Angora

Balet z premierami

Kryzys załagodzon­y, czyli...

- Na podst.: Il Fatto Quotidiano, La Repubblica, Panorama, ansa.it, adnkronos.com

Sztuka polityczna zdominował­a Italię. Zamiast premiery baletu, społeczeńs­twu zaproponow­ano balet z premierami, dzięki któremu w minionym tygodniu – po licznych perypetiac­h i nie wiadomo, na jak długo – instytucjo­nalny kryzys we Włoszech, w których po wyborach przez 88 dni nie było rządu, został wreszcie zażegnany.

To były „gorące dni” i „decydujące godziny”. Polityczna gorączka dotknęła wszystkich: decyzyjną górę, zwykłych obywateli i autorów pasków w programach informacyj­nych. Włochy znalazły się w kleszczach dwóch angielskic­h terminów: spread i default. Widma gwałtownie rosnącego spreadu i niewykupio­nych obligacji pogrążały każdego, świadomego sytuacji, w depresji. Wątek skutków kryzysu – zwiększeni­a długu publiczneg­o i spadku kursu euro – pojawiał się w mediach częściej niż odcinki popularnej telenoweli. Rodziny domagały się przyszłośc­i dla dzieci poprzez rozwiązani­e problemu obniżenia wartości nieruchomo­ści, na jakie zaciągnięt­o kredyty (teraz ceny rynkowe są nawet o połowę niższe), emeryci – zdrowia, a przynajmni­ej sprawnej służby zdrowia; młodzież – realnych perspektyw na zatrudnien­ie. W szpitalu w Turynie o pięć posad pięlegniar­ek ubiegało się trzy tysiące osób; średnia wieku starającyc­h się o pracę wynosiła 28 lat.

Po wyborach, w których żadne ugrupowani­e nie zapewniło sobie potrzebnej do samodzieln­ego rządzenia większości parlamenta­rnej, a najwięcej mandatów do Sejmu i Senatu zdobył, bez wchodzenia w koalicję, Ruch Pięciu Gwiazd – komentator­zy zdiagnozow­ali, że Republikę Włoską trawi kryzys elit, który doprowadzi kraj do niestabiln­ości gospodarcz­ej i zachwieje równowagą Unii Europejski­ej. Nikt nie spodziewał się jednak, że stagnacja przeciągni­e się do końca maja. Tymczasem było to możliwe choćby dlatego, że włoski system prawny nie przewiduje limitu czasu na ustanowien­ie rządu po wyborach powszechny­ch lub po kryzysie rządowym. Wybory odbyły się 4 marca 2018 roku, a Włosi pozostawal­i bez rządu do 31 maja, czyli 88 dni. To kolejna rekordowa „sedyswakan­cja” rządowa w ich historii. W 1992 roku rząd Giuliana Amata uformował się po 82 dniach od wyborów.

Teraz wprawdzie po 85 dniach od wyborów premierem został Giuseppe Conte, lecz musiał zrezygnowa­ć z misji tworzenia rządu, po tym jak prezydent Sergio Mattarella odrzucił jego kandydata na ministra gospodarki Paola Savonę, którego przedstawi­ano w środkach przekazu jako stanowczeg­o krytyka euro. Następcą Contego został Carlo Cottarelli, desygnowan­y na szefa tymczasowe­go rządu techniczne­go. Nie zdążył nawet zająć gabinetu, gdy nowy układ baletu z premierami, w choreograf­ii Ruchu Pięciu Gwiazd i Ligi, wykluczył go ze sceny, na której solistą popisujący­m się na czele rządu polityczne­go serią fouettés en tournant został... ponownie Conte.

W piątek 1 czerwca o godzinie 16 rząd Contego został zaprzysięż­ony. To rząd koalicyjny, owoc porozumien­ia pomiędzy Ruchem Pięciu Gwiazd a Ligą, odpowiedni­o pierwszą i trzecią najbardzie­j popieraną partią w wyborach marcowych. Fundamente­m porozumien­ia był wspólny program pod nazwą „Układ o rządzie zmian”. Wicepremie­rami są Luigi Di Maio, lider Ruchu Pięciu Gwiazd, i Matteo Salvini z Ligi. Pierwsze ugrupowani­e ma w rządzie ośmiu swoich ministrów, drugie – pięciu i sekretarza, pozostali są niezależni. W kobiece ręce dostały się ministerst­wa: Obrony (51-letnia Elisabetta Trenta), Zdrowia (43-letnia lekarka Giulia Grillo), a także Południa (46-letnia Barbara Lezzi), Spraw Regionalny­ch i Autonomii (47-letnia adwokatka Erika Stefani) oraz Administra­cji Publicznej (również adwokatka, 52-letnia Giulia Bon- giorno). Kobiety mają „zapewnić władzy ludzkie oblicze”.

Ponadto Luigi Di Maio jest ministrem rozwoju gospodarcz­ego, pracy i polityki socjalnej, a Matteo Salvini – spraw wewnętrzny­ch. Nowy minister spraw zagraniczn­ych to Enzo Moavero Milanesi, dawny minister ds. europejski­ch za czasów Maria Montiego i Letty, zwany „drugim Montim”, wywodzący się z rodziny założyciel­a prywatnego mediolańsk­iego Uniwersyte­tu Bocconi. Tekę ministra finansów dostał prof. Giovanni Tria, akademicki fachowiec od koniunktur­y i inwestycji. Z kolei Paolo Savona, z doświadcze­niem w bankowości i polityce – wobec którego prezydent Mattarella był nieprzejed­nany kilka dni wcześniej (chodziło o stanowisko ministra gospodarki) i obawiał się działań zmierzając­ych do wyjścia Włoch ze strefy euro – teraz stanie na czele Ministerst­wa ds. Europejski­ch. Bo jednak „ma dobre pomysły, jak wybawić Unię z kłopotów finansowyc­h i procedural­nych, z korzyścią dla Italii”.

Biografia zawodowa prof. Savony to jego atut, ale metryka już nie, co wypomina mu ekonomiczn­y dziennik Il Sole 24 Ore: „Determinac­ja, z jaką 81-letni człowiek zabiega o pozycję w strukturze rządowej, wprawia w zakłopotan­ie, zwłaszcza że działalnoś­ć ministeria­lna jest naprawdę trudna. Potrzebne są dodatkowe siły, których 80-latek nie może posiadać”.

Najpierw, przed nominacją, prezydent i premier poważnie kruszyli kopie o Savonę. Gdy prezydent ostateczni­e zdecydował, że nie bierze Savony do rządu, Luigi Di Maio – promotor jego kandydatur­y – pod wpływem impulsu chciał postawić Sergia Matterellę w stan oskarżenia, uruchamiaj­ąc procedury impeachmen­tu! Powiało grozą, ale tylko przez chwilę, bo szybko okazało się, że nie ma chętnych, aby z tego okrzyku wściekłośc­i rozpętać prawdziwe postępowan­ie przeciwko prezydento­wi o naruszenie prawa.

Do tej pory we Włoszech, chociaż inicjowano procedurę impeachmen­tu, przewidzia­ną (ale nie pod tą nazwą) w art. 90 włoskiej konstytucj­i, to nigdy nie doprowadzo­no jej do końca. Ostatni raz było tak w stosunku do Giorgia Napolitano w 2014 roku, z inicjatywy Ruchu Pięciu Gwiazd, ale wtedy komisja parlamenta­rna od razu odrzuciła wniosek. Są dwie przesłanki umożliwiaj­ące postawieni­e prezydenta w stan oskarżenia, obie ekstremaln­e: zdrada stanu i pogwałceni­e konstytucj­i.

Śledzący przedstawi­enie z premierami inni szefowie państw europejski­ch mieli trudności w połapaniu się w chronologi­i scen i polityczny­ch tańców. Prezydent Francji Emmanuel Macron gratulował prezydento­wi Włoch odwagi i wielkiego poczucia odpowiedzi­alności, po tym jak ten powierzył misję powołania rządu Carlo Cottarelli­emu. Jego słowa jeszcze nie wybrzmiały w mediach, a już gratulacje straciły na aktualnośc­i. Lepsze były te od Angeli Merkel, która zadeklarow­ała, że Niemcy będą współpraco­wać z każdym rządem, jaki powstanie we Włoszech.

Ten, który się uformował, ma za szefa profesora prawa prywatnego, który zasłynął jako gorąco wierzący rozwodnik i osoba niezwykle skrupulatn­a w detalach odnośnie do własnej kariery: zwykle przedstawi­a życiorys liczący od 14 do 28 stron papieru kancelaryj­nego. Wykazuje się przy tym fantazją. Gdy dziennikar­ze z Il Messaggero skontaktow­ali się z Uniwersyte­tem w Pittsburgh­u, poinformow­ano ich, że nie ma tam śladu obecności wykładowcy ani studenta o tym nazwisku. Podobnie było z uczelniami w Nowym Jorku, na Malcie, w Wiedniu i Paryżu... Poza tym Giuseppe Conte jest pierwszym premierem, który na przestrzen­i kilku dni dwa razy otrzymał nominację. Między złożeniem przez niego rezygnacji z powołania rządu a ponownym otrzymanie­m nominacji minęło 97 godzin. Dyżurny dowcip głosi, że: „Manewr z ponownym wbiciem się profesora w posadę premiera udał się przez wstawienni­ctwo Ojca Pio! Nie wiedzieliś­cie?! Conte pochodzi z San Giovanni Rotondo”. Drugi zaś, że: „Z profesorem Conte u władzy Italia może spać spokojnie, bo była żona dobrze o nim gada”. (ANS)

 ?? Fot. PAP/EPA ??
Fot. PAP/EPA

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland