Mundialowe rytmy i Greta
Will Smith kojarzy się nam przede wszystkim z kinem. Nie otrzymał jeszcze Oscara, ale był dwukrotnie do tej nagrody nominowany. Znane są liczne obrazy z jego udziałem, zarówno sensacyjne, jak i dramaty oraz komedie, a nawet westerny i filmy science fiction.
Aktor grał policjanta w „Złych chłopcach”, pilotował myśliwce w „Dniu Niepodległości”, był wplątany w groźną aferę („Wróg publiczny”), z której pomagał mu się wykaraskać Gene Hackman, boksował jako Muhammad Ali (film „Ali”), a nawet wpadł w tarapaty finansowe i z synkiem tułał się po schroniskach dla bezdomnych w dramacie „W pogoni za szczęściem”. Chyba jednak fani tego amerykańskiego 49-letniego aktora najlepiej zapamiętali z trzech części „Facetów w czerni”, gdzie z istotami pozaziemskimi walczył – a czasami przyjaźnił się – u boku Tommy’ego Lee Jonesa.
Nie wszyscy jednak kinomani wiedzą, że Smith zaczął artystyczną karierę jako raper o pseudonimie The Fresh Prince. Duet z jego udziałem – znany pod nazwą DJ Jazzy Jeff & The Fresh Prince – nagrał kilkanaście utworów, z których nawet dwa zdobyły Grammy w kategorii „Wykonanie utworu rapowego”. Amerykańska Narodowa Akademia Sztuki i Techniki Rejestracji wyróżniła kolejno „Parents Just Don’t Understand” (w 1989 roku) i „Summertime” (trzy lata później). Nagrania duetu ukazały się na pięciu albumach. Ostatni – z 1993 roku – nosi tytuł „Code Red”.
Smith ma też w dorobku 4 krążki solowe: „Big Willie Style” (1997), „Willennium (1999), „Born to Reign” (2002) i „Lost and Found” (2005). Ostatnio pewne wydarzenie światowej rangi skłoniło tego popularnego aktora – i jak się okazuje także utalentowanego rapera – do powrotu do muzyki.
Tak jak Oscary i olimpiady nie mogą obyć się bez akcentów muzycznych, podobnie jest z innymi imprezami. Pamiętamy Marylę Rodowicz zachęcającą naszych piłkarzy do boju. W tym roku w Rosji podobne zadanie będzie miał właśnie Will Smith. Z jedną różnicą. Jego muzyczny doping nie jest przeznaczony tylko dla kadry Nawałki, ale dla wszystkich piłkarzy biorących udział w mistrzostwach świata. Piosenka „Live It Up” w jego wykonaniu jest bowiem oficjalnym hymnem imprezy. Aktorowi przy mikrofonie towarzyszą Nicky Jam (znany głównie z repertuaru latynoskiego) i Era Istrefi (wokalistka z Kosowa).
„Masz jedno życie, więc idź na całość. Drugi raz nie będzie okazji” – śpiewa Nicky Jam po początkowej wokalizie w wykonaniu Istrefi. Później Smith dodaje: – Czekaliśmy na to cały rok. Gdzie jesteś? Bo my tu!”. Słowa może niezbyt wyszukane i nie do końca zgodne z mundialowym kalendarzem. Przecież od ostatnich mistrzostw świata minął nie rok, a cztery lata, więc kibice czekali na kolejne święto futbolu cztery razy dłużej niż twierdzi Smith. Jednak piosenka (z elementami hip-hopu, disco i ska) całkiem zgrabnie kołysze, więc na rozgrzewkę przed piłkarskimi emocjami w sam raz.
„Live It Up” to nie jedyny utwór, który będzie często nadawany podczas tegorocznego mundialu. Coca-Cola wykorzysta w celach promocyjnych utwór „Colors” w wykonaniu Jasona Derulo, amerykańskiego wokalisty haitańskiego pochodzenia. Hity na mundial przygotowali również: Natalia Oreiro („United By Love”) oraz duet złożony z Kolumbijczyka J Balvina oraz Haitańczyka Michaela Bruna, który zaprezentuje kompozycję „Positivo”.
Po akcencie sportowym wracamy do muzyki, i to w najlepszym wydaniu. Wprawdzie chodzi o młodą kapelę (średnia wieku członków to zaledwie 20 lat), ale może ona sporo namieszać w klasycznym rocku – ostatnio wypartym z czołówek list bestsellerów przez hip-hop oraz rap – i przywrócić ten styl do łask. Grupa nazywa się Greta Van Fleet i pochodzi z Frankenmuth (amerykański stan Michigan). Tworzący ją muzycy z powodzeniem sięgają do stylistyki wypracowanej w latach 60. ubiegłego wieku przez takich gigantów rocka, jak Jimi Hendrix czy grupy The Who oraz Cream. Ponadto brzmią podobnie jak formacja, która nieco później zapunktowała w branży od wspomnianych wyżej wykonawców, ale też wpisała się na trwałe do rockowego gwiazdozbioru.
Zespół Greta Van Fleet to trzej bracia Kiszka – Joshua „Josh” (wokal), Jacob „Jake” (gitara) i Samuel „Sam” (bas, klawisze). Skład uzupełnia perkusista Daniel „Danny” Wagner. Nazwę formacji niektórzy mylą z nazwiskiem, a to dlatego, że zespół zapożyczył ją właśnie od nazwiska Gretna Van Fleet. Tak nazywa się pewna 87-letnia mieszkanka miasta, w którym grupa powstała. Jej nazwisko przy-