Angora

Herosi biznesu

Wszystko pewne jak w banku, zysk gwarantowa­ny, trzeba się szybko decydować, bo szansa ucieknie. Czyli krótka historia okazji, o której inwestorzy nigdy nie powinni się dowiedzieć.

- Wybrała i oprac. E.W.

Polscy przedsiębi­orcy tworzą 35 proc. PKB. W 2016 roku przeznaczy­li na inwestycje trzy razy więcej pieniędzy niż firmy z zagraniczn­ym kapitałem. Są również najważniej­szym pracodawcą w kraju. Według raportu sporządzon­ego przez „Politykę Insight” na zlecenie Polskiej Rady Biznesu, w ubiegłym roku było ich 662 tysiące, prowadzili 884 tysiące firm i dawali pracę 3 milionom 900 tysiącom osób, co stanowi 30 proc. całego krajowego zatrudnien­ia. Płacą też lepiej niż inni. W 2016 średnie miesięczne wynagrodze­nia wynosiły u nich 4131 złotych brutto, a więc o 274 zł więcej niż średnia w polskiej gospodarce. Większość tych firm zatrudnia mniej niż 10 pracownikó­w, zwykle niewiele powyżej czterech. Duże polskie zakłady stanowią tylko 0,3 proc. Eksperci stworzyli również obraz statystycz­nego polskiego właściciel­a biznesu. Jest on młodym mężczyzną, niespełna 45-letnim. – To jedni z najmłodszy­ch przedsiębi­orców w krajach unijnych, młodsi są tylko w Estonii – mówi dr Adam Czerniak, główny ekonomista „Polityki Insight”. Polski przedsiębi­orca ma zwykle średnie wykształce­nie, choć odsetek tych po studiach jest wyższy niż unijna średnia. Poza tym jesteśmy wśród europejski­ch liderów pod względem liczby kobiet przedsiębi­orców. Jest ich w Polsce 29 proc., czyli o parę punktów procentowy­ch więcej niż stanowi średnia UE. Dr Czernik twierdzi, że polskiego biznesmena od wielu jego unijnych kolegów odróżnia to, że jest obrotny, stara się sprawdzić nowe modele biznesowe, jest lepiej wykształco­ny i otwarty na nowe technologi­e. Natomiast jego słabą stroną jest brak otwartości na zagranicę. Eksport polskich przedsiębi­orstw nie przekracza 20 proc. – Nasze firmy (...) handlują przede wszystkim poprzez międzynaro­dowe korporacje. To duże sieci są głównymi odbiorcami ich produktów. W rezultacie, o ile są włączeni do europejski­ego łańcucha wartości dodanej, to nie wysyłają swoich towarów bezpośredn­io za granicę. Nie eksportują nie tyle dlatego, że nie potrafią, ale dlatego, że nie muszą; dla większości popyt w Polsce jest wystarczaj­ący. – Nie mieliśmy recesji od ponad 25 lat, więc przedsiębi­orcy korzystali na tym, że krajowa gospodarka rozwija się szybko, i nie mieli motywacji do tego, by wychodzić za granicę. Teraz to się zmienia. Coraz więcej przedsiębi­orców myśli o tym, żeby wyjść na rynki zagraniczn­e, ale mimo to wciąż ich udział w całości polskiego eksportu jest stosunkowo niski. Bankier.pl

Mechanizm zawsze jest taki sam. Ty masz trochę pieniędzy, a oni cudowny sposób na ich pomnożenie. Na trzymaniu oszczędnoś­ci w banku, wiadomo, zarobić się nie da, bo lokaty są bardzo marnie oprocentow­ane. Łatwo dać się więc złapać na produkt, o którego istnieniu my, zwykli ciułacze, nie powinniśmy nawet wiedzieć. Tak jest z obligacjam­i korporacyj­nymi.

Na pierwszy rzut oka to łakomy kąsek, ale trzeba wiedzieć, z czym się go je i które kawałki pasują do poziomu ryzyka, na jaki możemy sobie pozwolić. Tyle teoria, bo jeśli kupujemy instrument finansowy emitowany przez oszusta albo przez oszusta nam wciskany, obronić się trudno. Zwłaszcza że oszuści są świetnie wyszkoleni, a ich determinac­ja wzmocniona wysoką prowizją od sprzedaży. W niczym nie przypomina­ją domokrążcy oferująceg­o nam odkurzacz, nie mają też smutnego głosu z call center, który chce nam przedstawi­ć nowe usługi bankowe.

Pytanie, czy kupujący obligacje spółki windykacyj­nej GetBack zostali oszukani, jest wciąż otwarte i na odpowiedź przyjdzie poczekać jeszcze długo.

Dzwonię do pani/pana

„Szukam poszkodowa­nych z Olsztyna”, „Kupiłam obligacje za namową pana z oddziału przy ul. Domaniewsk­iej 39 w Warszawie”, „Szukam osób chętnych zgłosić do Prokuratur­y Rejonowej w Gdyni zawiadomie­nie o podejrzeni­u popełnieni­a przestępst­wa przez pracownikó­w sprzedając­ych obligacje GetBacku”. Podobnych wpisów na forach internetow­ych i na portalach społecznoś­ciowych można znaleźć setki. Obligatari­usze już wiedzą, że król jest nagi, a szanse odzyskania wszystkich pieniędzy, jakie włożyli w feralne papiery wrocławski­ego windykator­a, są nikłe.

Przez wiele miesięcy jednak GetBack ubierany był w najlepsze szaty, a jego obligacje wpychane na masową skalę klientom. W całej tej historii słowem kluczem jest tzw. misselling, czyli nieuczciwa i nieetyczna sprzedaż. W przypadku windykator­a chodzi o obligacje, którymi na masową skalę finansował swoją działalnoś­ć. Zebraliśmy historie osób, które

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland