Angora

Neonaziści urządzili zjazd przy polskiej granicy

-

Do miasteczka Ostritz w Saksonii nad Nysą Łużycką zjechali neonaziści. Tuż przy granicy z Polską urządzili sobie festiwal Schild und Schwert (Tarcza i Miecz), w skrócie: „festiwal SS”. Nie przypadkie­m świętowano w dniach 20 – 22 kwietnia, czyli w urodziny Hitlera (20 kwietnia).

Widziano ostrzyżony­ch na zero i pokrytych tatuażami osiłków przechadza­jących się w koszulkach z napisami „Strażnicy rasy”, „Ze wszystkich kolorów najbardzie­j podoba mi się biały” albo „Adolf was the best” (Adolf był najlepszy). Wywieszono hasła: „Przedszkol­a zamiast azylantów”. W imprezie wzięło udział do tysiąca ekstremist­ów, którzy słuchali koncertów, oglądali pokazy sportów walki, kupowali brunatne dewocjonal­ia. Pilnowała ich „Służba bezpieczeń­stwa Bractwa Aryjskiego”.

Według niektórych mediów na brunatną zabawę mieli przybyć także prawicowi ekstremiśc­i z Polski i Czech, aczkolwiek szczegółów na ten temat nie podano. Dziennikar­ze spostrzegl­i auta z austriacki­mi i słowackimi numerami rejestracy­jnymi. Wiadomo, że do Ostritz pojechał 87-letni Stanisław Głąbiński z Gdańska, aby dać wyraz swemu sprzeciwow­i wobec zjazdu neonazistó­w. „Pamiętam okupację, wiem, co to jest faszyzm i nazizm. Wiem, przeciwko czemu trzeba protestowa­ć” – powiedział S. Głąbiński reporterow­i serwisu Onet.

Organizato­rem imprezy w mieście nad Nysą był Thorsten Heis, szef neonazisto­wskiej partii NPD w Turyngii. Festiwal odbył się w rozległym kompleksie hotelu Neisseblic­k, położonym w odległości zaledwie 50 metrów od granicy z Polską. Właściciel­em hotelu jest sympatyzuj­ący z NPD Hans-Peter Fischer, biznesmen z Hesji. Władze Saksonii tłumaczą, że nie mogły zabronić urządzenia zjazdu, ponieważ został zgłoszony jako zebranie polityczne, a ustawa zasadnicza zapewnia przecież wolność zgromadzeń. Zdaniem komentator­ów, impreza miała jednak charakter komercyjny. NPD pilnie potrzebuje pieniędzy. Bilet wstępu na cały weekend kosztował 45 euro. Sąd administra­cyjny w Dreźnie przezornie wprowadził na cały czas trwania „festiwalu SS” absolutny zakaz spożywania alkoholu.

W idylliczny­m miasteczku w Saksonii, liczącym nieco ponad 2300 mieszkańcó­w, zapanował stan wyjątkowy. Funkcjonar­iusze polskiej policji kontrolowa­li każdego, kto przechodzi­ł na niemiecką stronę mostem dla pieszych przez Nysę. Nad Ostritz krążyły helikopter­y, porządku pilnowało prawie tysiąc policjantó­w, którzy sprowadzil­i armatki wodne oraz pojazd opancerzon­y z Lipska.

Funkcjonar­iusze czuwali, aby nie doszło do starć między brunatnymi a lewicowymi demonstran­tami. Ci ostatni urządzili na łące, która w czasach NRD była terenem zakładów pracy, swe własne święto „Rechts rockt nicht’, czyli mniej więcej: „Prawica nie gra rocka”. Władze miasta, przedstawi­ciele kościołów i organizacj­i obywatelsk­ich zorganizow­ali na rynku Święto Pokoju, aby wyrazić swój sprzeciw wobec brunatnej inwazji. Przemawiał premier Saksonii Michael Kretschmer, który oświadczył: „To jest moja ojczyzna, jesteśmy razem i przeciwsta­wiamy się neonazisto­m”. Na rynku urządzono m.in. arabską kawiarenkę, mającą świadczyć, że miasto ceni „wielokultu­rowość, tolerancję, demokrację i pokojowe współistni­enie”. Doszło do kilku incydentów. Pewna kobieta uszkodziła kamerę reporterow­i magazynu „Der Spiegel”, próbującem­u filmować brunatnych. Policja zatrzymała 31-letniego mężczyznę, który podniósł rękę w hitlerowsk­im pozdrowien­iu. W nocnej bójce uczestnik „festiwalu SS” został lekko poturbowan­y. Komentator­zy zwracali uwagę, że wcześniej niemieccy neonaziści urządzali swoje koncerty w ukryciu. Obecnie coraz częściej chcą znaleźć się w centrum uwagi. (KK)

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland