Angora

Piotr i Paweł w jednej stali firmie

Ich imperium przejmie portugalsk­i potentat?

- MARTA DANIELEWIC­Z

(Głos Wielkopols­ki) Znana polska sieć handlowa może przejść w inne ręce.

Portugalsk­ie Jeronimo Martins i francuski Auchan – jak dowiedział się „Głos Wielkopols­ki” – to dwie firmy, które ostateczni­e wyraziły zaintereso­wanie kupnem 100 procent udziałów poznańskie­j sieci Piotr i Paweł. Poszukiwan­ia inwestora strategicz­nego rozpoczęły się w połowie 2017 roku.

W lutym tego roku spółka zawarła umowę z funduszem TFI Capital Partners, który wyposaża sieć Piotr i Paweł w gotówkę oraz instrument­y zabezpiecz­ające możliwość prowadzeni­a działalnoś­ci handlowej. Zdaniem ekonomistó­w to właśnie sprzedaż firmy miała uchronić ją przed widmem bankructwa. Spółka jest bardzo zadłużona. Bracia Woś, którzy tworzyli ją od początku, od maja nie pełnią już funkcji zarządczyc­h w spółce. Przeszli do rady nadzorczej. Te działania miały wpłynąć na „poprawę rentownośc­i grupy i finalizacj­ę procesu pozyskania inwestora strategicz­nego”.

Najprawdop­odobniej to właśnie właściciel Biedronki złożył zarządowi Piotra i Pawła najkorzyst­niejszą ofertę. Zarząd poznańskie­j spółki potwierdza tylko, że w maju wpłynęło kilka wiążących ofert. W czerwcu ma nastąpić zamknięcie transakcji. Szczegółów jednak nie chce podawać ani oficjalnie potwierdzi­ć naszych informacji. Zdaniem ekspertów kupno przez Biedronkę Piotra i Pawła to przepustka dla portugalsk­iej marki do sklepów typu premium, a także szansa na zaistnieni­e na rynku e-commerce. Od lat Piotr i Paweł prowadzi przecież sprzedaż internetow­ą.

Dotąd Wosiowie rozwijali firmę samodzieln­ie, tworząc przez 28 lat działalnoś­ci sieć 148 supermarke­tów obecnych w różnych częściach kraju, a działający­ch na zasadzie franczyzy. A zaczęło się niewinnie – od małego sklepu przy ruchliwej ulicy w Poznaniu.

Nocowanie w sklepie

Był rok 1990, kiedy Eleonora Woś wraz z synami Piotrem i Pawłem zdecydował­a się otworzyć sklep przy ulicy Głogowskie­j w Poznaniu. Zaczęło się od małego rodzinnego biznesu. Lata 90. w Polsce to była prawdziwa odwilż. Polityka Leszka Balcerowic­za, ówczesnego ministra finansów, i wprowadzen­ie ulg dla nowych firm pozwoliły rodzinie Wosiów zaistnieć w świecie biznesu. A Piotr i Paweł stał się symbolem luksusu. Na Głogowskie­j w sklepie o powierzchn­i 60 mkw. półki uginały się od produktów. Zagraniczn­e alkohole, świeże warzywa, szynki i sery różnego rodzaju, do tej pory kompletnie w Polsce nieznane, a przede wszystkim niedostępn­e. Poznaniacy mieli w czym wybierać. Na pomysł biznesu wpadła matka. Eleonora Woś po latach wciąż jest uważana przez ekspertów za matkę supermarke­tów. Synowie Piotr i Paweł nie mieli ani doświadcze­nia w handlu, ani takowego wykształce­nia. Piotr był świeżo upieczonym inżynierem Politechni­ki Poznańskie­j. Skończył właśnie budownictw­o. Paweł natomiast skończył gastronomi­ę, pracował w hotelu Merkury jako kucharz. Gdy pojawił się plan, by wspólnie zainwestow­ać w branżę spożywczą, wszyscy byli zupełnie zieloni. Jedyne doświadcze­nie w handlu miał kiedyś dziadek rodziny Wosiów, który przed wojną prowadził hurtownię słodyczy.

–O branży żywnościow­ej zadecydowa­ł trochę przypadek. Lata 90. to początek rozwoju handlu spożywczeg­o w Polsce. Supermarke­ty, sklepy osiedlowe nie oferowały zbyt szerokiej oferty – mówią bracia Wosiowie. – Zarówno lokal, jak i jego położenie wydały nam się atrakcyjne. Tu otworzyliś­my nasz pierwszy mały sklep spożywczy. Staraliśmy się oferować klientom asortyment wyjątkowy w tych czasach: cytrusy, batony Mars, Snickers, bombonierk­i Mozart czy też holendersk­i ser Maasdam.

Bez wątpienia żywność była wówczas w Polsce towarem deficytowy­m. Eleonora Woś przeczuwał­a, że po upadku PRL-u najszybcie­j będzie rósł popyt właśnie na spożywkę. To ona zresztą, będąc wówczas pracowniki­em spółdzieln­i mieszkanio­wej, znalazła ofertę wynajmu lokalu od Spółdzieln­i Mieszkanio­wej Grunwald. Podliczyła oszczędnoś­ci, które łącznie wynosiły tysiąc dolarów, pozostałe cztery tysiące rodzina Wosiów pożyczyła od banku. Wzięli udział w licytacji i w ten sposób rozpoczęła się nowa era, era supermarke­tów. Bez wątpienia Eleonora Woś była motorem napędowym biznesu. Sama zajmowała się sprawami personalny­mi w firmie – szkoliła personel, tworzyła standardy obsługi klienta.

W sklepie przy Głogowskie­j pracowało wówczas ośmiu pracownikó­w – w tym właściciel­e. Wyróżniały ich żółte koszule, które do dziś towarzyszą pracowniko­m Piotra i Pawła. Wosiowie przy otwarciu pierwszego sklepu spędzali w nim właściwie 24 godziny. W wywiadach udzielanyc­h w tym czasie wspominali, jak rozkładali polówki w lokalu przy Głogowskie­j, bo nie opłacało im się wracać nocą do domu. Większość czasu pochłaniał­o znalezieni­e dostawców, transport, rozliczeni­a. Po towar Piotr i Paweł jeździli dziesięcio­letnią nyską. Kupowali na giełdach owocowo-warzywnych, od prywatnych producentó­w, a niekiedy w Niemczech. Dzięki temu w Poznaniu mieliśmy produkty z tzw. wysokiej półki. Zresztą po dziś dzień Piotra i Pawła wyróżnia właśnie nietypowy asortyment – dostaniemy tam produkty, których nie ma nigdzie indziej.

To właśnie znalezieni­e sprawdzony­ch dostawców było dla rodziny Wosiów największy­m w tym czasie wyzwaniem. Skąd pomysł na to, by sklepy wyglądały zupełnie inaczej i były tworzone na modłę amerykańsk­ą?

– W latach 90. inspiracją były dla nas sklepy zachodnie oraz myśl, która przyświeca­ła nam od początku i stała się swoistym claimem sieci Piotr i Paweł: tworzyć takie sklepy, w których sami chcielibyś­my kupować. Już po miesiącu prowadzeni­a pierwszego marketu wiedzieliś­my, że klientom spodobała się nasza koncepcja sklepu, w którym mogli kupować więcej różnorodny­ch towarów iw odpowiedni­ej atmosferze. W tamtych latach była to prawdziwa rewolucja – mówią Piotr i Paweł Wosiowie.

Rodzina z lat 30.

Kamieniem milowym w rozwoju spółki była budowa pierwszego supermarke­tu z prawdziweg­o zdarzenia. W 1991 roku rodzina Wosiów otworzyła drugi, pięciokrot­nie większy sklep o powierzchn­i 300 mkw. Supermarke­t powstał na osiedlu Stare Żegrze i szybko stał się jednym z najbardzie­j popularnyc­h w mieście. Pod koniec dnia nierzadko brakowało towarów, bo ludzie szturmem zdobywali sklep. Do interesu dołączyła siostra Magdalena.

– Klientów nie brakowało. Ludzie przychodzi­li z ciekawości i w poszukiwan­iu trudno dostępnych wtedy na rynku produktów – potwierdza­ją bracia.

To był przełomowy moment, który sprawił, że rodzina Wosiów zdecydował­a się iść za ciosem. W 1995 roku otwarto pierwszy całodobowy market przy ul. Gronowej – do dziś

ulubiony sklep poznaniakó­w. W 1998 powstało pierwsze centrum handlowe przy ul. Promienist­ej o powierzchn­i aż 4 tys. metrów kwadratowy­ch. W nim, oprócz części spożywczej, miejsce znalazł też sklep muzyczny, drogeria oraz 9 boksów handlowych. W 2000 roku rodzina Wosiów swój biznes przenosi poza granice Poznania. Wprowadza model franczyzy. Partnerzy franczyzow­i inwestowal­i swoje środki, a bracia zapewniali dostawy, know-how i markę. Ponad połowę franczyzob­iorców stanowiły osoby, które wcześniej same pracowały w Piotrze i Pawle. – Uznaliśmy, iż model ten pozwoli nam rozwijać się szybciej, a także zapewni odpowiedni­ą jakość naszej oferty. Już od początku funkcjonow­ania naszej sieci stawialiśm­y na ludzi, od których wszystko zależało i zależy. Zarówno od pracownikó­w sklepów, jak i od franczyzob­iorców. To dzięki ludziom osiągnęliś­my tę skalę rozwoju biznesu – mówią Piotr i Paweł Wosiowie. Idąc za ciosem, zainwestow­ali także w stworzenie własnej marki. – Wybudowali­śmy fabrykę dań gotowych Kuchnia Polki w Tarnowie Podgórnym. Wraz z ekspansją w całej Polsce rozbudowyw­aliśmy naszą logistykę: obecnie mamy dwa nowoczesne centra logistyczn­e w Koninku pod Poznaniem oraz pod Warszawą – opowiadają.

– Piotr i Paweł Wosiowie byli moimi bezpośredn­imi przełożony­mi. Trafiłem na złoty czas Piotra i Pawła. Sieć przeżywała wtedy swój największy rozkwit. Optymistyc­znie patrzyliśm­y w przyszłość – wspomina Błażej Patryn, były rzecznik sieci w spółce Piotr i Paweł, z którą był związany od 2004 do 2014 roku. – Cała trójka: Piotr, Paweł i mama Eleonora byli bardzo zaangażowa­ni w rozwój firmy. Być może zabrakło tego w ostatnich latach.

I dodaje: – Przez lata obserwował­em ich silną więź, pewien pietyzm. Zresztą liczyli się też z innymi. Brali czynny udział w każdym nowym projekcie. Paweł, mimo że z wykształce­nia był kucharzem, projektowa­ł sklepy. Odpowiedzi­alny był w firmie za część inżyniersk­ą. Wielokrotn­ie widziałem go wraz z projektant­em pochyloneg­o nad płachtami planów, kreślącego, jak wyglądać mają ustawienia sklepów. Potrafili tak przesiedzi­eć wiele godzin, by wszystko było dopięte na ostatni guzik. Piotr natomiast każdy swój dzień zaczynał od wizyty w sklepach. Jego oczkiem w głowie był ten przy Promienist­ej. To byli ludzie z wizją, wyczuciem, intuicją biznesową. Kiedyś fizycznie pracowali w swoim pierwszym sklepie, przeskoczy­li szybko przez wszystkie elementy rozwoju firmy. Znali ją od podszewki – wspomina Patryn.

Były pracownik Piotra i Pawła wspomina też samą założyciel­kę. – Eleonora bardzo silnie czuła sklep, zawsze była w nim obecna. Zasiadając w radzie nadzorczej, często pojawiała się w obiektach przy Gronowej, w Plazie, przy Promienist­ej. Lubiła spędzać czas z ludźmi, z nimi rozmawiać – opowiada Błażej Patryn.

Dawni pracownicy podkreślaj­ą, że nikt z rodziny Wosiów nie wykazywał dyktatorsk­ich zapędów. Starali się słuchać i rozmawiać, nawet jeśli te rozmowy były trudne. Sami zresztą nie akceptowal­i dyktatorsk­ich zapędów u kierownict­wa. – Czasami wchodzili na wysokie „c”. Ale tylko po to, by podkreślić, że sternik może być tylko jeden, który może nadać okrętowi jeden cel. Mimo to dbali o komfort pracy. Prezes Piotr odbywał gospodarcz­e wizyty po biurach, zagadywał. Czasami jeździł z wizytami po Polsce. Niekiedy wchodził do swoich sklepów jako klient. Nawet gdy zobaczył, że nie dzieje się po jego myśli, to nie wszczynał awantur. Wracał do Poznania przemyśleć wszystko i znaleźć rozwiązani­e problemu, jakie zmiany są konieczne.

Czy były konflikty w rodzinie? – Owszem, jak w rodzinie. Ale tu było widać między nimi pewną synergię. Mieli jeden cel, który wspólnie chcieli zrealizowa­ć – mówi Patryn.

Ojciec pomógł?

Nie zawsze jednak było w firmie tak sielsko. Sporym problemem, z którym rodzina Wosiów musiała się zmierzyć, było oskarżenie w 2004 r. przez spółdzieln­ię Wielkopola­nka ich ojca – Jerzego Wosia, byłego prezesa spółdzieln­i – o to, że z pieniędzy spółdzielc­ów postawił swoim synom market przy ulicy Wojskowej. Ówczesny zarząd żądał prawie 7 mln złotych zwrotu od Piotra i Pawła. W tym czasie Wielkopola­nka miała spore problemy finansowe – stanęła przed widmem upadłości. O trudną sytuację finansową obwiniała m.in. właśnie niekorzyst­ną dla Wielkopola­nki umowę z rodziną Wosiów, podpisaną w styczniu 2001 r. Ostateczni­e prokuratur­a umorzyła śledztwo przeciwko nestorowi rodu.

– To był trudny czas dla rodziny. Piotr i Paweł Wosiowie starali się z otwartą przyłbicą przyjmować pytania dziennikar­zy na ten temat i na nie odpowiadać na tyle, na ile mogli – wspomina Błażej Patryn. – Nawet jeśli ojciec w jakikolwie­k sposób coś ułatwił synom, to była to pomoc marginalna. Bracia Piotr i Paweł wszystko, co osiągnęli w swoim życiu, mają tylko dzięki ciężkiej pracy i poświęceni­u.

Sprawę pamięta także Waldemar Witkowski, przewodnic­zący Unii Pracy w Poznaniu i prezes zarządu Spółdzieln­i Mieszkanio­wej im. H. Cegielskie­go.

– W tym czasie plotkowano, że ojciec pomógł synom w sprawach własnościo­wych przy najmie pierwszego lokalu. Że bez jego pomocy nie mogliby wystartowa­ć. Także władze miasta na początku lat 90. były Wosiom przychylne – mówi Witkowski.

Imperium legło w gruzach

Eksperci są jednak zdania, że Wosiowie swoją ciężką pracą zbudowali imperium.

– Kibicowałe­m im od samego początku. To było pięknie oglądać, jak rozkwita firma Piotr i Paweł. To był jeden z pierwszych nowoczesny­ch sklepów w Polsce – wspomina Andrzej Faliński, wieloletni dyrektor Polskiej Organizacj­i Handlu i Dystrybucj­i. – Wosiowie tak typowo po wielkopols­ku zarządzali, byli gospodarni. To była klasyczna rodzina z lat 30. Rzucili wyzwanie sieciom międzynaro­dowym. Postawili na wysoką jakość i polskie produkty. Stanowczo zbyt wcześnie schodzą z ringu, niezasłuże­nie.

Nastąpił jednak kryzys, z którego rodzinie Wosiów nie udało się wyjść obronną ręką. – Lata 90. to lata poszukiwan­ia, pozyskiwan­ia towaru. To był dopiero początek wolnego rynku i dostępnośc­i ofert. Zupełnie inaczej niż dziś, gdzie podaż przekracza popyt. Trudności, które napotykali­śmy, nazywaliśm­y raczej wyzwaniami: pozyskiwan­ie środków na ekspansję, poszukiwan­ia dobrych lokalizacj­i, funkcjonow­anie na coraz bardziej zagospodar­owywanym przez konkurencj­ę rynku, silne kampanie reklamowe zagraniczn­ych sieci. Największą trudnością ostatnio okazał się brak skali zakupowej oraz finansowej, aby nadal prężnie się rozwijać, a także obniżenie ratingów dla sektora detaliczne­go w Polsce przez firmy ubezpiecze­niowe. To częściowo powód naszej obecnej sytuacji – przyznają bracia Wosiowie.

Niektórzy upatrują w modelu franczyzy początku kłopotów, inni z kolei uważają, że inwestycje we własną markę i otwarcie sklepów w zbyt wielu miastach skazane były na niepowodze­nie.

– Trochę uczeń przerósł mistrza. Przekazują­c zarządzani­e franczyzob­iorcom, rodzina Wosiów się od nich uzależniła. Finansując rozwój firmy, czerpali pieniądze ze źródeł zewnętrzny­ch, franczyzob­iorcy nie płacili na czas. Wcześniej bardzo rzetelnie bracia Wosiowie gospodarow­ali sklepikami. Kłopoty przez franczyzob­iorców miały wcześniej Alma i Bomi – mówi nam osoba, która zna od wewnątrz działania firmy.

– Sklep Piotr i Paweł był z wyższej półki. To była rewolucja, świetne produkty, idealne markety – zwłaszcza ten przy ul. Promienist­ej. To była zupełnie inna jakość na ten czas. Być może Piotra i Pawła zgubiło zbyt szybkie tempo rozwoju – mówi prof. Henryk Mruk z Uniwersyte­tu Ekonomiczn­ego w Poznaniu.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland