Stare jest piękne
W manufakturze Regalia można kupić 300-letnią cegłę, równie stare drewno, ponadstuletnie dachówki, a przede wszystkim unikalne meble wykonane z bardzo starych materiałów.
Nasi ojcowie za szczyt luksusu uważali meblościankę ze sklejki na wysoki połysk. Dziś, coraz częściej, stawiamy na niepowtarzalne, ręcznie robione przedmioty, które nie tylko cieszą oko, ale niekiedy są także lokatą kapitału.
Wojciech Sobierański wszedł w dorosłe życie tak jak wielu jego rówieśników – studia, praca w korporacji.
– Szybko zrozumiałem, że to nie dla mnie – mówi pan Wojciech. – Miałem też dość miasta, więc postanowiłem wyjechać na wieś i w 2007 roku w Studnicy na Warmii kupiłem 150-letnie poniemieckie siedlisko ze starodrzewiem i 40 hektarów ziemi. Chciałem żyć zgodnie z naturą, ale najpierw musiałem wyremontować dom, co wydawało się stosunkowo proste. Jednak gdy się do tego zabrałem, okazało się, że sprawa jest o wiele poważniejsza. Tak naprawdę trzeba go było postawić na nowo. Czas uciekał, mieszkaliśmy w przyczepie campingowej, a jak wiadomo, zimy w tych okolicach należą do najostrzejszych w kraju. W poszukiwaniu materiałów budowlanych, starych cegieł, desek czy dachówek zjeździłem pół województwa. Pomyślałem, że być może także inni ludzie poszukują podobnych rzeczy i może to być pomysł na biznes.
Po 1989 r. na terenie dawnego województwa olsztyńskiego masowo rozbierano poniemieckie domy. Zlikwidowano prawie sto starych ceglanych kolejowych budynków dworcowych, do których często nie prowadziły już nawet szyny, ale można je było zaadaptować na sklepy, bary i lokale mieszkalne.
– Odwiedzałem złomowiska, od gospodarzy, którzy likwidowali stare piece, często dziewiętnastowieczne, i zakładali centralne ogrzewanie, kupowałem kafle. Dlatego niektórzy nazywali mnie śmieciarzem. Ale dla mnie to nie były żadne śmieci, tylko prawdziwe skarby – śmieje się Sobierański.
Tak powstała firma Regalia Polska Manufaktura. Dziś w jej magazynach znajduje się unikalna 300-letnia cegła, są dziewiętnastowieczne dachówki i drewno, które liczy sobie kilka wieków.
– Gdy zatrudniłem pierwszych pracowników, to pytali mnie, czy to drewno, które skupuję, jest przeznaczone na opał – wspomina właściciel.
Według Global Trees Campaign w Wielkiej Brytanii co najmniej 3 tys. ton starego drewna rozbiórkowego jest niszczona lub palona, mimo że większość można by jeszcze wykorzystać. W Polsce nikt nie prowadzi takich danych, ale z pewnością marnujemy kilka razy więcej cennego drewna niż Brytyjczycy, którzy przecież w poszanowaniu zabytków i adaptowaniu starych stodół, fabryk czy stajni na luksusowe domy mieszkalne należą do światowej czołówki.
– Od proboszcza, który remontował kościół, kupiłem kilka 300-letnich desek – mówi z dumą szef. – Większość była w bardzo dobrym stanie i ja bym ich nie wymieniał na nowe, ale ksiądz postanowił inaczej. Pod Ornetą rozebrano stary budynek folwarczny. W Niemczech czy Wielkiej Brytanii przerobiono by go na dom mieszkalny albo pub, ale Hotel Awards został uznany za najlepszy hotel na świecie! W magazynach manufaktury znajdują się jeszcze takie perełki jak długie na 34 cm ponad 300-letnie ręcznie formowane cegły, których jakość bije na głowę te współczesne produkowane na przemysłową skalę, czy dębina pochodząca z drzew ściętych w 1917, a zasadzonych w czasach panowania Jana III Sobieskiego.
Mebel jak utwór
Jednak szybko okazało się, że prawdziwą pasją Sobierańskiego jest produkcja mebli.
– Gdy zacząłem zajmować się tym biznesem, odkryłem w sobie umiejętność polegającą na tym, że gdy wezmę do ręki kawałek starego drewna czy metalu, od razu wiem, co z tego chcę zrobić i jak ma to wyglądać. Dlatego więcej sprzedaje za granicą, przede wszystkim w Unii (głównie w Niemczech), ale zdarzają się też zamówienia z egzotycznych krajów.
– Czasem przychodzi do mnie klient i mówi, że podoba mu się jakiś mebel, ale wolałby, żeby miał chromowane nogi. Teoretycznie mógłbym zlecić ich wykonanie, ale to się nie mieści w filozofii mojej firmy. Więc gdy nie uda mi się go przekonać, że takie nogi nie pasują do naszych mebli, to rezygnuję ze sprzedaży – twierdzi właściciel. – Słyszałem też zarzuty, że drewno moich mebli jest popękane albo ma nierówną fakturę. Tymczasem piękno tkwi także w pewnej niedoskonałości, naturalności. Płyty i sklejki są równe, ale czy ktoś może powiedzieć, że są piękne?
Dziś indywidualni klienci to już zdecydowana mniejszość. Meble Wojciecha Sobierańskiego można spotkać w restauracjach, barach, hotelach (w tym czterech berlińskich), salonach fryzjerskich, sklepach (od sportowych po mięsne). Jedną z najciekawszych realizacji była garderoba dla aktorek i kawiarnia w warszawskim teatrze Kwadrat.
– Bardzo szybko znalazłem naśladowców – mówi Sobierański. – Niektórzy posuwali się tak daleko, że nie tylko kopiowali moje wzory, ale przedstawiali je jako własne. Kilka spraw toczy się w sądzie. Mam nadzieję, że wygram i powstrzymam ten proceder. Takie sprawy zawsze są trudne, gdyż moje wzory nie są zastrzeżone, ale biegły – wybitny specjalista, profesor historii sztuki – w swojej opinii porównał je do utworów, przez co z pewnością łatwiej będzie mi udowodnić, że doszło do kradzieży własności intelektualnej.
Właściciel nie chce rozmawiać o zyskach czy przychodach. Wiadomo jednak, że w tego typu produkcji największe koszty stanowi robocizna, a rentowność często przekracza 50 proc.
Firma się rozrasta i dziś zatrudnia już 30 pracowników. Większość, tak jak właściciel, lubi to, co robi, dlatego w manufakturze nie ma problemów z ucieczką doświadczonych specjalistów.
– Stare jest piękne, to dewiza mojej firmy – wyjaśnia Wojciech Sobierański. – Ludzie w Polsce coraz bardziej zaczynają cenić jakość, niepowtarzalne, piękne, stare przedmioty, które sprawiają, że żyje się przyjemniej. Dlatego jestem przekonany, że najlepsze lata dopiero przed nami. Nie narzekam, że pół życia spędzam w warsztacie. A jak już mam dosyć pracy przy meblach, to w piątek wsiadam do samochodu i jadę na poszukiwania różnych staroci, i to jest dla mnie najlepszy relaks. Zdjęcie: archiwum firmy