Zanim będzie za późno
Dookoła świata
Dziesięć rodzin z Europy, Kenii i Fidżi wniosło pozew przeciwko Unii Europejskiej za niewystarczającą ochronę przed globalnym ociepleniem klimatu. Jedni z nich żyją w pobliżu wybrzeży, inni są właścicielami lasów, jeszcze inni to mieszkańcy gór. Wszyscy apelują: Unio, musisz coś zrobić, aby nas chronić, bo inaczej nasze szkody będą katastrofalne. Ten sądowy precedens zwany „People’s Climate Case” jest pierwszym tego rodzaju pozwem w historii Europejskiej Wspólnoty. Petru Vlad hoduje owce i krowy w górach środkowej Rumunii. Ilość opadów maleje, z braku wody giną pastwiska, na których wypasa zwierzęta. – Teraz tylko trawa o mocnych korzeniach jest w stanie przetrwać suszę. Portugalczyk Armando Carvalho był świadkiem pożarów, jakie w 2017 roku zniszczyły większość jego lasów. Przewiduje, że pożary będą coraz powszechniejsze, bo widzi, jak w gorącym otoczeniu wysycha ściółka. – Jako światowy lider Unia ponosi za to odpowiedzialność – twierdzi Carvalho. Wśród oskarżycieli unijnej bierności jest rodzina Elterów z włoskich Alp, organizatorzy wycieczek na lodowce, które topnieją, Niemcy mieszkający na wyspie pogrążającej się w oceanie, grupa lapońskich pasterzy ze Szwecji, których renifery muszą walczyć o znikające pożywienie, Kenijczycy dotknięci falami ekstremalnych upałów i pustynnienia oraz rodzina z Fidżi, gdzie dramatycznie kurczą się łowiska ryb i umiera rafa koralowa. Państwo Feschet od trzech pokoleń uprawiają lawendę w południowo-zachodniej Francji. Od 2009 do 2016 roku ich przychody spadły o 44 procent. Ocieplenie klimatu wywołuje tu tornada, ulewne deszcze, a w ubiegłym roku doprowadziło do pięciomiesięcznej suszy, co pogrążyło plantację. Rodzina Ildebrando Conceicao od dziesięcioleci hoduje pszczoły w środkowej Portugalii. Letnie temperatury powyżej 40 stopni topią plastry miodu, a ciepłe zimy budzą szkodniki, które atakują ule. Te dziesięć rodzin chce, aby Trybunał Sprawiedliwości zmusił władze Unii do zaostrzenia przepisów ograniczających emisję gazów cieplarnianych oraz orzekł, że zmiany klimatyczne są kwestią praw człowieka. – Ta akcja jest bardzo ważna – mówi Giorgio Elter. – Trzeba podnieść świadomość wśród decydentów i instytucji ponadnarodowych o potrzebie podjęcia bardziej radykalnych działań i środków, aby powstrzymać skutki zmian klimatu, zanim staną się nieodwracalne i będzie już za późno dla nas wszystkich. (EW)
Stany Zjednoczone nałożyły karne cła na import stali i aluminium z Unii Europejskiej, Kanady i Meksyku. Tym samym Waszyngton wystąpił przeciw swym najbliższym sprzymierzeńcom. W Brukseli, Paryżu, Berlinie, Ottawie rozległy się głosy oburzenia. Cła są bowiem bardzo wysokie, rujnujące. Wynoszą 10 procent na aluminium i aż 25 procent na stal. Prezydent Francji Emmanuel Macron nazwał tę decyzję administracji Donalda Trumpa bezprawną i błędną. Angela Merkel przekazała za pośrednictwem swego rzecznika, że „amerykańskie cła niosą ryzyko spirali działań, które w końcu zaszkodzą wszystkim”.
„To jest czysty protekcjonizm”, zagrzmiał przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. „Trump, wszechmogący”, napisał z pewną bezradnością niemiecki dziennik ekonomiczny „Handelsblatt”. UE oraz kraje dotknięte obostrzeniami zapowiedziały błyskawiczne kroki odwetowe.
Stany Zjednoczone wprowadziły cła karne już 23 marca. Donald Trump i jego współpracownicy twierdzą, że stało się to dla dobra bezpieczeństwa narodowego. Masowy import zagranicznej stali i aluminium zagraża bowiem amerykańskiej produkcji czołgów, pojazdów opancerzonych oraz innej broni. Dla swych sojuszników Waszyngton uczynił wszakże wyjątek – dla nich cła zostały zawieszone do 1 czerwca.