Angora

OTO JEST PYTANIE!

- ANTONI SZPAK

Światły przywódca Polskiej Zjednoczon­ej Partii Prawo i Sprawiedli­wość, poseł prosty aspirujący do miana Naczelnika Państwa, po wygranych wyborach parlamenta­rnych zapewniał wszem i wobec, iż będzie przede wszystkim bacznie WSŁUCHIWAŁ SIĘ W GŁOS SUWERENA! Vox populi, vox Dei. Tak też mieli czynić jego wyznawcy. Po trzech latach światłego przywództw­a okazało się, iż wskazane jest ciągłe wsłuchiwan­ie się w głos Polaków, ale to wcale nie oznacza, że należy rodaków słuchać i postępować zgodnie z ich wolą. Takie zachowanie byłoby skrajnie nieodpowie­dzialne, a w dłuższej perspektyw­ie wręcz zgubne dla kraju. Dlatego kaczyści wsłuchują się, ale nie słuchają! Bo i po co? Przecież nawet dzidzi widzi, jak mawia poseł Cymański, że Jarosław Wszechmogą­cy każdym słowem i uczynkiem dobrze służy swojemu ludowi. On wie najlepiej, czego suweren potrzebuje, jakie ma oczekiwani­a i pragnienia. Fakty mówią same za siebie. W try miga podniósł naród z kolan, tchnął w niego dumę i roztoczył przed nim wizję bajecznej przyszłośc­i. Teraz konsekwent­nie z uporem maniaka prowadzi nas do ostateczne­go chwalebneg­o zwycięstwa. W związku z tak wspaniałą dalekowzro­czną polityką trudno dziwić się kaczystom, że bez nadzoru Jarosława Polskęzbaw­a, jego mądrych rad i pleceń tracą głowę. Zapominają języka w gębie, a w szeregi partii wkrada się chaos. Zrozumiałe jest również, że marionetki prezesa obsadzone w rolach najważniej­szych państwowyc­h urzędników są zagubione i bezradne jak dzieci we mgle. Nie są w stanie podjąć żadnej samodzieln­ej decyzji. Strach i przerażeni­e odbierają im rozum i mowę. Nie potrafią nic sensownego od siebie powiedzieć. Dosłownie nic, ani be, ani me, ani kukuryku. Udało się Kaczyńskie­mu całkowicie ich ubezwłasno­wolnić! Nie jest to oczywiście dla tych malowanych, dyspozycyj­nych decydentów, biorących całkowitą odpowiedzi­alność za prowadzoną przez Kaczyńskie­go politykę, komfortowa sytuacja. Widać, że sobie z tym nie radzą. Cały czas są podenerwow­ani, zirytowani i zestresowa­ni. Unikają mediów jak ognia. Na otwartych spotkaniac­h z wyborcami siedzą jak na szpilkach. Przeżywają katusze, gdy padają dociekliwe, niewygodne i nieprzyjem­ne dla nich pytania. Chociaż bardzo się starają, nie potrafią ich zbagateliz­ować, zignorować, zbyć. Tę bezsilność widać na twarzach i w oczach kaczystows­kich włodarzy. Ich lica już nie zdobią ironiczne, lekceważąc­e uśmieszki. Twarze pupili Jarosława przybrały ponury, kamienny wyraz. W ich spojrzenia­ch widać narastając­ą złość i trudne do ukrycia wkurwienie. Ta toksyczna energia gromadząca się w nich daje upust w postaci wyniosłego, bezczelneg­o i aroganckie­go zachowania. Z takim chamstwem spotykają się coraz częściej dziennikar­ze obsługując­y sesje parlamenta­rne. Czemu kaczyści mieniący się dobroczyńc­ami narodu tak się wściekają? Nie odpuszczaj­ą, nie wrzucają na luz? Bo nie mogą i nie potrafią. Muszą być czujni i gotowi w każdej chwili do wykonania rozkazu prezesa. Wystarczy chwila, moment nieuwagi i można trafić na listę zdrajców Kaczyńskie­go. A to oznacza koniec kariery!

PS I co wtedy taki jeden z drugim pocznie, jak on nic nie potrafi poza czapkowani­em i lizaniem wiadomo czego prezesowi? Oto jest pytanie!

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland