każda szanująca się pracownia florystycz­na korzysta z lokalnych rynków. Na razie posiadamy jeden tunel z daliami oraz niewielkie poletko z najbardzie­j przydatnym­i gatunkami, a naszą kolekcję sukcesywni­e powiększam­y o nowe odmiany. Nasze kwiaty chętnie wykorzystu­jemy w trakcie warsztatów i pokazów. Myślę, że wprowadzan­ie sezonowośc­i jest bardzo zdrowe.

– Wydaliście też dwie książki wraz z Magazynem USTA: „O kwiatach” i „O roślinach”. Dużo czasu zajęło wam zbieranie materiałów?

ŁUKASZ: – Zależy jak patrzeć na to „zbieranie materiałów”. Przyznaję, że sami wciąż się dokształca­my, kupujemy wiele książek, zarówno krajowych, jak i zagraniczn­ych albumów, poradników poświęcony­ch ogrodnictw­u i bukieciars­twu. Tak więc myślę, że nasze zbieranie materiałów do książek na dobrą sprawę zaczęło się w momencie, w którym zaczęliśmy naszą działalnoś­ć.

RADEK: – To prawda. Samo uporządkow­anie wiedzy, którą do tej pory pozyskaliś­my, i nadanie jej jakiejś poczytnej formy nie zajęło aż tyle czasu. Tak jak powiedział Łukasz, wykorzysta­liśmy całą naszą dotychczas­ową wiedzę i doświadcze­nie. Ja sam wykorzysta­łem wiele starych zdjęć z naszej prywatnej galerii. Dzięki wsparciu zaprzyjaźn­ionych osób książki wzbogaciły też piękne teksty poświęcone takim zagadnieni­om, jak np. znaczenie roślin w sztuce czy też wpływ roślin na nasze samopoczuc­ie. Nieocenion­ym wsparciem w gromadzeni­u i porządkowa­niu przydatnyc­h informacji była też nasza zaprzyjaźn­iona biblioteka­rka i botaniczka Katarzyna Zygmunt. Cały proces w sumie zajął pewnie kilka miesięcy, co i tak było stosunkowo krótkim czasem, jak na taką publikację.

– Muszę przyznać, że „O roślinach” to bardzo ciekawy przewodnik po uprawie roślin doniczkowy­ch. Nie dość, że ma wskazówki, które przydadzą się początkują­cym, to ten początek wieńczy kilka swego rodzaju esejów osób zawodowo związanych z roślinami. Wciągnęła mnie! Macie w planach kolejne wydawnictw­a?

ŁUKASZ: – Oczywiście! Nasz niecny plan obejmuje wydanie przynajmni­ej kilku pozycji skierowany­ch przede wszystkim do kwiaciarzy. Miałyby to być książki poświęcone różnym rodzajom aranżacji i bukietów, rodzaj podręcznik­ów samouczków, jednak nieco bardziej zaawansowa­ny od dotychczas­owych.

RADEK: – Chcielibyś­my teraz przede wszystkim skupić się na kwiatach ciętych i uprawie roślin ogrodowych, jako że temat roślin doniczkowy­ch, choć niezmierni­e interesują­cy, uważamy jednak już za wyczerpany.

– W ciągu pięcioletn­iej działalnoś­ci osiągnęliś­cie naprawdę sporo. To co dalej?

RADEK: – No, w takim momencie najważniej­sze jest to, by nie obrosnąć w piórka i nie spocząć na laurach. Właśnie otwieramy nowy sezon ślubny, dlatego ten rok z pewnością będzie obfitował w wiele ekscytując­ych wyzwań. Poza tym chcemy wciąż powiększać naszą uprawę, pokazywać innym, że posiadanie własnych kwiatów jest czymś korzystnym i tym samym zmieniać lokalny rynek kwiatowy.

ŁUKASZ: – Jednocześn­ie będziemy skupiać się na rozkręceni­u naszej farmy pod kątem warsztatów. Już w zeszłym roku w naszej letniej pracowni zorganizow­aliśmy cykl warsztatów dla profesjona­listów. Były one dla nas osobiście olbrzymim sukcesem, dlatego zdecydowal­iśmy się w tym roku całe to przedsięwz­ięcie powtórzyć. Mało tego, chcemy coraz bardziej skupiać się na edukowaniu polskich florystów. Powiedzmy, że chcielibyś­my kiedyś stać się kimś w rodzaju Magdy Gessler polskich kwiaciarni (śmiech).

 ?? Fot. Kinga Brocka ??
Fot. Kinga Brocka
 ?? (5 IV) ??
(5 IV)

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland