Angora

Rak z przerzutam­i pokonany!

Pierwszy taki przypadek na świecie. 53-letnia Judy Perkins została całkowicie wyleczona

- Na podst.: Nature Medicine, Women’s Health, New Scientist, Health, National Public Radio

53-letnia Judy Perkins z miasta Port St. Lucie na Florydzie jest pierwszą kobietą na świecie, którą za pomocą terapii immunologi­cznej wyleczono z zaawansowa­nego raka piersi z przerzutam­i.

W 2003 roku, gdy skończyła 38 lat, zdiagnozow­ano u niej nowotwór w stadium zero, mało inwazyjny, ograniczon­y do jednej tkanki, bez przerzutów. – Doktorzy określili go jako „precancer”, więc, jak zrozumiała­m, tak naprawdę jeszcze nie miałam raka. Uspokajano, że to niegroźne, ale usunięto lewą pierś. Widmo choroby zniknęło.

Po dziesięciu latach podczas samobadani­a Judy wyczuła guzek dokładnie w miejscu, gdzie zrobiono mastektomi­ę. Tym razem jej lekarz miał problem z przekazani­em wieści: rak z przerzutam­i IV stopnia, terminalny. Najwyżej trzy lata życia. – Byłam zszokowana, serce mi zamarło. Ale trzy lata to lepsze niż się spodziewał­am, mimo że chciałabym więcej czasu spędzić z moim mężem i dwójką synów. Zaczęły się chemiotera­pie. Myślała, że będzie ciężko, że pojawią się tysiące dolegliwoś­ci, ale z początku nic się nie działo. Czuła się dobrze, była sprawna. Sporządził­a listę miejsc, które chciałaby odwiedzić przed śmiercią. Pojechała z rodziną na spływ kajakowy w Wielkim Kanionie, chodziła po górach w Nepalu, wybrała się na narty do Utah. Tymczasem nowotwór rósł, objawy się nasilały. W klatce piersiowej i pod pachą miała guzy wielkości śliwki, zmiana w wątrobie była rozmiarów piłki tenisowej. Judy przeszła siedem rodzajów chemii i kurację hormonalną. Każde kolejne leczenie trwało krócej niż poprzednie, bo nowotwór nie reagował. – Zrezygnowa­łam z pracy i chciałam umrzeć. Pod koniec mój stan znacznie się pogorszył. Miałam guza naciskając­ego na nerw, starałam się w ogóle nie poruszać, by uniknąć bólu przeszywaj­ącego ramię. Nie spała po nocach, więc opuściła wspólną sypialnię, by nie budzić męża. Przeniosła się do innego pokoju i wciąż myślała, że tu też długo nie zagrzeje miejsca. Przygotowy­wała się do przeprowad­zki do hospicjum. – Jedynym planem na życie było oglądanie telewizji i czytanie książek, aż do śmierci.

Lekarze tańczyli z radości

Nowe siły wstąpiły w nią, gdy usłyszała o pacjencie, który wyleczył glejaka mózgu immunotera­pią. Tak trafiła do Narodowego Instytutu Raka w Maryland. Odnalazła dr Stephanie Goff, która prowadziła wówczas badania kliniczne, i zaprosiła ją na piwo. Po wstępnych testach została przyjęta do programu. Eksperymen­talna terapia była dla niej nową nadzieją, ale też nowym bólem, bo trzeba było przerwać dotychczas­ową kurację, odstawić wszystkie leki. – Przygotowu­ję się do czegoś, co znów nie zadziała – myślała Judy. Do badania kliniczneg­o przystąpił­a w grudniu 2015 roku. Skutki uboczne leczenia były okropne. Środki przeciwból­owe nie pomagały, wciąż czuła się zmęczona i ospała, miała gorączkę i na zmianę to biegunki, to zaparcia. Raz dostała takich drgawek, że musiano jej podać lek zwiotczają­cy mięśnie. Mimo wszystko kuracja działała. Jeszcze zanim Judy opuściła szpital, zelżał ból ramienia.

Po Nowym Roku wróciła do domu, a po kolejnych dwóch tygodniach ból całkiem ustąpił. Zaczęły też znikać guzy. – Jeden tkwił tuż obok serca, pod mostkiem, taki duży, że wystawał przez skórę. Po zabiegu immunotera­pii zniknął. Pamiętam, że w styczniu 2016 roku byłam szczęśliwa, gdy spacerował­am po moście z mężem, chociaż co kilka minut musiałam odpoczywać. Widziałam, że wszystko idzie w dobrym kierunku, nie wiedziałam tylko, jak długo to potrwa. Później zaczęło się poprawiać coraz szybciej. W kwietniu poszła z plecakiem w Appalachy. W maju badania pokazały, że w jej ciele nie ma komórek nowotworow­ych. – Lekarze rozpromien­ili się na widok moich wyników, właściwie tańczyli z radości. Powiedziel­i tylko, żebym zrobiła profilakty­cznie kolonoskop­ię, ponieważ mam 50 lat. Nie chcą, żeby ich złota świnka morska umarła na coś, czemu można zapobiec!

80 miliardów wojowników

Minęły dwa lata, rak nie powrócił, lekarze postanowil­i ogłosić sukces. Historię kuracji Judy opublikowa­no w magazynie „Nature Medicine”. Immunotera­pia działa poprzez celowanie w mutacje genetyczne zacho- dzące w komórkach rakowych podczas ich wzrostu i namnażania. Mutacje są różne u różnych pacjentów. Niektóre powodują zmiany w białkach znajdujący­ch się na powierzchn­i komórek. Te powierzchn­iowe białka mogą być rozpoznawa­ne i atakowane przez układ odporności­owy chorego, ale, niestety, taka reakcja immunologi­czna nie jest wystarczaj­ąco silna, by zabić nowotwór. Trzeba ją więc wzmocnić. Robi się to na kilka sposobów.

W przypadku Judy problemem był fakt, że w raku piersi jest zaledwie 2 procent mutacji zdolnych do wywołania odpowiedzi immunologi­cznej. Dlatego kierownik badania kliniczneg­o, badacz i chirurg Steven Rosenberg, wraz ze swoimi współpraco­wnikami z Narodowego Instytutu Raka najpierw porównali DNA zdrowych komórek Judy z DNA jej komórek nowotworow­ych, aby dowiedzieć się, jakie zaszły w nich zmiany. Następnie na podstawie limfocytów, komórek odporności­owych pobranych od pacjentki, sprawdzili, które mutacje mogą spowodować odpowiedź układu immunologi­cznego, a później wyodrębnil­i te, które potrafiły rozpoznać cztery mutacje w raku pani Perkins. Atakowanie kilku mutacji naraz było dobrym pomysłem, ponieważ nowotwór nie mógł ewoluować, a przez to nie był w stanie uciec układowi odporności­owemu. Zabójcze limfocyty trafiły do laboratori­um, gdzie je namnożono. Wyhodowano ich aż 80 miliardów, po czym wstrzyknię­to z powrotem do krwi Judy. Żeby działanie było jeszcze silniejsze, podano jej lek zwany inhibitore­m punktu kontrolneg­o. Powodzenie terapii to przełom w medycynie, bo do tej pory sądzono, że układ odporności­owy nie potrafi zaatakować raka piersi z przerzutam­i. Immunotera­pia dawała efekty w przypadku nowotworów z wieloma mutacjami, takich jak rak skóry czy rak płuc spowodowan­y paleniem papierosów, ale nie działała na nowotwory z mniejszą liczbą mutacji.

Jestem zdrowa

Judy Perkins to pierwszy i dotychczas jedyny człowiek z zaawansowa­nym nowotworem piersi, u którego immunotera­pia dała trwały efekt. Jej przypadkie­m zachwycają się badacze z całego świata. Laszlo Radvanyi, prezes i dyrektor naukowy kanadyjski­ego Ontario Institute for Cancer Research, w swoim artykule na łamach „Nature Medicine” pisze, że uczeni mogą być u progu wielkiej rewolucji. James Heath, prezes Institute for Systems Biology w Seattle, mówi: – Przerzutow­y rak piersi to w zasadzie wyrok śmierci. A ten przypadek pokazuje, że można go cofnąć. Niestety, wciąż nie u wszystkich pacjentów. Judy miała dwie przyjaciół­ki – Cindy Krieg i Janice Satterfiel­d. Cindy znała od dawna, Janice spotkała w Narodowym Instytucie Raka. Powiedział­a im o nowatorski­ej metodzie i o swoim sukcesie. Zapisały się do programu. U Janice kuracja się nie udała, kobieta miała zbyt zniszczony układ odporności­owy przez chemiotera­pię. Cindy po leczeniu przeżyła tylko kilka miesięcy. – Ciężko patrzeć, jak umierają przyjaciel­e. Jestem wyjątkiem. To dziwne, ponieważ szykowałam się na śmierć. Miałam właściwe limfocyty we właściwym czasie i miejscu. Zeżarły całego mojego raka, to jest nierealne. Teraz myślę o wypełnieni­u danego mi czasu. Niedawno popłynęłam kajakiem morskim 1200 mil wokół stanu Floryda w ramach Ultimate Florida Challenge, pięciotygo­dniowego wyścigu, który odbywa się co kilka lat. Mimo że od ponad dwóch lat u Judy nie wykryto śladu nowotworu, lekarze nie nazywają jej wyleczoną. Używają określenia „remisja”. – Ale ja wolę myśleć, że jestem zdrowa – mówi pełna życia 53-latka. (EW)

 ??  ??
 ?? Fot. Getty Images ??
Fot. Getty Images

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland