Kilka wspomnień
Urodziłam się w sierpniu 1942 roku. W 1961 roku przyjechałam na studia ekonomiczne na Uniwersytecie Łódzkim. Po studiach wyszłam za mąż, pracowałam w różnych instytucjach, a potem w szkołach, ucząc ekonomiki i geografii. W 1992 roku na skutek kompresji etatów moich przedmiotów wysłano mnie na wcześniejszą emeryturę. Mąż założył sobie nową rodzinę, więc było mi ciężko, nie miałam pieniędzy, a czasy były bardzo trudne. W lipcu 1995 roku wzięłam plecak i rower, wyjechałam do Gdańska i promem do Oxelosund, stamtąd autobusem do Sztokholmu. Pracowałam „na czarno”, mieszkałam u Polaków, których adres miałam z kościoła św. Jana aż do roku 2004, gdy weszliśmy do UE. Wtedy otrzymałam person numer i zaczęłam płacić podatki. Za krótko na normalną emeryturę, ale w 2008 roku wyszłam za mąż za profesora z Norwegii. Mój mąż ma pogłębiającą się demencję i czasami jest trudno. Ale jestem żoną, Polką, kobietą i nawet gdy bolą kolana i krzyż, daję radę. „Dobra zmiana” spowodowała, że wstydzę się mojej rodziny w Polsce, jej zakłamania i pazerności. Sio- stra przyjeżdżała do Mamy po pieniądze, które miała z emerytury i ode mnie ze Szwecji. Nikt nie pomógł mojemu bratu w ciężkiej sytuacji choroby jego żony, nawet moja pisowska siostra. Nie mogę zrozumieć znieczulicy, ignorancji, jaka panuje w mojej rodzinie. Najbardziej denerwuje mnie zmiana historii Polski, bo myślę, że zmieniać to można skarpetki, a nie historię. Nasza polska diaspora w Sztokholmie również została bardzo podzielona. Ja prenumeruję kilka tytułów, ale przede wszystkim czytam „Angorę”. Bardzo serdecznie pozdrawiam
KRYSTYNA Na listy Czytelników czekam pod adresem: henryk.martenka@angora.com.pl