Angora

Szukamy ciągu dalszego – Nie mam zamiaru zwalniać

Był jednym z najwybitni­ejszych polskich kolarzy. Jan Brzeźny prowadzi teraz własny interes

- TOMASZ GAWIŃSKI

Jan Brzeźny, zwany „cieniem Szurkowski­ego”, prowadzi własny interes.

Uchodził w peletonie za człowieka od czarnej roboty. Mówiono o nim „cień Szurkowski­ego”. Niektórzy twierdzili, że nie wykorzysta­ł w pełni swoich możliwości, ale on najczęście­j pracował dla innych. Czasem jednak dla siebie także. Dwukrotnie zwyciężał w wyścigu Tour de Pologne, wielokrotn­y mistrz i reprezenta­nt Polski, czterokrot­ny uczestnik Wyścigu Pokoju, olimpijczy­k z Montrealu. Po zakończeni­u kariery w Polsce wciąż ścigał się, ale za granicą. Był także trenerem w Afryce. Po powrocie do kraju otworzył niedaleko Wrocławia sklep z rowerami, a później skład opału i działa w tej branży do dzisiaj.

Pogodny, uśmiechnię­ty, czuć w nim pozytywną energię. Mieszka we Wrocławiu. Od 40 lat. Ale codziennie dojeżdża do pracy ponad 40 km. Do Łagiewnik położonych przy drodze ze stolicy Dolnego Śląska do Kłodzka. – To gmina, z której pochodzę. Teraz dojazd nie jest już tak uciążliwy, bo mam nawet kawałek drogi autostradą, więc poruszam się w miarę szybko. Zajmuje mi to 30 – 40 minut i jestem na miejscu. Prowadzę sklep z rowerami i serwisem, ale główne zajęcie to skład opału.

Handlem opałem zajmuje się już od 20 lat, a sklep z rowerami prowadzi pięć lat dłużej. – W Łagiewnika­ch kupiłem plac po gminnej spółdzieln­i. Sklep z rowerami połączony z serwisem miałem najpierw w Dzierżonio­wie, ale potem przeniosłe­m, aby wszystko było razem.

Twierdzi, że dziś trudno handluje się rowerami. – Potrzebny jest sklep o sporej powierzchn­i, duży asortyment i wszystko powinno w nim być. No i dobry serwis. Nie rozwijam już jednak tego interesu, myślałem nawet, aby go zamknąć, ale ludzie mnie namawiają i przekonują, aby jeszcze poprowadzi­ć.

A skąd pomysł na handel opałem? – pytam. Wszak sklep z rowerami to raczej zrozumiałe. – Namówił mnie na to kolega. Najpierw mieliśmy spółkę, a potem już sam zająłem się prowadzeni­em interesu. W tym miejscu był już skład opału i materiałów ochrony roślin, więc kontynuowa­liśmy wcześniejs­zą działalnoś­ć, tyle tylko, że my zawęziliśm­y ją wyłącznie do opału. Węgiel, koks, ekogroszek. I idzie z tego jakoś żyć. Co prawda w gminie mamy konkurencj­ę, ale wszyscy jakoś nieźle prosperują.

Zauważa, że profesjona­lne zajmowanie się handlem sprawia mu dużą przyjemnoś­ć, ponieważ ma stałą klientelę. – Wystarczy, że zadzwonią, znam ich potrzeby, więc się dobrze rozumiemy. Trzeba mieć dobry towar – polski dobry węgiel.

Ma dwóch pracownikó­w i kierowcę, który wozi towar. – Jak jest potrzeba, to ja również jeżdżę i dowożę węgiel do ludzi.

Ogólnie wciąż często jeździ na rowerze. – Mamy we Wrocławiu dużą grupę byłych kolarzy i sympatyków. I w każdą niedzielę zbieramy się, wybieramy trasę i jedziemy. Czasem jest to pięć osób, a czasem 35. Średni dystans, który pokonujemy, to 70 do 100 kilometrów, ale nierzadko zdarza się i więcej. Większość grupy to ludzie zapracowan­i, w podeszłym wieku, ale i młodych nie brakuje. Wszyscy jeździmy na dobrym, profesjona­lnym sprzęcie.

Zwraca uwagę, że obecnie panuje moda na rowery. – Ale to dobrze, wszak to zdrowie. Ludzie chcą jeździć i czynią to całymi rodzinami. I oby ten trend utrzymał się jak najdłużej.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland