Polowanie na mniejszości
(Fakty i Mity) Starostowie na polecenie MON pytają o narodowość.
PiS rozpoczęło właśnie procedurę znaną z historii. I w całej demokracji jednoznacznie potępianą. Chodzi o stygmatyzowanie mniejszości narodowych. Bo trudno inaczej zinterpretować fakt, że starostowie powiatowi mają na życzenie wojska zbierać informacje o tych mniejszościach oraz ich formalnych i nieformalnych (!) liderach.
Starostowie powiatów zachodniej Polski dostali takie pisma od Wojewódzkich Sztabów Wojskowych. Dotyczy to kilku województw, więc sprawa ponad wszelką wątpliwość wyszła z Ministerstwa Obrony Narodowej. Wojsko zwraca się do powiatowych samorządowców o informacje na temat liczebności na ich terenie narodowości innych niż polska, poziomu ich zintegrowania z resztą społeczności, głównych problemów i konfliktów w tych powiatach. Oraz o wskazanie formalnych i nieformalnych liderów mniejszości.
Przypomina to jako żywo pierwsze działania III Rzeszy wobec ludności deklarującej narodowość polską – dokładnie na tych samych terenach! Wojsko życzy sobie tych danych od starostów województwa lubuskiego do 7 września 2018 r. Dodaje, że gromadzi je na potrzeby teatru działań strategicznych.
Dwa teatry
W tym samym piśmie wojskowi zwracają się do starostów o informacje na temat mediów działających na ich terenie. Gazet, stacji radiowych i telewizyjnych, portali internetowych. Oraz określenie ich podatności na różnego rodzaju wpływy.
Najwyraźniej wojsko oczekuje, że starostowie zajmą się inwigilacją swoich społeczności, bo o ile dla poznania liderów formalnych działających na ich terenie stowarzyszeń wystarczy sięgnięcie do ich rejestru, to już aby określić nieformalnych liderów mniejszości etnicznych, trzeba prowadzić działania operacyjne. Albo wpisać tam tych, których się nie lubi.
Dla niektórych starostów pismo będzie pewnie zagwozdką z jeszcze jednej przyczyny. W południowo-zachodniej Polsce podczas spisu powszechnego narodowość śląską zadeklarowało niemal milion osób. Państwo jednak istnienia tej narodowości nie uznaje, więc czy starosta ma podawać nazwiska liderów nieistniejącej w myśl prawa mniejszości? Liderów wyłącznie nieformalnych, bo wszystkie organizacje narodowości śląskiej zostały decyzją sądów rozwiązane.
Wesołe konstytucje
Ale to tylko problem natury semantycznej. Znacznie poważniejsze są problemy natury prawnej. Konstytucja RP mówi, że naród polski to ogół polskich obywateli, bez rozróżniania ich narodowości. Zgodnie z konstytucją – warto o tym pamiętać – członkiem narodu polskiego jest Niemiec z polskim obywatelstwem mieszkający w Opolu, Litwin z polskim obywatelstwem mieszkający w Suwałkach – ale nie jest nim należący do Polonii Amerykanin, jeśli polskiego obywatelstwa nie ma.
I nie jest to żadne niedopatrzenie. Nauki humanistyczne (socjologia, politologia) precyzyjnie rozróżniają naród od narodowości, która jest li tylko i wyłącznie indywidualnym odczuciem człowieka. Dlatego GUS w spisie powszechnym pytał właśnie o narodowość – czyli to indywidualne poczucie człowieka, kim jest. Ale GUS robił to dla celów statystycznych, aby mieć pełen obraz polskiego społeczeństwa. Polskie ustawodawstwo zabrania natomiast administracji publicznej (rządowej, samorządowej i każdej innej) pytać człowieka o jego narodowość, wyznanie, orientację seksualną i tym podobne. Jeśli zabrania pytać, to w sposób oczywisty zabrania też gromadzić i przetwarzać takie dane. Nawet dla celów teatru działań strategicznych.
Wojskowi wyjaśniają, że prowadzą działania w ramach konstytucyjnego obowiązku ochrony niepodległości, niepodzielności terytorium i nienaruszalności granic. Trochę dziwne więc, że działania te podejmują na zachodzie państwa, gdzie graniczymy z naszym sojusznikiem w ramach NATO i partnerem w Unii Europejskiej. Wojsko zapewniło (dziennikarzy RMF), że ich analiza, opracowana w oparciu o te materiały, będzie miała jedynie charakter statystyczny, ilościowy i jakościowy. Stoi to w jawnej sprzeczności z żądaniem informacji o konkretnych osobach – formalnych i nieformalnych liderach. To już jest precyzyjne gromadzenie danych osobowych. No i jak się ma do tej analizy „statystycznej, ilościowej i jakościowej” pytanie o podatność lokalnych mediów na wpływy?
– W związku z tą sprawą złożyłem 8 czerwca szereg pytań do ministra obrony narodowej i ministra spraw wewnętrznych – powiedział nam poseł Ryszard Galla, reprezentujący mniejszość niemiecką. – Mam bowiem wątpliwości, czy te działania są zgodne z RODO. Mam wątpliwości, czy w ogóle są zgodne z jakimiś polskimi prawami, dlatego pytam, w oparciu o jakie przepisy dane te mają być gromadzone. Czy nie narusza to praw obywatelskich? I wreszcie, czy podawanie przez starostę nazwisk liderów mniejszości nie będzie ich stygmatyzować. Mam poważne obawy, w jaki sposób zgromadzone dane mogą zostać użyte – wyjaśnia poseł.
Poseł Galla zapytał też ministrów, jakie sankcje spotkają starostów, którzy nie zechcą danych tych wojsku przekazać. Nie ma się co dziwić: w województwie opolskim starosta (czy burmistrz) wybrany z listy mniejszości niemieckiej nie jest niczym niezwykłym.
Dom murem podzielony
Ryszard Galla nie wyklucza, że jego pytania pozostaną bez odpowiedzi. Podobnie było z jego pytaniami o sędziów posiadających podwójne obywatelstwo. W myśl nowych przepisów muszą albo zrzec się obywatelstwa „obcego państwa”, albo przestaną być sędziami. Droga do kariery sędziowskiej zostanie zamknięta dla setek prawników mających podwójne obywatelstwo. W województwie opolskim i śląskim to wcale nie jest rzadkość.
– PiS namawia tych, którzy wyjechali, by wracali do kraju. W naszym województwie jest wielu prawników, którzy pokończyli studia na zachodnich uczelniach. Jak można im proponować powrót, jednocześnie ustawiając ich w pozycji prawnika gorszej kategorii? – pyta poseł.
Można również zapytać, jakie ma znaczenie posiadanie drugiego obywatelstwa przez sędziego, który orzeka o rozwodzie, alimentach czy wysokości kary dla pijanego kierowcy. Owszem, logiczne jest, że podwójnego obywatelstwa nie powinien mieć pracownik dyplomacji, wywiadu i innych tajnych służb, ale sędzia? Z drugiej strony, jeszcze niedawno ministrami (a nawet wicepremierem) były osoby z podwójnym obywatelstwem. Osoby takie zasiadają również obecnie w polskim parlamencie.
Wracając jednak do najnowszego pomysłu wojska, wiele niepokoju wyraża też były minister obrony narodowej z PO Tomasz Siemoniak, uważający, że domaganie się tych informacji może łamać konstytucję, dzieląc obywateli na kategorie narodowe i etniczne. Zauważa, że wojsko ma chronić wszystkich polskich obywateli przed zagrożeniem zewnętrznym. Wszystkich, niezależnie od narodowości.
Chociaż sprawa na razie dotyczy województw zachodnich, zaniepokojenie wyrażają też działacze mniejszości litewskiej, białoruskiej, ukraińskiej. Mówią oni, że to napiętnowanie obywateli innej narodowości niż polska.
Gaz na ulicach
No i pytanie: czy pytania skończą się na pytaniach o narodowość? Podtekst wynikający z wyjaśnień wojskowych jest przecież jednoznaczny: osoby innej niż polska narodowości mogą w razie konfliktu zbrojnego okazać się mniej lojalne. Idąc dalej tym tokiem rozumowania, niebawem wojsko może wystąpić o informacje na temat osób wyznania innego niż rzymskokatolickie, formalnych i nieformalnych liderów ich organizacji religijnych. No bo prawosławny może być przecież bardziej prorosyjski, ewangelik – proniemiecki, a świadek Jehowy ogólnie niepewny, bo broni do ręki nie bierze. I tak dalej, i tak dalej. Potem przyjdzie kolej na mniejszości seksualne. Aż strach pomyśleć, co się stanie, gdy dane te trafią w ręce budowanych na macierewiczowskich wzorcach kiboli z Wojsk Obrony Terytorialnej.
Chociaż o dane do starostów zwróciło się wojsko, a nie policja, trudno nie odnieść wrażenia, że to kolejny etap budowania państwa policyjnego.
(obywatel Polski, nieistniejącej narodowości śląskiej)