Świadkowie zbrodni milczą?
Fajbusiewicz na tropie
1 marca 2002 roku Marcin zdał egzamin. Student postanowił uczcić sukces. Razem ze znajomymi poszedł najpierw do jednego pubu, by później, krótko przed północą – już w węższym gronie – przenieść się do „Black Jacka”, najlepszej dyskoteki w Poznaniu. Marcin był tam do trzeciej nad ranem. Wychodził razem z kolegą. Gdy byli kilka metrów od lokalu, doskoczył do nich młody mężczyzna i kastetem z nożem zaatakował Marcina od tyłu. Drugi cios ugodził go w szyję.
22-letni Marcin był studentem Wydziału Budownictwa Politechniki Poznańskiej. Pochodził z rodziny dobrze sytuowanej, więc gdy młodzieniec rozpoczął studia, rodzice kupili mu mieszkanie w Poznaniu. Zamieszkał w nim z kolegą. Od czasów szkoły średniej spotykał się z dziewczyną. Ona podjęła studia na prawie.
Był chłopakiem otwartym i chętnym do pomocy, koledzy zawsze mogli na niego liczyć.
Marcin prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy, że jeden z jego kolegów dorabia dilerką. To właśnie przez tego kumpla zaczęły się kłopoty całej gru- py. Pierwsze takie zajście miało miejsce w czerwcu 2001 roku. Marcin wraz z kolegami wracał z imprezy, gdy grupa kumpli została zaczepiona przez czterech bandziorów. Zaczęła się przepychanka. Marcin pogonił natrętów. Kilka tygodni później ci sami bandyci próbowali się włamać do jego mieszkania. Tam jednak był współlokator Marcina, który ich spłoszył.
Pod koniec 2001 roku koledzy Marcina, w tym ci, którzy byli z nim przy pierwszym zajściu, zostali zaczepieni na przystanku. Jeden z bandytów założył na rękę kastet z nożem, ale został spłoszony przez pasażerów autobusu.
1 marca 2002 roku Marcin około godz. 9 wyszedł od swojej dziewczyny, u której nocował. Poszedł jeszcze do domu, posiedział nad książkami. Po zdaniu egzaminu umówił się z kolegami na wieczór na oblewanie sukcesu.
Początkowo siedzieli przy wódeczce u Marcina, jeszcze o 22 dzwoniła jego dziewczyna i jej właśnie mówił, że wybierają się w miasto. Najpierw odwiedzili jeden z popularnych pubów. Tam Marcin i kilku kolegów zostali do 23.30. Później ruszyli do najlepszej dyskoteki w Poznaniu. Okazało się, że w dyskotece był też kolega diler. Przywitał się z Marcinem przy barze i ruszył dalej do „swoich obowiązków”. Chwilę wcześniej zdążył sprzedać towar dziewczynom, które przyszły z poznańskimi bandziorami. Nieco podchmielony Marcin zwrócił uwagę na prowokujące zachowanie dziewczyn, gdy podszedł do baru po kolejne piwa. Nie wiadomo, na jakim tle wywiązała się awantura między nim a barmanem. Gdy wrócił do stolika, powiedział kolegom, że to wszystko przez te „szmaty”. Około godz. 1 wyszli dwaj koledzy Marcina. On został ze swoim przyjacielem z prawa. Gdy jego przyjaciel poszedł do toalety, przysiadł się do Marcina zdrowo wystraszony kolega diler. Posiedział chwilę i podpytywał, kiedy mają zamiar iść do domu. Po chwili odszedł w kierunku toalet. Marcin był już zmęczony, poza tym zauważył dziwnych ludzi, którzy wciąż kręcili się wokół jego stolika. Zdecydowali z przyjacielem, że najwyższy czas iść do domu. Była godz. 3. W szatni pokłócili się z bramkarzami, którzy ich wyrzucili. Zaraz za nimi wyszedł kolega diler. Trzymał się ich tak blisko, że wyglądali, jakby wychodzili razem, ale już przy wyjściu ruszył szybko w innym